cytaty z książki "Niebo ma kolor zielony"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jedno słońce, jeden świt i jeden zachód można kochać jedną wielką miłością i nie trzeba tej miłości dzielić na różne inne.
Życie to nie jest kłębek włóczki, żeby go ciągle odwijać i zawijać. Pewne rozdziały trzeba za sobą zamknąć.
Natura tak skonstruowała człowieka, że nic mu się bardziej nie podoba niż to, co traci. Niczego bardziej nie pragnie od tego, co mu się odbiera.
Jesteśmy klockami wielkiej układanki i nie od nas zależą koleje, którymi toczy się życie, trzeba podporządkować się nieuchronnym wyrokom, bo innej drogi nie ma.
Czy starość rodziców daje dzieciom przyzwolenie na to, żeby uszczęśliwić ich wedłu własnego widzimisię?(...)
Ile razy patrzyłam na siwą głowę mojej matki, na pochylone plecy ojca, w ich oczy coraz częściej załzawione. Boję się pustki, która po nich zostanie. Nie jestem na to gotowa. Nie jestem gotowa na odrąbanie połowy ciała. Ból będzie straszny. A przecież kiedyś nadejdzie. Teraz ich świat zwęził się do jednego okna, z którego widać drogę do mojego serca. Kiedyś byli młodzi, butni, zapatrzeni w siebie, chciwi życia. Teraz całą uwagę skupiają na mnie. We mnie szukają siebie , łudzą się, że ich życie powtórzy się, przetrwa w dwóch przekazanych komórkach. Kruchość ich życia przeraża, każdy niepweny symptom paraliżuje - oddech zbyt ciężki albo zbyt lekki, za długi sen, za krótki, niespodziewany telefon późną nocą, głos sąsiada w słuchawce - wtedy zamiera we mnie dusza. A natura egzekwuje swoje prawa bez pozowolenia, układa wszystko w ciąg wydarzeń, koło się zamyka, nie ma ucieczki.
Boje się utraty tego, co zebrało się w mojej duszy przez lata. Śmierć mnie nie przeraża, ale to, że znikną bez śladu moje marzenia, uczucia, wszystko co tak bardzo zaprząta moją głowę; absorbuje myśli, że nic nie pozostanie po mnie, gdy umrę, ale uleci w górę razem z parą wodną. Może przeniesie część moich marzeń i pragnień w swoim oddechu i zasieje gdzieś w polu, a potem wyrośnie z nich piękne drzewo, roślina, cokolwiek, w czym mogłabym jakoś przetrwać (...) Strach przed nicością deformuje stosunek, do tego co wieczne. Zaczynam popadać w melancholię, coraz częściej wracam do wspomnień i zastanawiam się, czy warto było tak bardzo się starać. Każdy dzień topnieje mi w rękach, rozpływa się w codziennych czynnościach, maleje do drobiazgów, przepływa daleko od tego, co miało być w życiu najważniejsze. Co zrobić, by najeść się go na zapas, by gdy minie, dało takie uczucie sytości, że nie będzie żal odchodzić?
Doszukiwanie się symboli w każdym przedmiocie czy zjawisku niczego nie zmieni, bo symbole to abstrakcje, zwidy, wymysły, kombinacje, nie dające żadnej pewności, jedynie przypuszczenia.
Rozmyślanie to moje ukochane zajęcie. Na to nie brakuje mi czasu...