cytaty z książek autora "Ernesto Sábato"
Doświadczenie mnie nauczyło, że to, co mnie się wydaje jasne, prawie nigdy nie jest jasne dla reszty moich bliźnich. Jestem już tak zrażony, że obecnie tysiąc razy zastanawiam się i waham, zanim się zdecyduję na wyłożenie, usprawiedliwienie czy wyjaśnienie jakiejkolwiek mej czynności, co prawie zawsze kończy się na zamknięciu w sobie i milczeniu.
A więc jeszcze raz popełniłem głupstwo przez ten mój niemądry zwyczaj pisania listów spontanicznie i wysyłania ich natychmiast. Ważne listy należy przetrzymać co najmniej przez dzień, póki się nie przemyśli wszystkich możliwych skutków.
Rzecz dziwna i paradoksalna na pozór: pesymiści, ludzie rozczarowani, nie są stale i absolutnie pozbawieni nadziei; skłonni są raczej do pewnego stopnia wskrzesić ją w każdej chwili, lecz wskutek pewnego rodzaju metafizycznego wstydu ukrywają to skrzętnie pod czarną maską zgorzknienia, jak gdyby pesymizm, chcąc zachować swoją moc i aktywność, wymagał od czasu do czasu nowych brutalnych rozczarowań”.
(...) niestety żyjemy tak, jakbyśmy pisali coś na brudno. Pisarz może poprawić tekst, jeśli mu się nie udał, albo go wyrzucić na śmietnik. W życiu to niemożliwe, co się przeżyło, nie da się już naprawić ani oczyścić, ani wyrzucić.
Rozmyślanie abstrakcyjne, nawet gdyby odnosiło się do problemów ludzkich, nie może służyć ku pocieszeniu człowieka, nie koi smutku i udręki istoty z krwi i kości, wznoszącej pełne męki spojrzenie (ku czemu? na kogo?), istoty, którą tylko nadzieja utrzymuje przy życiu. Na szczęście bowiem w człowieku jest nie sama tylko rozpacz, ale także wiara i nadzieja; nie tylko śmierć, lecz również pragnienie życia, i nie samotność jedynie, ale także chwile wspólnoty i miłości. Bo gdyby przeważała w nas rozpacz, wszyscy szukalibyśmy samobójczej śmierci”.
straszną rzeczą jest ujrzeć człowieka, który sądzi, że jest sam; jest w nim wtedy coś tragicznego, może nawet coś świętego, a równocześnie zawstydzającego. Stale nosi maskę, ale nie zawsze tę samą, zmienia się ją stosownie do ról, które w życiu mamy wyznaczone: roli profesora, kochanka, intelektualisty, zdradzonego męża, bohatera lub czułego brata. Jaką jednak wkładasz maskę lub też która maska ci pozostaje, kiedy jesteś samotny, kiedy sądzisz, że nikt ciebie nie widzi, nie słyszy, niczego od ciebie nie wymaga, o nic nie prosi, o niczym nie zawiadamia? Sakralny charakter takiej chwili przypisać należy zapewne temu, że człowiek znajduje się wtedy sam na sam z Bogiem albo przynajmniej sam na sam ze swoim nieubłaganym sumieniem. I nikt chyba nie wybaczy, jeśli przychwycić go na tej ostatecznej i istotnej nagości twarzy, najbardziej istotnej ze wszystkich nagości, gdyż pokazuje bezbronną duszę”.
Ogarnęło mnie nagłe przerażenie, gdy doszedłem do tych krańcowych wniosków, a wszystko to przez ten mój przeklęty zwyczaj analizowania faktów i słów.
[…]sztuka naszej epoki, ta napięta i rozdarta sztuka, rodzi się z naszej rozterki, z naszego niepokoju i niedosytu. Jest ona jakby próbą pogodzenia ludzi, plemienia słabych, niespokojnych i tęskniących stworzeń, ze światem. Zwierzętom nie jest to potrzebne; wystarcza im samo życie, gdyż biegnie ono zgodnie z ich atawistycznymi potrzebami. […] Człowiek zaś, w chwili kiedy stanął na tylnych łapach i wyostrzony kamień zmienił w pierwszą siekierę, zbudował fundamenty swojej wielkości, jednocześnie stworzył podstawy własnego niepokoju: albowiem rękami swoimi oraz narzędziami przez nie wytworzonymi wzniósł potężną a dziwną budowlę zwaną kulturą i w ten sposób dał początek swojej rozterce, przestał bowiem już być prostym zwierzęciem, a jeszcze nie zaczął być bogiem, jak tego pragnie jego umysł. Dwoista a nieszczęsna ta istota żyje i porusza się pomiędzy ziemią zwierząt a niebem bogów, utraciła bowiem ziemski raj niewinności, a nie osiągnęła niebieskiego raju zbawienia. Cierpiąca i chora na umyśle istota zapytała po raz pierwszy o przyczynę swego istnienia. I tak ręce, a później siekiera i ogień, a jeszcze później wiedza i technika dzień po dniu drążą coraz głębszą przepaść pomiędzy człowiekiem a gatunkiem, od którego pochodzi, i jego zoologicznym szczęściem. Ostatnim etapem tego szaleńczego biegu jest miasto, najwyższy wyraz jego dumy i najwyższa forma jego alienacji”.
Bo nie ma absolutnego szczęścia, myślał. Chwytamy je w ulotnych i kruchych chwilach, a sztuka uwiecznia (pragnie uwiecznić) te chwile miłości i uniesienia; bo wszystkie nasze nadzieje przeobrażają się wcześniej czy później w marną rzeczywistość, bo wszyscy jesteśmy w jakiś sposób sfrustrowani, a jeżeli w czymś triumfujemy, to w czymś innym przegrywamy, gdyż frustracja jest nieuniknionym losem wszelkiej istoty, która się urodziła, aby umrzeć; bo wszyscy jesteśmy samotni albo nimi zostaniemy: kochanek bez ukochanej,ojciec bez synów, synowie bez ojca, i czysty rewolucjonista w obliczu smutnej realizacji tych ideałów, których bronił przed laty, dla których znosił tortury; bo całe życie jest wiecznym nieporozumieniem: nie kochamy spotkanego na naszej drodze, kiedy on nas kocha, a kochamy, kiedy on nas już nie kocha, albo gdy umrze, kiedy nasza miłość nie jest mu już potrzebna, bo to, co było, nie stanie się na nowo; a rzeczy i ludzie nie są tym, czym kiedyś były, i dom naszego dzieciństwa nie jest już tym, w którym ukrywaliśmy nasze skarby i tajemnice; bo ojciec umiera, nie powiedziawszy nam słów może zasadniczych, a gdy go rozumiemy, nie ma go już wśród nas i nie możemy uleczyć jego dawnych smutków i starych nieporozumień; bo wieś się zmieniła, a w szkole, gdzie uczyliśmy się czytać, nie ma już tych rycin, co pobudzały nasze marzenia, i cyrki zostały wyparte przez telewizję i nie ma już harmonijek, a plac dziecięcych zabaw jest śmiesznie mały, kiedy go po latach oglądamy.
Nigdzie nie jesteśmy tak samotni jak w windzie i prze lustrem, która jest milczącym lecz nieubłaganym spowiednikiem, krótkotrwałym konfesjonałem świata pozbawionego świętości, świata Plastiki i Komputera.
Za późno, niestety, staramy się zrozumieć tych, co są obok nas, a kiedy zaczynamy nabierać pojęcia o trudnym zawodzie, jakim jest życie, przychodzi nam umierać i okazuje się, że odeszli już ci, wobec których najgoręcej pragnęlibyśmy nabytą wiedzę zastosować.
Pośród szczątków twojego ciała,
wśród wygłodzonego robactwa,
nawet tu pozostanie moja dusza,
jak dawny mieszkaniec spustoszonego kraju,
bez domu i bez ojczyzny,
jak sierota, co szuka drogich istot,
pośród obcych krzyków
i gruzów.
Powiedzenie „wszystko w przeszłości było lepsze” nie dowodzi, że dawniej zdarzało się mniej rzeczy złych, raczej wskazuje na to, że ludzie, na szczęście o nich zapominają (…) Ja, na przykład, zwykle pamiętam raczej zdarzenia złe, więc mógłbym z powodzeniem twierdzić, że „wszystko w przeszłości było gorsze”, gdyby nie to, że teraźniejszość wydaje mi się równie straszna jak przeszłość.
- Pan się skarży, a przecież krytycy zawsze wysoko oceniali pana twórczość.
Byłem dotknięty.
- Tym gorzej dla mnie. Nie rozumie pani? Właśnie to mnie zawsze napawało goryczą, bo jest wskaźnikiem, że idę niewłaściwą drogą.
W czasach, kiedy miałem wielu przyjaciół, bardzo często wyśmiewano moją manię obierania sobie dróg najbardziej zawiłych. Ja zaś pytam: d l a c z e g o r z e c z y w i s t o ś ć m i a ł a b y b y ć p r o s t a? Doświadczenie mnie nauczyło, że prawie nigdy taka nie jest.
Zawsze darzyłem ludzi antypatią, a nawet uczuciem obrzydzenia. Szczególnie odpychał mnie tłum ludzki. Nigdy na przykład nie lubiłem plaż, zawodów piłkarskich, wyścigów konnych, wszelkiego rodzaju tłumnych manifestacji. Poszczególnych ludzi, zwłaszcza kobiety, lubiłem.
Podczas gdy jedna moja połowa prowadzi mnie do czynów wzniosłych i pięknych, druga odsłania fałsz, hipokryzję i kłamliwą szlachetność; podczas gdy jedna każe mi znieważać człowieka, ta druga lituje się nad nim i oskarża mnie samego o to, co chciałem wytknąć innym; podczas gdy jedna pokazuje mi piękno świata, druga odsłania jego brzydotę i śmieszność wszelkiego poczucia szczęścia.
Odczuwam również pewną satysfakcję, widząc własną miernotę i przekonując się, że nie jestem lepszy od otaczających mnie nieczystych potworów.
Tak właśnie udziela się szczęście. (...). W okruchach, chwilami. W młodości czeka się na wielkie szczęście, na jakieś szczęście ogromne i absolutne. A w oczekiwaniu na to zjawisko gubi się maleńkie szczęścia, jedyne jakie istnieją, albo się ich nie docenia.
Widzę, że problem się komplikuje, ale nie widzę sposobu uproszczenia go. Zresztą, jeśli ktoś chce w tym miejscu przerwać czytanie mojego opowiadania, może to zrobić licząc na moją całkowitą aprobatę.
Oferujemy usługi naszych zdolnych i doświadczonych słuchaczy. Za umiarkowaną opłatą wysłuchają wszystkiego, co zechcemy powiedzieć. Podczas słuchania twarze naszych słuchaczy wyrażają zainteresowanie, litość, sympatię, zrozumienie, nienawiść, rozpacz, wściekłość lub radość, w zależności od wymogów chwili. Adwokaci i politycy, prezesi klubów i księża wiele korzystają wygłaszając dla próby przemówienia wobec naszych ekspertów. Zapraszamy również osoby samotne, które nie mają z kim rozmawiać. Każdy może nie krępując się przedstawić im swoje problemy domowe bądź seksualne, swoje pomysły i wynalazki, bez obawy pogwałcenia tajemnicy. Dla potwierdzenia służymy licznymi świadectwami. Popuść wodze uczuciom wobec naszego słuchacza, a rychło zauważysz dobroczynne skutki. Southern Listening Bureau, Little Rock, Arkansas.