cytaty z książki "Korekta"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Siedzieliśmy wciąż przy stole, wymieniając między sobą milczenie.
Narobili sobie dzieci, ale w gruncie rzeczy do posiadania dzieci wcale się nie nadawali, zresztą wcale nie chcieli mieć dzieci, ojciec chciał mieć tylko kogoś, kto odziedziczy majątek, nie dzieci, nie potomków, ale dziedziców.
Zadajemy się z ludźmi, ponieważ mamy z tego korzyść, sądzimy, że w ich towarzystwie uzyskamy jakąś korzyść.
Zamieszkuje tu, pomyślałem, gatunek ludzi znany z wczesnej fazy historii ludzkości, wykluczony z ogólnego postępu, ludzie, którzy nic nie wiedzą, tylko otępiale coś przeczuwają, wciąż zasklepieni w relacji opartej na zaufaniu do natury, choć niebezpiecznej i bolesnej, to przecież gwarantującej przeżycie, natury, na której łup całkowicie są wydani, tak jak ich ojcowie, i dziadowie, i pradziadowie, ponieważ nie mają wyboru.
Cambridge, gdzie z jednej strony wciąż studiował, z drugiej zaś jednocześnie wciąż wykładał, zresztą, jak sam wciąż powtarzał, sam nie bardzo wiedział, czy akurat studiuje, czy wykłada, ponieważ, mówił, kiedy wykładam, w gruncie rzeczy studiuję, kiedy studiuję, w gruncie rzeczy wykładam.
Każdy człowiek nosi w sobie jakąś ideę, która go w końcu zabija.
Wszystko robi się w pośpiechu, w nadmiernym pośpiechu, nikt nie chce ani chwili odczekać, wszystko ma być natychmiast, wszyscy rzucają się bezmyślnie na złamanie karku, gdziekolwiek człowiek spojrzy, wszystko ma być zrobione od razu, w rezultacie czego wszystko robi się w najwyższym stopniu chaotycznie.
Mamy zawsze tylko złudzenie spokoju, w chwili bowiem, w której wstąpić w nas mógłby spokój, mówię „mógłby, mógłby, mógłby”, już znajdujemy się w wielkim niepokoju.
Nie powinniśmy posuwać się do tego, żeby we wszystkim i w każdym i za wszystkim i za każdym, domyślać się czegoś osobliwego, zagadkowego, znaczącego.
Jeżeli mięlibyśmy ustawicznie przypisywać znaczenie wszystkiemu, co spostrzegamy, to znaczy i temu, co się w nas dzieje, do tego robiąc z tego jakąś zagadkę, wcześniej czy później byśmy zwariowali.
Tak zwany kraj ojczysty był bowiem dla niego, tak samo zresztą, jak dla tylu innych stąd pochodzących, niczym innym jak tylko najstraszliwszą karą wymierzaną mu przez całe życie.
Kiedy ktoś zajęty jest myśleniem o sytuacji innych osób, zawsze przynosi to ulgę i jego własną sytuację czyni znośniejszą.
A ponieważ papiery Rotheima, o ile wiem, nie miały żadnych oznakowań, strony nie miały numerów itd., teraz mogłem jedynie oczekiwać, że już nigdy nie zaprowadzę w nich porządku, takie porządkowanie zawsze mnie przecież doprowadza do pasji, szewskiej pasji.
Myślenie moje naturalnie rzecz jasna brało się nie z tego, co dawało mi spokój, tylko z tego, co spokoju nie dawało. To, co wypowiadamy, wtedy kiedy wypowiadamy się całym naszym jestestwem, bierze się zawsze tylko z niepokoju. (…) Tylko bowiem nasze myśli i uczucia, uczucia wynikające z myśli, i myśli wynikające z uczuć, najbardziej się liczą. Spokój to nie życie.
Społeczeństwo to wyłącznie miliony, setki milionów chorujących na siebie samych, nic innego, z tym że jedni, nieszczęśliwi, ci najnieszczęśliwsi, szkalowani i zdradzeni, obrzucani obelgami i szyderstwem, całym ludzkim brudem, z całą podłością wtrącani są za kraty, a drudzy nie.
(Matka) robiła wszystko, co było w jej mocy, żeby od tak zwanych dobrych książek, w gruncie rzeczy jednak w ogóle od książek, trzymać nas wszystkich, a więc i moje rodzeństwo, z daleka.
Do wszystkiego trzeba było nas zmuszać, ponieważ żądano wciąż od nas czegoś, czego nie chcieliśmy robić, nawet jeśli było to coś, czego chcieliśmy, żądano od nas tego akurat w momencie, w którym nie chcieliśmy.
W sztuce dręczenia się osiągnęliśmy już bowiem szczyty niewymuszonej naturalności, nasza wzajemna nienawiść coraz bardziej się pogłębiała i wszystko prognozowało coraz większe możliwości dalszego pogłębiania owej nienawiści.
Siedzimy w milczeniu, kompletnie wyczerpani, nie mając już siły, by się nienawidzić.
Wolno nam widzieć to tylko, co widzimy, a to, co widzimy, jest tylko tym, co widzimy.
Poszanowanie bowiem jest chyba najtrudniejszą formą w stosunkach międzyludzkich, większość ludzi jest kompletnie niezdolna okazywać poszanowanie, a właśnie ono jest najważniejsze, ludzie woleli podziw od poszanowania (…) i tym swoim podziwem u tego podziwianego niszczyli wszystko to, co w nim najwartościowsze.
Tutaj wszelkie wysiłki, by podnieść się, ruszyć, pójść naprzód, muszą spełznąć na niczym, wszędzie, obojętnie w którą stronę człowiek skieruje swój wzrok, wytęży rozum, podejmie wysiłek, zobaczy wyłącznie kres wszelkich wysiłków, by podnieść się, ruszyć, pójść dalej, rozwinąć się.
Tych najbardziej zepchniętych na margines społeczeństwa zawsze darzył sympatią, przestępcy, z którymi nikt nie chce mieć nic wspólnego, mogli być zawsze pewni jego przychylności.