cytaty z książek autora "Jonathan Safran Foer"
Tak bardzo boję się stracić coś, co kocham, że nie chcę kochać niczego.
wyciągnęła do mnie rękę, nie wiedziałem co mam zrobić, więc połamałem jej palce swoim milczeniem.
Szkoda, że potrzeba całego życia, żeby się nauczyć, jak żyć.
,,na tym polega tragizm miłości, że człowiek nie może kochać niczego bardziej niż tego, za czym tęskni.
Lubię patrzeć, jak ludzie łączą się po rozstaniu, może to głupie, ale nic nie poradzę, lubię patrzeć, jak ludzie biegną do siebie, lubię te pocałunki i łzy, tę niecierpliwość , historie, z których opowiadaniem nie nadążają usta, te uszy, za małe, żeby wszystko chłonąć, oczy, które nie mogą od razu przyswoić wszystkich zmian, lubię uściski, tulenie się do siebie, koniec tęsknoty za kimś.
To chyba jest miłość - myślała - prawda? Kiedy zauważa się czyjąś nieobecność i nienawidzi się jej jak niczego na świecie? Bardziej nawet niż kocha się obecność tego kogoś?
Tylu ludzi pojawia się w twoim życiu i tylu z niego znika! Setki, tysiące! Musisz wciąż trzymać drzwi otwarte, żeby mogli wejść! Ale to także oznacza, że musisz im pozwolić odejść!
Pogubiłem się już w liczbie rozczarowań.
Były rzeczy, które chciałam mu powiedzieć. Ale wiedziałam, że to go zrani. Więc stłamsiłam je w sobie, pozwalając, by raniły mnie.
,,piosenki są tak smutne jak słuchający.
To wielka szkoda, że musimy żyć, ale prawdziwą tragedią jest to, że mamy tylko jedno życie.
Onieśmielenie występuje wtedy, kiedy człowiek odwraca głowę od czegoś, czego pragnie. Wstyd jest wtedy, kiedy odwraca głowę od czegoś, czego nie chce.
Świat nie jest okropny, ale jest pełen okropnych ludzi.
Nie można się bronić przed smutkiem, nie broniąc się przed szczęściem.
nasza miłość byłą chorobą, a zarazem jedynym na nią lekarstwem..
Owszem, boję się śmierci. Boję się, że świat beze mnie dalej będzie się toczył,
że moja nieobecność przejdzie niezauważona lub, co gorsza,
odegra rolę jakiejś siły przyrody, popychającej życie naprzód. Czy to egoizm?
Czy taki zaraz ze mnie łotr, skoro marzę o świecie, który skończy się razem ze mną?
Nie mówię o tym, żebyś świat skończył się dla mnie samego:
chodzi mi o to, żeby wszystkie pary oczu zamknęły się równocześnie z moimi.
Potrzebowałam nie tyle uczucia pełni, ile pragnęłam nie czuć już, że jestem pusta.
Chciała tylko mieć kogoś, za kim może tęsknić, kogo może dotykać, z kim może rozmawiać jak z dzieckiem i sama też przy nim dziecinnieć. Do tego akurat świetnie się nadawał.
Ilekroć budził się rano, czuł, że pragnie żyć w sposób prawy, być człowiekiem dobrym i znaczącym, że chce - jakkolwiek prosto to brzmi i jakkolwiek niemożliwe okazywało się w rzeczywistości - być szczęśliwy. Lecz każdego dnia serce zstępowało mu z piersi do żołądka. Zaraz po południu ogarniało go przemożne wrażenie, że wszystko jest nie tak albo że tylko dla niego wszystko jest nie takie jakie być powinno, a wrażeniu temu towarzyszyło pragnienie samotności. Do wieczora osiągał spełnienie: samotny w bezmiarze swojego żalu, samotny w swojej bezcelowej winie, samotny nawet w swoim osamotnieniu. "Nie jestem smutny" - powtarzał w duchu raz po raz. "Nie jestem smutny". Jakby miał szansę pewnego dnia na dobre to sobie wmówić. Albo siebie okłamać. Lub wmówić to innym - bo gorsze niż smutek może być tylko to, że o naszym smutku wiedzą właśnie inni. "Nie jestem smutny. Nie jestem smutny". Jego życie kryło bowiem w sobie bezkresne perspektywy szczęścia, a to z tej przyczyny, że było pustym białym pokojem. Zasypiał z sercem w nogach łóżka, jakby to było udomowione zwierzę, a nie część jego własnego ciała. Co rano budził się i stwierdzał, że wróciło do kredensu klatki piersiowej - troszkę cięższe, troszkę słabsze, wciąż jednak biło. Po południu zaś znów ogarniało go przemożne pragnienie, żeby być gdzie indziej, kim innym, kim innym gdzie indziej.
jeśli na świecie nie istnieje miłość, stworzymy nowy świat, wyposażymy go w grube ściany, wnętrza umeblujemy miękko i czerwono, zaczynając przebudowę od środka, i powiesimy kołatkę, która brzmieć będzie jak brylant spadający na jubilerski filc, żebyśmy nigdy nie słyszeli jej stuku. Kochaj mnie, bo miłości nie ma, a próbowałem już wszystkiego, co istnieje.
Nic nie jest jednocześnie piękne i prawdziwe.
-Jesteś na mnie jeszcze wściekła?
-Nie.
-Na pewno?
-Nigdy nie byłam wściekła na ciebie.
-A jaka jesteś?
-Zraniona.
,,uderzam bez końca w klawisz spacji.
historia mojego życia to były same odstępy.
To jest jedyna rzecz, jakiej wszyscy ludzie chcą od innych, nie samej miłości, ale przekonania, że ta miłość jest.
Nie mogę żyć, próbowałem i wiem, że nie mogę. Jeśli to brzmi prosto, to jest w tym prostota z góry.
Życie upływało mi na uczeniu się powściągania swoich uczuć.
Z każdym dniem czułam mniej.
Czy to był proces starzenia? Czy coś gorszego?
Nie można się bronić przed smutkiem, nie broniąc się przed szczęściem.
Ludzie są jedynymi zwierzętami, które się rumienią, śmieją, mają religię, toczą wojny i całują się ustami.
Zastanawiałem się po raz pierwszy w życiu, czy życie warte jest tego całego trudu, jakiego wymagało. Co w nim k o n k r e t n i e było tego warte? I co jest tak strasznego w byciu martwym na zawsze, w tym, że się nic nie czuje i nawet nie śni? A co tak wspaniałego w czuciu i śnieniu?