cytaty z książek autora "Barbara Engelking"
Myślałem, że po takim kataklizmie nastąpi [po wojnie] nareszcie sprawiedliwość, a antysemityzm zniknie, jednak dzieje się inaczej".
- Ma pani poczucie winy?
- Tak, czuję się winna temu, że większość Polaków okropnie zachowywała się wobec Żydów w czasie wojny.
- Trudno się winić za czyny ludzi, których nie znamy.
- Jestem Polką i dlatego czuję się winna z powodu tego, jak moi rodacy zachowywali się w czasie wojny. Na tym polega poczucie przynależności narodowej.
Czytelnik historię zagłady Żydów poznaje zazwyczaj przez pryzmat wielkich miast: Warszawy, Krakowa czy Łodzi, i tamtejszych gett. Tymczasem większość polskich Żydów żyła i ginęła w setkach małych miasteczek rozsianych po całym obszarze okupowanego kraju; właśnie ta część historii Zagłady jest znana o wiele słabiej.
U podstaw naszej pracy leży przekonanie, że mikrohistoria, czyli zejście do poziomu doświadczeń jednostkowych, jest najlepszą metodą umożliwiającą zbadanie i zrozumienie natury Zagłady z perspektywy jej ofiar.
W niemieckim systemie, jak to wcześniej odnotowali Christopher Browning czy Raul Hilberg, wiele zależało od oddolnej inicjatywy, od tego, czy niższej rangi funkcjonariusze umieli być skuteczni i improwizować – niejako odczytując niesformułowane na piśmie oczekiwania swoich przełożonych. A niemiecka improwizacja pociągała za sobą łańcuch dalszych improwizacji, także w wykonaniu zarówno Żydów, jak i Polaków.
Na poziomie badań mikrohistorycznych widać wyraźnie, że na często wspominaną rzekomą „nieuchronność Zagłady” składało się wiele elementów, które bynajmniej nieuchronne nie były.
Likwidacje, przeprowadzane z trudną do opisania brutalnością, rozgrywały się na oczach sąsiadów, stając się swoistym spektaklem grozy. Liczby dają pewne wyobrażenie o skali przemocy, a zawarte w studiach opisy (czasem oddające przebieg akcji godzina po godzinie) nie pozostawiają wątpliwości, że terror miał na celu zduszenie jakiejkolwiek woli oporu deportowanych Żydów. Dokonywane publicznie mordy stanowiły także ostrzeżenie dla nieżydowskiej ludności, a jednocześnie były sygnałem, że życie żydowskie przestało mieć jakąkolwiek wartość. W Węgrowie 22 września 1942 r., w dniu likwidacji, na ulicach miasteczka wymordowano przynajmniej tysiąc Żydów, czyli 10% ludności getta.
Trudno więc jednoznacznie i precyzyjnie określić liczbę Żydów szukających ratunku w trzeciej fazie Zagłady, jesteśmy tutaj skazani na szacunki.
Ilu więc spośród 200–300 tys. Żydów szukających ratunku przeżyło? I w tym wypadku jesteśmy zdani na szacunki. Historycy podają, że wojnę pod okupacją niemiecką przeżyło 30–120 tys. Żydów, wliczając w to ocalałych w obozach pracy i koncentracyjnych. Najczęściej przyjmuje się, że ocalało 40–50 tys. Żydów.
Mediana wszystkich powiatów (10%), która lepiej od średniej33 oddaje ogromne lokalne zróżnicowanie liczby uciekinierów, nie odbiega od intuicyjnych szacunków Krakowskiego i Datnera. Warto przy tym zauważyć, że lokalne różnice były rzeczywiście ogromne. Tytułem przykładu: na terenie powiatu Bielsk Podlaski z Brańska uciekło około 20% Żydów, z Drohiczyna 18%, z Siemiatycz 5%, a z Orli, jak można sądzić – nikt.
Naszym najważniejszym celem badawczym – oprócz przedstawienia polityki okupanta i losu Żydów w wybranych powiatach – było opisanie żydowskiej aktywności i walki o przetrwanie oraz prześledzenie podejmowanych przez nich strategii przetrwania. Temat projektu został zdefiniowany jako „strategie przetrwania”, warto zastanowić się więc, w jakim kontekście w wypadku Żydów poszukujących ratunku po likwidacji gett możemy mówić o „strategiach”?
Wśród ratujących byli ludzie bogaci i biedni, miasteczkowi inteligenci i niepiśmienni chłopi, ludzie związani z konspiracją i Volksdeutsche (a także czasem Niemcy z Rzeszy), katolicy, prawosławni, świadkowie Jehowy i ateiści – innymi słowy ani przynależność narodowa czy klasowa, ani status majątkowy czy wyznanie nie determinowały tego, że ktoś pomagał Żydom (choć pomoc ze strony Polaków była częstsza niż ze strony Białorusinów czy Ukraińców). Jest oczywiste, że ludzie decydujący się nieść pomoc wykluczonym ze społeczeństwa i tropionym Żydom musieli być odważni, gotowi łamać nie tylko okupacyjne prawa, lecz także społeczny nacisk antysemicko lub choćby niechętnie nastawionego otoczenia. Przyczyny takiej decyzji wynikały raczej z ich systemu wartości, osobowości czy innych przymiotów wewnętrznych niż ze statusu czy zamożności.
Wymowa liczb jest nieubłagana: dwóch spośród każdych trzech Żydów poszukujących ratunku zginęło – najczęściej za sprawą swoich sąsiadów, chrześcijan. Mimo lokalnych różnic nasze badania dostarczają dowodów wskazujących na znaczną – i większą, aniżeli się to dotychczas wydawało – skalę uczestnictwa Polaków w wyniszczeniu żydowskich współobywateli. Jakkolwiek może to być dla wielu trudne do zaakceptowania, to historyczne dowody zgromadzone w książce nie pozostawiają w tej materii najmniejszych wątpliwości: znaczne, w dużym stopniu możliwe do określenia oraz do identyfikacji, grupy polskiej ludności wzięły udział w akcjach likwidacyjnych, a następnie w okresie 1942–1945 przyczyniły się bezpośrednio lub pośrednio do śmierci tysięcy Żydów szukających ratunku po aryjskiej stronie.
Istotnym zasobem okazywały się przedwojenne kontakty z miejscowymi. Żydzi ze sztetli, często kupcy, mieli wśród lokalnej ludności wielu starych znajomych, klientów, młodsi — kolegów szkolnych.
Pewnego wieczoru przyszli do nich Hersz Rubin i Mula Klejnot z bronią i — jak pisze Brojde — „w tym momencie przestaliśmy być biernymi ocaleńcami, a staliśmy się walczącymi mścicielami naszego umęczonego ludu. Od tej chwili mogliśmy walczyć, nie tylko przeżyć, ale także karać wrogów, którzy zagrażali naszemu istnieniu".
Rzucałem się z pazurami na każdego, kto próbował źle mówić o zachowaniu Polaków wobec Żydów w czasie wojny. A później…..
Z badań nad Zagładą wynika dość banalna w sumie wiedzą, że ludzie bywają czasem dobrzy, a czasem źli, że w życiu zdarzają się różne spotkania - i że złymi, i z dobrymi, a generalnie w życiu każdego czeka wiele cierpienia.
Wtedy [przed wojną, gdy jeszcze miał rodzinę] nie wiedziałem, jak bardzo szczęśliwym byłem".
Boże, jakże nam teraz ciężko. O pomoc Twoją nie prosimy, bo wiemy, że i tak nic nam nie pomożesz".
Warunki zwierzęce sprawiły ten smutny objaw ludzi - egoizm. Każdy człowiek chce żyć, nawet taki, który żyje w najmarniejszych warunkach".
(...) zawsze złe nie może być. Po dobrym następuje złe, a następnie odwrotnie".
W kontekście myśli, by podczas Powstania poddać się: "(...) umrzeć jest zawsze czas, nigdy nie będzie nam za późno ku temu".