cytaty z książek autora "Michael Connelly"
-Kiedy o tym rozmawialiśmy, powiedział mi o "teorii jednej kuli". Wiesz co to jest?
- Jak z zabójstwem Kennedy'ego? - zażartowałem
- Nie, jak z miłością życia, Każdy ma gdzieś tę jedną osobę. Jedną kulę. I jeśli w życiu dopisze ci szczeście, to tę osobę spotkasz. A gdy ją spotkasz, gdy dostaniesz prosto w serce, wtedy nie bedzie nikogo innego. Nieważne, co się stanie - śmierć, rozwód, obojętność, cokolwiek - nikt nigdy nie zastąpi tej osoby. To teoria jednej kuli.
To miasto to cmentarzysko. I wszystkie kości czekają na swoją kolej.
- I popatrz co się z nami stało. Ty poszedłeś swoją drogą, ja swoją. Chyba karmiłem nie tego psa.
- To znaczy? Jakiego psa?
- Nie pamiętasz. W McLaren było takie powiedzenie, że każdy człowiek ma w sobie dwa psy. Dobrego i złego. Psy cały czas żrą się ze sobą, bo tylko jeden może być psem alfa, przywódcą stada.
- I co?
- I wygrywa ten, którego chcesz karmić. Ja karmiłem niewłaściwego. Ty karmiłeś tego co trzeba.
W polityce, w sądzie, w życiu nikt nie daje przeciwnikowi do ręki pałki, którą sam może dostać po łbie.
Każdy ma klatkę chroniącą przed rekinami. Ci, którzy otwierają drzwi i wychodzą na zewnątrz, robią to na własne ryzyko.
Pomyślał o wewnętrznych bliznach powstałych od walenia w niewidzialne mury.
Przeszłość, nawet pogrzebana zwykła wynurzać się z powrotem na powierzchnię. Zawsze tuż pod nogami.
- (...) Kiedyś powiedział mi o "teorii jednego pocisku". Wiesz, co to jest?
- Tak jak w zamachu na Kennedy'ego?
Dała mi figlarnego kuksańca.
- Nie. Chodzi o miłość twojego życia. Że każdy ma gdzieś na świecie tylko tę jedną właściwą osobę. Jeden pocisk. Jeśli szczęście ci dopisze, spotkasz tę osobę. A gdy dojdzie do takiego spotkania, to jest tak, jakbyś został trafiony w pierś. W serce. Nikt inny się nie liczy. Cokolwiek by się działo: rozwód, śmierć, niewierność. Nikt inny nie zastąpi tej osoby.
Był to sekret, który na zawsze pozostanie fragmentem tajemnicy.
Życie to dążenie do zbawienia. Poszukiwanie odkupienia.
-Karmiłeś nie tego psa - powiedział.
-Co to znaczy?
-Każdy ma w życiu wybór, a Ty dokonałeś niewłaściwego. Problem w tym, że za swoje błędy nie płacimy sami. Ciągniemy za sobą innych.
Czuł straszny ból. Jakby w środku czoła tkwiła siekiera.
Niesłabnący ból.
Czekał aż ktoś go powstrzyma. Uchroni przed bólem. Ale nikt nie przychodził. Nikt go nie słyszał.
Czekał w ciemności.
Badam kości. Rusztowanie życia. I doszedłem do wniosku, że istnieje coś więcej niż tylko krew, kości i tkanki. Istnieje coś, co jest naszym spoiwem. Mam w sobie coś, czego nigdy nie zobaczę na prześwietleniu, a dzięki czemu funkcjonuję. Dlatego właśnie kiedy spotykam kogoś, kto w miejscu mojej wiary ma pustkę, boję się o niego.
Czy było kiedyś coś takiego, co tkwiłoby w tobie tak głęboko, stanowiło przyczynę twojego istnienia? Każdy kryje w sercu jakąś niezaprzeczalną prawdę.
- Harry opowiedz mi o czarnym echu. Mówiłeś o tym parę dni temu. Co to znaczy? (...)
- Nie ma nic specjalnego do opowiadania. Tak nazywaliśmy coś nieuchwytnego...
- Nieuchwytnego?
- Nie ma na to słowa, więc sami je wymyśliliśmy. To mrok, wilgotna pustka, którą czuje się, siedząc samotnie na dole, w tunelu. Jakby się było martwym i pochowanym w ciemnościach. Ale człowiek dalej żyje i jest przerażony. Własny oddech odbija się echem w ciemnościach, wystarczająco głośno, by zdradzić twą obecność. Tak się przynajmniej wydawało. Trudno to wytłumaczy. To... czarne echo.
- Myślisz, że możesz być sam na świecie i nie czuć się samotnym? - Przez chwilę nie odpowiadał.
- Czy jesteś sam czy samotny, Harry? - spytała znów. Myślał o tym przez pewien czas, jej palce delikatnie dotykały tatuażu na jego ramieniu.
- Nie wiem, kim jestem - wyszeptał wreszcie - Przyzwyczajamy się do rzeczy takich, jakimi są. A ja zawsze byłem sam. Chyba dlatego byłem też samotny. Już nie jestem.
Bez względu na to, co stanie się ze światem, zawsze będą potrzebni bohaterowie.
Czasami czuł, że on traktuje sprawy właściwie, a wszyscy pozostali zbyt lekceważąco.
Miło jest wtedy, gdy nie trzeba z kimś rozmawiać, by dobrze się czuć w jego towarzystwie.
Sprawy dotyczące dzieci były okropne. Dręczyły człowieka. Nie istniała kamizelka kuloodporna dość gruba, bu uchronić od zadawanych przez nie ran. Sprawy dzieci powodowały, że do człowieka docierało, iż świat jest pełen zagubionego światła.
Każdy ma klatkę chroniącą przed rekinami. Ci, którzy otwierają drzwi i wychodzą na zewnątrz, robią to na własne ryzyko.
W budowanym domu zawsze będą pokoje nawiedzane przez ich duchy.
Możesz pójść w odstawkę lub uciec, skryć się przed światem. Możesz uwierzyć, że jesteś kompletnym outsiderem. Niewinność dziecka sprowadzi cię jednak z powrotem i da ci tarczę radości, byś mógł się osłonić.