cytaty z książek autora "Aharon Appelfeld"
Niekiedy spojrzenie ma większą moc niż słowo. Czasem może dodać sił.
Ale teraz już wiem: żadna inna kobieta nie znała mojej duszy tak jak Bella. Od tamtego czasu miałem wiele kobiet, nieraz bardzo pociągających, jednak prawdziwej ciszy zaznałem tylko przy Belli. Dziś już wiem, jak wiele udawania jest w rozmowie. Zaufanie wzbudza we mnie tylko człowiek milczący.
Komisja na pewno zacznie rozpatrywać odwołania. Należy założyć, że podczas tej nie do końca przemyślanej akcji popełniono niemało błędów.
Truda nie szczędzi szczegółów. Nie ma drugiego tak pięknego kraju jak Polska. Powietrze nigdzie nie jest tak świeże.
- A język? Przecież ja nie mówię po żydowsku.
- Nie ma nic łatwiejszego niż nauczyć się żydowskiego. To prosty i ładny język. Również polska mowa jest piękna.
Nie rozumiem, jakie przestępstwo popełniłem, że wygnano mnie z własnego domu. Powiedzcie mi proszę.
Muzycy bezwstydnie ładowali do swoich bagaży hotelowe serwisy i srebrną zastawę. Semicki zapytał ich, po co to robią. W Polsce ludzie nie jadają na porcelanie.
Z całej jego postaci emanowała już tylko starość, teraz wyraźnie widoczna.
- Ośmielę się zadać pytanie natury osobistej – rzekł piekarz. - Pracowałem tu bez przerwy przez 30 lat. Czy moja emerytura zostanie uznana również tam?
- Wszystko będzie honorowane – zapewnił Papenheim – Ludzie nie zostaną skrzywdzeni.
- Tak też myślałem.
Przy wejściu do cukierni stał sędziwy piekarz w niebieskim garniturze. Długie lata, spędzone w cieniu właściciela, zabiły w nim najmniejszy przejaw własnej woli. Na jego długiej twarzy malował się wyraz zupełnej bezradności.
Klienci zaopatrywali się przede wszystkim w duże ilości leków nasennych i uspokajających.
Pamięć jest moim nieszczęściem. To zapieczętowana studnia, z której - jak mówi stara sentencja - nie wycieknie ani jedna kropla. Nic jej nie zniszczy. Moja pamięć jest jak potężna machina, przechowująca i przywołująca bez przerwy utracone lata i twarze. Dawniej wierzyłem, że podróże stępią moją pamięć. Myliłem się. [...] Gdyby nie pamięć moje życie byłoby inne - lepsze, przynajmniej mnie wie tak wydaje.
Pamięć wypełnia mnie całego, niemal dławi, nawet gdy śpię. Pamięć zapuściła korzenie w całym mym ciele, najmniejsza rana, najmniejsze draśnięcie przywołuje nadmiar obrazów. W ostatnich latach nauczyłem wie trochę to zło zwalczać. Na przykład kieliszek koniaku potrafi na jakiś czas uwolnić mnie od mojej pamięci. I wtedy czuję taką ulgę, jakby przeszedł mi silny ból zęba.
Śmierć bawi tam swobodnie, bez przeszkód, podobnie w ogrodzie różanym i w salonie. Rozmawia się z nią jak z każdą inną żyjącą istotą, żartując lub przymilając się. A gdy wybija godzina, znika się z tego świata, czasami jęcząc i krzycząc, innym razem dyskretnie i po cichu.
Człowiek siedzi w fotelu, słucha muzyki, przegląda kolorowe magazyny i marzy o Polsce. A Polska, obca i daleka, przybiera w końcu postać idyllicznej, sielankowej wizji, krainy bez zmartwień i trosk.
- Wracamy do Polski? – wybuchnął śmiechem – A ja przecież kiedyś stamtąd uciekłem.
- Wszyscy byliśmy kiedyś w Polsce i wszyscy kiedyś do niej wrócimy – oświadczył Papenheim.
Tymczasem wiosna robiła swoje.Doktor Schutz adorował gimnazjalistkę jak młodzieniec.
Lubiła sposób ich recytacji i w puste wiosenne noce szeptała odurzające strofy Rilkego jak ktoś,kto pije w samotności mocny alkohol.
Starszy kelner siedział w kącie.Był w czarnym garniturze,który wkładał rzadko,tylko przy wyjątkowych okazjach.Nie wiadomo dlaczego wyglądał na człowieka,w którym wygasł już ogień życia.
Zaledwie kilka dni temu ludzie siedzieli w ciepłych domach,zajmowali się swoimi interesami,które przynosiły niezły zysk.Teraz stoją tutaj,bezbronni.Stracili wszystko jak w złym śnie.
Przecież zawsze istnieje taka instancja apelacyjna.Żadna instytucja nie może robić,co jej się żywnie podoba.Istnieją określone procedury.
Podczas tych ostatnich dni światło w Badenheimie rozsiewało słaby,żółtawy blask.
Na zakończenie sezonu podano złocisty cydr,trunek delikatny i wywołujący przypływ subtelnej melancholii.
Po południu wszyscy idą do wydziału sanitarnego.W sklepiku z pamiątkami jest już w sprzedaży duża mapa Polski.Poszukiwacze przygód z entuzjazmem opowiadają o Wiśle i Tatrach.
A teraz na tym samym placu trwały zapisy na wyjazd do Polski.Szczegóły nie były znane.Pappenheim żartował,co za różnica,tu czy ówdzie.
Wydaje się, że tylko człowiek wierzący zaznaje prawdziwego uspokojenia.
Jeśli już komuś należy się tytuł „wielkiego Żyda”, to z pewnością Karlowi Krausowi; on przywrócił satyrze godne jej miejsce.
- Nie rozumiem – zdziwił się major - czy panuje tu epidemia?
-Epidemia żydostwa.
- Nadal widzę siebie jako wolnego obywatela austriackiego. Do Polski trzeba wysyłać polskich Żydów. Oni wracają do swojego kraju. To, że się znalazłem wśród nich, to nieporozumienie. Zwykłe nieporozumienie.