cytaty z książek autora "Ota Pavel"
Najwspanialsi ludzie są zawsze najskromniejsi. Jedynie głupcy i ubodzy duchem czują potrzebę mówienia o sobie, żeby urosnąć we własnych oczach.
Można powiedzieć, że słońce jest często wielką żółtą pigułką od niebiańskich psychiatrów, która rozpędza smutek i wytwarza różowy nastrój. Słońce działa niekiedy skuteczniej niż szwajcarskie proszki noveril czy amerykańskie aventyl HCI. Słońce jest także żółtym ręcznikiem frotte, który nas samoczynnie wyciera do sucha. Słońce również dostaje się nam do krwi, by ogrzać nasze serca, kiedy są zimne jak psi nochal.
Najgorzej, gdy za pomocą proszków doprowadzają człowieka do stanu, w którym zdaje sobie sprawę, że jest wariatem. Oczy zasnuwa smutek, człowiek już wie, że nie jest Chrystusem, ale biedakiem, któremu brak zdrowych zmysłów czyniących z człowieka człowieka.
My chłopaki - a było nas trzech - bardzo chętnie jeździliśmy w okolice krzywoklackiego zamku. Wówczas nie wiedziałem dlaczego, dziś wiem. Mój tatuś już wtedy zrozumiał, że kiedyś mogę zobaczyć bulwary Paryża i drapacze chmur Nowego Jorku, ale już nigdy nie będę mógł całymi tygodniami mieszkać w chacie, gdzie pachnie w piecu chleb, a w kierzance ubija się masło, bo obok tych chałup będą kiedyś parkować skody, a w środku migotać telewizory, i podadzą tu człowiekowi kiepską czarną kawę i niedopieczony chleb.
Najbardziej lubiłem łowić w pojedynkę. Być sam na sam z rzeką. Denerwował mnie wówczas ludzki chód, nieznośne się stawało czyjeś gadanie, które było jak gdyby sprzeczne z naturą. Do pasji mnie doprowadzało, kiedy ktoś trajkotał o rzeczach bzdurnych i nieważnych w otoczeniu przyrody, która mówiła jasnym i prostym językiem jedynie o pięknie, miłości, nienawiści, żywieniu się i umieraniu. Jak gdyby to, co nieistotne, ktoś z przyrody wykreślił.
Niebo człowiek widzi, las może przepatrzeć, ale prawdziwej rzeki nigdy się nie przejrzy. Do prawdziwej rzeki zagląda się jedynie wędką.
Rano nad wodą wszystko człowieka cieszy, gdyż dzień mu jeszcze nie spowszedniał i nikt mu go jeszcze nie zdążył zatruć.
Nie każdy wie, że większą sztuką jest iść powoli i rozglądać się wokół siebie, niż gnać szybko i niczego nie zrozumieć.
I teraz już wiem, że człowiek w swej ciągłej gonitwie i pośpiechu powinien spokojnie wysiąść z zatłoczonego tramwaju, do którego ledwo udało mu się wcisnąć, i pójść na przykład do kwiaciarni. Że powinien pomachać niebieskim balonikiem na znak, że wciąż żyje.
Jeśli chcesz być szczęśliwy godzinę, to się upij.
Jeśli chcesz być szczęśliwy trzy dni, to się ożeń.
Jeśli chcesz być szczęśliwy całe życie, zostań rybakiem.
Tak właśnie umarł mój tatuś, tak samo umarł Hubert. A wcale nie byli tacy starzy, mieli zamiar jeszcze czegoś dokonać, a dopiero potem odpocząć. Jednakże byli zmęczeni, mieli dobre serce, a dobre serce rozdaje się pospiesznie, aż nic z niego nie pozostaje.
Podobno miał tak dobre serce, że nikomu go nigdy nie okazywał.
Można powiedzieć, że słońce jest często wielką żółtą pigułką od niebiańskich psychiatrów, która rozpędza smutek i wytwarza różowy nastrój.
Wreszcie doszedłem do tego właściwego słowa: wolność. Rybołówstwo to przede wszystkim wolność. Iść całe kilometry za pstrągami, pić wodę ze źródeł, być samotnym i wolnym przynajmniej godzinę, dzień albo nawet tygodnie i miesiące. Wolnym od telewizji, gazet, radia i cywilizacji.
Dopiero słońce przywróciło nam dobry humor. Można powiedzieć, że słońce jest często wielką żółtą pigułką od niebiańskich psychiatrów, która rozpędza smutek i wytwarza różowy nastrój. Słońce działa niekiedy skuteczniej niż szwajcarskie proszki noveril czy amerykański aventyl HCl. Słońce jest także żółtym ręcznikiem frotte, który nas samoczynnie wyciera do sucha. Słońce również dostaje się nam do krwi, by ogrzać nasze serca, kiedy są zimne jak psi nochal.
Becherowka podobno jest dobra na wszystko.
Na zaziębienie, na katarakty, na łapówki.
Podszedłem do tej starej, ulubionej wierzby karpia. Zaczynało być na dobre ciemno, a w jej spróchniałym pniu błysnęło jakieś światełko, jakby kogoś witała albo żegnała. Nie czułem się już taki samotny. Wieśniacy słusznie mawiali, że drzewa są żywe i bezsilne tak jak dzieci i płochliwa zwierzyna.
Jego matka, ostra jak nóż, mnie zabije. Przecież sama mówi o sobie: „Ja nie jestem surowa, ja jestem zołza!”.
Najwspanialsi ludzie zawsze są najskromniejsi. Jedynie głupcy i ubodzy duchem czują potrzebę mówienia o sobie, żeby urosnąć we własnych oczach.
Człowiek jest szanowany proporcjonalnie do tego, na ile jest społeczeństwu potrzebny.
(…) ludzie chcą na własne oczy widzieć śmierć swojego wroga i wcale sobie nie życzą, aby leciał umierać gdzieś na uboczu.
Pewnie siedzi tam do dzisiaj, sprytnie znalazł sobie kącik, w którym jest szczęśliwy, podczas gdy inni mają nadzieję, że taki kącik czeka na nich w niebie.
Kiedy czułem się lepiej, myślałem o tym,co w życiu było najpiękniejsze. Nie myślałem o miłości ani o swoich wędrówkach po świecie. (...)Znów chadzałem nad potoki, rzeki, stawy i zapory. Uświadomiłem sobie, że to były najpiękniejsze chwile, jakie przeżyłem.
Ci najwspanialsi ludzie sa najskromniejsi. Tylko glupcy i biedacy musza o sobie ciagle mowic, zeby rosnac w swoich oczach.
Przyszedłeś za późno. Twoje dzieciństwo skończyło się.
Właściwie rzucił mnie w te góry tak, jak wrzuca się kogoś do wody, żeby nauczył się pływać. O mało przy tym nie zginąłem, ale jemu było najwyraźniej wszystko jedno. Według niego człowiek ma prawo zginąć przy pracy.
Początkującym często czytali razem z kierownikiem sekcji Lukasem fragment książki ojca alpinistów Juliusa Kugy'ego: "...dojrzałem do stwierdzenia, że alpinista ma w górach żyć, a nie umierać, śmierć w górach nie zawsze jest bohaterskim końcem, ale często wielką głupotą".
Można powiedzieć, że słońce jest często wielką żółtą pigułką od niebiańskich psychiatrów, która rozpędza smutek i wytwarza różowy nastrój. Słońce jest żółtym ręcznikiem frotté, który nas samoczynnie wyciera do sucha. Słońce również dostaje nam się do krwi, by ogrzać nasze serca, kiedy są zimne jak psi nochal.
Po długim marszu dobrnęliśmy do Palouka. Tatuś postawił na ziemię sznycelkówkę ze strzelbami, po czym wyjął z plecaka sznur. Obrócił się do mnie i znowu powiedział:
- Piękna noc. Tak je uraczymy, że się z tego posrają.
Mnie cała ta historia przyniosła tę jedyną korzyść, że cokolwiek zrozumiałem znaczenie słowa pumperdentlich. To taka rzecz, co jest wspaniała, a przy tym gówno warta.