cytaty z książek autora "T.L. Swan"
Nie pozwól odejść miłości swojego życia tylko dlatego, że boisz się, że możesz ją stracić.
Ona jest moim światłem, moją miłością, moją bratnią duszą. Ma na imię Brielle i od chwili, gdy ją spotkałem, wiedziałem, że jest tą jedyną.
Chciałam, aby był moim szefem, kochankiem… chłopakiem.
Chciałam pełen pakiet, z dziećmi i z całą resztą.
Macie tylko jedno życie, więc musicie złapać je obiema rękami.
Czasami przychodzą w życiu takie chwile, które na zawsze zapamiętasz i od razu o tym wiesz. Pewne przejmujące sytuacje, które nas kształtują i znacząco wpływająna naszą przyszłość.
Kiedy już myślisz, że gorzej być nie może, piekło się otwiera i udowadnia, jak dalece się mylisz.
Oglądałam wczoraj Johna Wicka i uśmiechałam się przez cały seans...to chyba wiele mówi o obecnym stanie mojego umysłu.
Musisz poczuć się niekomfortowo, żeby czegoś się nauczyć.
Wiem, że tylko ona jest w stanie mnie pokonać. Jest moją jedyną słabością. A ja nie mogę sobie pozwolić na słabości. Ani teraz, ani nigdy.
Nie szukałam kogoś takiego, a jednak okazał się wszystkim, czego potrzebowałam.
Nie ma nic gorszego od udawania radości i wesołości, gdy w środku konasz.
Boję się, że przeznaczenie przyszło po mnie akurat, gdy znalazłem kobietę, która daje mi szczęście.
Wyginam kąciki ust w ironicznym uśmiechu. Ten koleś jest
wyjątkowo szczery i otwarty. Nie udaje kogoś, kim nie jest. To
rzadko spotykane.
To, jak na mnie patrzy, sprawia, że jeszcze bardziej boli świadomość, że nam się nie powiodło. Od dawna trzymałam się nadziei, że to był tylko sen, ale niestety okazuje się, że łącząca nas chemia nie była tylko moim wymysłem.
Nie ma nic gorszego od udawania radości i wesołości, gdy w środku kochasz.
- Idę wziąć prysznic, a ty w tym czasie zdecyduj, której z nas pragniesz – oznajmiam sarkastycznie.
Odrzuca głowę do tyłu z obrzydzeniem.
- I to niby ja dramatyzuję… - wzdycha gniewnie. - Powinnaś dostać Oscara.
- Jeśli nie mnie, Spencer, to wyjdź - mówię. - Zostań sobie na noc gdzieś indziej.
Prostuje się.
- To mój dom. Nie możesz mnie wyrzucić z mojego własnego domu.
- Właśnie to zrobiłam. I wiesz co? Wprowadzam się tu.
- Nie patrz na mnie, jakbyś mnie pragnął... jeśli nie pragniesz - mruczę w ciszę.
- Wiesz, jesteś jedyną osobą, która uważa, że mam na to dość sił – wyznaję.
Znów zaczyna prowadzić mnie w tańcu.
- Czy nie po to ma się chłopaka? Aby wierzył w swoją dziewczynę?
Uśmiecham się i całuję go.
- Cieszę się, że się poznaliśmy, Spencerze Jonesie.
- Ja też, aniele. Ja też.
Wracają do mnie okrutne słowa wyczytane w Google’u, o tym, że prasa nazywa go pieszczotliwie Casanovą Milesem, bo potrafi skłonić kobiety do wszystkiego.
Żebyście wiedzieli, do cholery.
A teraz i ja jestem jedną z tych kobiet… Zabijcie mnie!
Uczucie między nami jest silne, na pewno to miłość, chociaż mam wrażenie, jakbyśmy znali się dopiero od dwóch minut.
Ale to były idealne dwie minuty.
- Panowie - zwraca się do sporej grupy mężczyzn. - Na pewno ucieszy was wiadomość, że w drodze powrotnej z baru wziąłem ślub. Poznajcie moją nową żonę.
- Ben, to jeden z tych momentów, w których musisz się otworzyć i wpuścić mnie do środka. Jak mam cię poznać, skoro nie chcesz mi nic o sobie powiedzieć? - uśmiecham się łagodnie i ściskam go za rękę.
- Czyli mówisz, że możesz posu*wać Australijkę… ale jej nie poślubisz? - szepczę, czując, jak w oczach wzbierają mi łzy.
Posyła mi zimne spojrzenie.
- Przykro mi.
- Ożenisz się z Włoszką. I to ona urodzi twoje dzieci, a ja będę twoją dziewczyną na boku?
Wiem natomiast, że niestety - mogę to już oficjalnie przyznać - nadal jestem w nim zakochana. Kocham każdy kawałeczek jego poturbowanej tożsamości.
- Ben, dopuść mnie do siebie.
Wsuwa mi palec pod brodę, żebym spojrzała mu prosto
w oczy.
- Didge, jestem tutaj – szepcze. - I nigdzie się nie wybieram.
- Ben, chcę cię całego, z całym bagażem, a nie tylko te elementy, które postanowisz mi pokazać.