cytaty z książki "The Sword of Summer"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie nazywasz kogoś idiotą tyle razy, jeżeli naprawdę ci na nim nie zależy.
Pewna podpowiedź w kwestii przeznaczenia, Magnusie: nawet jeśli nie jesteśmy w stanie zmienić ogólnego obrazu, nasze wybory mogą zmienić szczegóły. W ten sposób buntujemy się przeciwko losowi, w ten sposób zostawiamy ślad.
Junior prychnął.
- Chodzi o to, że ten sznur jest jeszcze lepszy! Nazwałem go Andskoti, Przeciwnik. Został utkany z najpotężniejszych paradoksów w dziewięciu światach: z wi-fi bez lagów, szczerości polityka, drukarki, która drukuje, zdrowej żywności przygotowanej na głębokim tłuszczu oraz interesującej książki do gramatyki !
- Możesz zmienić się w coś mniejszego? - zapytałem miecz. - Najlepiej nie w łańcuch, bo nie jesteśmy już w latach 90.
Miecz nie odpowiedział (ba!), ale wyobraziłem sobie, że mruczy jakby bardziej pytająco: "Na przykład w co?"
- Nie mam pojęcia. Coś, co mieści się w kieszeni i nie rzuca w oczy. Co powiesz na długopis?
Miecz pulsował, jakby się śmiał. Wyobrażałem sobie, że mówi: "Miecz jako długopis. To najgłupszy pomysł, jaki kiedykolwiek słyszałem".
Tak działa ludzka pamięć... zapomina się o prawdzie i wierzy w to, co pozwala czuć się lepiej.
- Zdarza ci się zrobić coś właściwego, wiedzieć, że to jest właściwe, a mimo to czuć się okropnie?
- Właśnie opisałeś większość mojego życia.
- Naukowcy są co do tego zgodni.
- Co za ulga. Nienawidzę, gdy naukowcy nie są zgodni.
Wiedza na temat różnych spraw nie zawsze jest warta ceny, jaką za nią zapłacono.
A jednak na mojej liście było wciąż mnóstwo pozycji typu: NIC Z TEGO NIE ROZUMIEM. Na samym szczycie: JAK BEZDOMNY NASTOLATEK MOŻE MIEĆ OJCA, KTÓRY JEST BOGIEM BOGACTWA I DOSTATKU???
To tyle w kwestii okrutnych żartów.
-Nie trafiłeś w przechodnia-zauważyłem-Chcesz zawrócić i to poprawić? (Magnus do Randolpha).
Mity to w istocie opowieści o prawdzie, o której zapomnieliśmy.
- Może teraz mi powiesz, kim jesteś? - zapytałem
Wielkolud beknął.
- Myślę, że zasłużyłeś na to. Wyznam więc: nie jestem naprawdę orłem.
- Jestem w szoku. Naprawdę jestem w szoku.
Kiedy ktoś mówi "To wiewiórka!", nie zadaje się pytań, tylko się ucieka.
- Co to jest za zwierzę, które mam jeść?
Sam otarła usta wierzchem dłoni.
- Ma na imię Saehrimnir.
- Dobra, pierwsza sprawa: kto nazywa kolację? Nie mam ochoty wiedzieć, jak ma na imię moja kolacja. Ten ziemniak...
czy ten ziemniak ma na imię Steve?
Przewróciła oczami.
- Nie, głupku. To jest Phil. Steve to chleb.
Zostałem wychowany z dala od religii. Zawsze uważałem się za ateistę.
Oczywiście karą za to była informacja, że jestem synem nordyckiego bóstwa, wędrówka w wikińskie zaświaty oraz wystawienie zwłok w kiczowatej ekumenicznej kaplicy. Jeśli istnieje jakiś Bóg Wszechmogący, jakaś główna szycha wszechświata, to pewnie zaśmiewa się teraz do rozpuku.
Po raz milionowy miałem ochotę odnaleźć mojego hasającego po lasach tatę i mu przyłożyć.
Nazywam się Magnus Chase. Mam szesnaście lat. Oto opowieść o tym, jak moje życie stało się jeszcze gorsze, od kiedy dałem się zabić.
- A zatem ten koń jest twoim bratankiem, Sam?
Rzuciła mi gniewne spojrzenie.
- Dajmy sobie z tym spokój.
- Jak twój ojciec mógł spłodzić konia?
Blitzen odchrząknął.
- Prawdę mówiąc, Loki jest matką Sleipnira.
- Że co...?
Niepotrzebnie zabity, niedobrze wybrany
Bohater - Walchalli nie zamkną go ściany.
W dziewięć dni na wschód słońcu powędrować pora,
Zanim Miecz Lata z więzów uwolni potwora.
- Zazwyczaj moi podwładni nie zadają tylu pytań.
Blitz odchrząknął.
- Prawdę mówiąc, zadajemy, szefie. Ale ty nas ignorujesz.
- Aż się zarumieniłem - burknąłem. - Och, nie, zaraz. To krew na mojej twarzy.
Domyślam się - wskazałem na Blitza - że ty jesteś krasnoludem?
- Typowe - mruknął ponuro Blitz. - Zakładasz, że jestem krasnoludem, ponieważ jestem niski.
- A więc nie jesteś krasnoludem?
Westchnął.
- Nie. Jestem krasnoludem.
Super. Moim tatą jest nieważny bóg, który hasa sobie po lasach. Zapewne odpadł wcześnie w ostatniej edycji Tańca z bogami.
Hearthstone zamigał: Chwalipięta.
Thor beknął.
- Co ten elf powiedział? Nie mówię po gestykuliańsku.
-Będziemy potrzebowali wielkiej armii, kiedy nadejdzie Ragnarok.
- Ragnarok - powtórzyłem.
- Sądny Dzień - wyjaśniła Sam - Kiedy wszystkie dziewięć światów zostanie zniszczone w wielkim ogniu, a armie bogów i olbrzymów spotkają się po raz ostatni w bitwie.
- Och. Ten Ragnarok.
- Przepowiednia Norn. Dziewięć dni, bla bla bla.
Z uszu Mimira popłynęła woda.
- Jestem dziwnie przekonany, że one nie powiedziały: "bla bla bla".