cytaty z książek autora "Łukasz Orbitowski"
Ale chyba są inne duchy, wiesz, takie, co żyją w człowieku obok tych naszych dusz, zwyczajnych. I czegoś tam sobie chcą. Niektóre są ciche, inne głośne. Wrzeszczą, hałasują. To jest nie do wytrzymania. Znaczy, tak mi się wydaje, że z takim duchem w środku strasznie ciężko żyć, zwłaszcza jak on chce czegoś, na co ty nie masz ochoty.
Wie pan, czemu przyjaźń jest taka ważna? Bo to ta część dzieciństwa, którą możemy zabrać ze sobą w dorosłość.
Paląc, odchyla głowę i cmoka, delektuje się zakazaną przyjemnością. Gra zdartą taśmę o starych, dobrych czasach, kiedy mężczyźni mieli mocne, spracowane dłonie,a kobiety szerokie biodra i piersi jak arbuzy. Martwi się przyszłością młodego pokolenia, dorastającego bez wzorców, bez szacunku dla starszych i słowa pisanego, a ja siedzę, piję kawę i przyglądam się Marsjanom goszczącym na naszym ryneczku. Starzejący się punk popija piwko i pochyla się nad swoim dzieciątkiem, a jego żona patrzy na tych dwoje z miłością przerastającą zmęczenie. Dziadyga, pewnikiem stary ubek, ciągnie za sobą staruchę w płaszczu do kostek. Piękni jak rozwieszone pranie, kłócą się o przeszłość. Małżeństwo czterdziestolatków je lody, spacerując za ręce.On miękki i tłusty, ona porcelanowa, spokojni i przyjemnie sobą znudzeni.Z holenderskiego baru wytaczają się świeżo poznani kochankowie, wielki chłop z malutką, krótko ściętą panną, niezdarnie objęci i pijani w dym. Pewno poznali się wczoraj i chleją na umór od rana, by choć trochę uporządkować to, co wybuchło między nimi. Są i koledzy, jak tamtych dwóch od papierosów. Obgadują innych kumpli, bredzą o dziewczynach–dwa języki splecione w bliźniacze supły. Muskularny bydlak opowiada dwóm jeszcze większym skurwielom, jak kopał chłopa przed klubem tanecznym Brodway. Tamci rechoczą i chwalą dzielnego kolegę. Od strony Jana Kazimierza nadciąga rodzina trzypokoleniowa, czyli dwoje zahukanych młodych z paroletnim dzieckiem i wytworni rodzice w odprasowanych ciuchach. Dziecko rwie się do lodów, młodzi lecą za nim, babcia–stara kwoka z cycem do kolan–wrzeszczy, żeby poczekali. Dziadek obraca głowę w stronę holenderskiego baru. Ci ludzie przybyli z Marsa, z innych, nieznanych mi wszechświatów, do których nigdy nie zyskam wstępu. Są jak piękne modelki spacerujące po wybiegu w ciuchach jakiegoś cholernie znanego projektanta. Siedzę na widowni, łowię szczegóły w pamięci, mogę nawet robić zdjęcia, ale nigdy nie będę miał ani takich ubrań, ani takich modelek.
Pierwszy wpierdol zawsze zsyła życie, następny ściągamy na siebie sami wskutek głupiego wyboru.
Na tym właśnie polega wychowanie. Kłamiemy dzieciom w dobrej wierze, a one potem odkrywają, jak świat wygląda naprawdę, i odtąd nigdy już nam, starym, za nic nie potrafią uwierzyć.
Im brzydsze czasy, tym więcej koloru tu, w środku, w człowieku. Tęskni się.
Idiocie należy dać się wygadać. Zaplącze się we własne słowa i zaliczy glebę.
Miał dobre życie i straszny koniec, ale tylko to dobre życie się liczy‚ nic więcej, bo mało kto takie ma, a koniec jest straszny dla wszystkich bez wyjątku.
-Nie zwiąż się z nikim zbyt wcześnie - mówi mi.
-Będzie ci się wydawało, że spotkałeś miłość życia, ale to będzie złudzenie.Kochamy wiele razy i dlatego możemy przetrwać. Nie wierz do końca przyjaciołom, bo jesteś przystankiem na ich drodze, odpłyną i zapomną. Zarazem zabiegaj o te przyjaźnie, potem będzie już za późno.Po studiach nie zawiążesz już żadnej. Każdy będzie czegoś od ciebie chciał.
- Widzisz, myślałem kiedyś, co znaczy być dobrym człowiekiem. Dobry człowiek to taki, który postępuje dobrze, ale również wie, kiedy może dobrze postąpić, a kiedy nie. Rozpoznaję sytuacje, które go przerastają. A jeśli nie rozpozna, skrzywdzi siebie i jeszcze kogoś. Tak niestety jest i nic z tym nie zrobimy.
- No dobrze, ale czasem jest tak, że trzeba zaryzykować. Gdy nie wiesz, czy dasz radę, co powinieneś zrobić? Uciec czy się postarać?
- Tego nie wiem. Właśnie to jest bardzo trudne. Powiedz mi lepiej, z czym ci będzie łatwiej żyć. Z tym, że odpuściłeś, czy że zawiodłeś?
Wiedziałem, że ksiądz Romek lubi gazety o modzie, że nie jeździ autem, wlewa dużo soku do wódki i głosi nudne kazania, ale przez myśl mi nie przeszło, że może być chrześcijaninem.
W jednym i tym samym człowieku można się zakochać nie raz, ale kilka razy, zawsze inaczej i tak samo pięknie. Dlatego każdy mężczyzna powinien spędzić życie z jedną kobietą i gdy taka kobieta po kilkunastu latach go zaskoczy, mówimy o prawdziwym szczęściu.
Druga para Jędrkowych oczu otwiera się na karku i wolno wzlatuje pod sufit. Jędrek widzi czubek mojej głowy, podłogę, na której walają się kapsle i papierki, buty czekające na założenie. Powinienem przyklęknąć, lecz ani myślę tego robić. Po prostu stoimy naprzeciw siebie, a Jędrek spogląda na mnie spod gołej żarówki.
Robię drobny krok w jego kierunku. Chcę uderzyć nisko i obalić na ziemię. Jędrek wydyma wargi. Jak drapieżnik, którego nie okiełzna miasto, rower ani kolacja rodzinna. Jest pięknym zwierzęciem, nawet w tej chwili. Strach kotłuje się we mnie z palącą potrzebą uległości. Niechże mnie dziabnie, skoro taka wola. Skoro mu ulży. Skoro przez minutę poczuje się lepiej. Jestem polnym gryzoniem w oczach jastrzębia. Jestem taki drobny z perspektywy sufitu. Ot, wielki łeb nasadzony na wąskie barki. Jędrek obraca dłoń w kieszeni, można powiedzieć że urodził się z nożem...
Ludzie, także ci najmądrzejsi, boją się prawdy i jej nienawidzą. Chwycą się byle bujdy dla poprawy samopoczucia. Żeby życie jakoś szło.
Kobieta wybaczy panu grubiaństwo i tępotę, natomiast nigdy nie daruje skąpstwa.
Nie ma paragrafu, to jest kłopot, mówię, jest paragraf, to kłopotu nie ma.
Wie pan, jaka jest różnica pomiędzy kobietą a mężczyzną pogrążonymi w smutku? Mężczyznę pocieszą słowa. Kobietę tylko czyny.
Życie, panie Łukaszu, jest jak spacer po zamarzniętym jeziorze. Jeden zaraz pójdzie pod lód, inny przeczołga się kawałek dalej, a jeszcze ktoś, ktoś mądry i otrzaskany z zimą, dojdzie daleko, tyle że oblepiony śniegiem. Mądrala ze mnie, ale tak właśnie jest. Tylko trudno rozpoznać ten moment, kiedy lód zaczyna pękać. Często myślimy, że trzeszczy tak zwyczajnie, jak to lód. Nieszczęścia nic nie zapowiada. Idziemy więc dalej, zamiast się cofnąć lub poszukać innej drogi, a tu nagle trach, i jest po ptakach. Toniemy. Chwytamy się kry, a kra nam ucieka, bo przecież nie jest od tego, żeby jej się trzymać. I tylko jak spojrzysz pan za siebie, to widzisz pan, choć woda oczy zalewa, to wielkie pęknięcie, i już wiesz, skąd się wzięło i którędy przebiegło.
Nie wyobrażał sobie, co przyniesie przyszłość, chciał tylko, by Małgosia na niego czekała, skądkolwiek wróci - żeby jej dłonie ugasiły mu głowę, żeby mógł opowiedzieć, co śmiesznego go spotkało. Myślał też o miejscach, w których mieszkał, o długiej sali sypialnej w bidulu, o landszaftowym domku w Niemczech, pierwszym wynajętym pokoju, o mieszkaniu, które dostał, i nade wszystko rozumiał, że nigdy wcześniej nie był u siebie; dom to nie książki, nie ściany, nie płyty osiedla. Dom zawsze jest kobietą i ma cycki.
Chrystus dał świadectwo, nic więcej. A mianowicie takie, że nie powinniśmy żyć dłużej niż 33 lata.
Nie ma nic gorszego niż mały człowiek obdarzony odrobiną władzy.
Zachowujesz się, jakbyś czuł się winny, że robisz to, na co masz ochotę. Spróbuj to zrozumieć, a jeśli nie zrozumiesz, przynajmniej przestań się bać.
Wie pan, dlaczego mamy rodzinę? Wśród bliskich każda radość jest większa, zaś smutek taki pokurczony. Jakby rozkładał się, rozpuszczał w żonie, w dzieciach, w rodzeństwie.
Powiadają,że gdy kto się wiedzą przekarmi,głupotą mu się odbija.
- Widziałem takie pary. Ludzie wierzą, że wszystko ułoży się samo, nie rozmawiają o tym, czego chcą, co planują. A potem “bach”, rozjeżdżają się, stają się obcy i nie mają sobie nic do powiedzenia.
Jednego człowieka widać tylko przez drugiego, nigdy samego, my nawzajem się w sobie odbijamy [...].