cytaty z książki "Ja kontra bas"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Zawsze powtarzam moim studentom, że cenną rzeczą jest nie tylko mieć poglądy, trzeba mieć też odwagę wypowiedzieć je głośno, bo to jest jednak co innego, niż je tylko mieć.
W takich żartach brylują skrzypkowie, szczególna arystokracja wśród muzyków orkiestry. To oni lansują tezę, że jak komuś się nie uda na skrzypcach, to idzie na altówkę, a jak mu się i na altówce nie powiedzie, to idzie na... dyrygenta. (s.36).
Mnie musi iść, jak na mnie patrzą, bo jeśli nie, to trzeba by zrezygnować z aktorstwa. Ja nie mogę ze sceny powiedzieć: wyjdźcie stąd, bo nie mogę grać. (s. 49).
W tym wszystkim najgorsze jest to, że maksymalna koncentracja musi nastąpić o dziewiętnastej piętnaście, nie wtedy, kiedy chce, nie, musi nastąpić na zawołanie. Jestem artystą na zawołanie. Jakże zazdroszczę malarzom, pisarzom, kompozytorom. Są artystami, kiedy chcą, a ja na zawołanie. (s. 52).
W dzisiejszym teatrze, zwłaszcza w Polsce, przeszkadz mi specyficzne poczucie humoru twórców awangardowych. Mam wrażenie, że polega ono na szydzeniu ze słabości drugiego człowieka. Odbieram to jako pewien rodzaj okrucieństwa, pastwienie się nad słabościami zamiast pochylenie się nad nimi. (s. 60).
Jest jeszcze coś, czego się w Polsce wręcz wstydzę. Lata pracy w Italii i przebywania wśród Włochów nauczyły mnie śmiechu beztroskiego. W Polsce trzeba się zawsze śmiać przeciwko komuś, wobec kogoś, z kogoś, w jakiejś sprawie z kluczem, metaforycznie. Nawet absurd ma u nas jakieś odniesienie. (s. 60).
Nieważne, kim jestem, istotne jest to, że czasem szlachetnym - bo w imię sztuki - oszustwem potrafię wykreować postać bardzo mi psychicznie odległą, ze sceny jednak przekonywającą i wiarygodną. Słowem, trzeba, aby widz zapomniał, kim jestem, i uwierzył w to, kim chcę być na scenie. To jest najwyższy kunszt sztuki aktorskiej. (s. 20).
Muszę mieć wszystko , zwłaszcza warstwę tekstową, niezwykle precyzyjnie przygotowane. Bo emocja nie rządzi się prawami logicznego myślenia, mówiąc prościej - "odbiera rozum" i kończy się zazwyczaj na wywrzaskiwanych "piii". Moją zasadą w działaniu artystycznym zawsze było i jest kontrolowanie emocji. Nie panując nad emocjami, można natychmiast popaść w histerię, a histeria na scenie, zwłaszcza w męskim wydaniu, jest przykra do oglądania. (s. 73).
Niestety, kiedy mowa o uczuciach, nie ma równości i demokracji. (s. 129).
Jak mówi stary dowcip muzyków: czym się różni kontrabas od skrzypiec? Tym, że kontrabas się dłużej pali... (s. 170).
Jest takie zdanie Picassa, które mnie fascynuje i jest moim mottem na życie: "Natchnienie? Owszem, istnieje coś takiego, czasem się zjawia - ale dobrze, żeby zastało artystę przy pracy". (s. 70).
W szkole teatralnej oczywiście marzyliśmy o sławie. Ale właśnie o sławie, a nie o popularności. Popularna to była piosenkarka czy pan od zapowiadania pogody. My - Ania Dymna, Janusz Rewiński, ja, koledzy z roku - chcieliśmy być sławni. No i dopadła nas popularność! (...) Ale i do popularności dochodziłem ciężką wieloletnią pracą, a nie jedną reklamą. (s. 66).