cytaty z książek autora "John Banville"
Przyjechaliśmy pod dom, ale przez dłuższy czas siedzieliśmy w samochodzie, czując wstręt na myśl o powrocie do znanego świata (...) W końcu weszliśmy do domu, bo co innego moglibyśmy zrobić.
Nigdy nie miałem osobowości, nie w tym sensie, w jakim inni ją mają, lub zdaje im się, że mają. Byłem zawsze wyróżniającym się nikim, którego bezwzględnym życzeniem było stać się niewyróżniającym się kimś.
Szybko odwróciłem wzrok, żeby oczy mnie nie zdradziły; oczy zawsze należą do kogoś innego, do szalonego lub zdesperowanego karła, który we mnie przykucnął.
Tak mało siebie samego znam, jak mógłbym uważać, że potrafię poznać kogoś innego?
Tak, tak właśnie wyobrażałem sobie dorosłość: babie lato, ukojenie, stan spokojnej obojętności, kiedy nic już nie zostało z dzieciństwa i jego niemal nieznośnej, surowej bezpośredniości, a wszystko, co w dzieciństwie mogło mnie intrygować, jest już rozwiązane, wszystkie tajemnice wyjaśnione, odpowiedzi udzielone, a chwile kapią jak w kroplówce, niemal niedostrzegalnie, kropla po złotej kropli, do ostatecznego, niezauważalnego niemal uspokojenia.
W ten właśnie sposób – mówiłem do siebie – spędzę resztę moich dni, grzebiąc w słowach, porzuconych wersach, szczątkach pamięci, próbując odkryć, co też może się pod nimi czaić, jakby były płaskimi kamiennymi płytami, gdy tymczasem ja będę powoli zanikał.
Kiedy byliśmy dziećmi, mówiliśmy o tych, co się przed nami popisywali, że oni tylko pozują; nigdy nie udało mi się uwolnić od tego nawyku; z tego pozowania uczyniłem sobie sposób na życie; powiem wprost: uczyniłem życie. Wiem, że nie jest to rzeczywistość, ale dla mnie była to rzecz równie dobra, czasami jedyna, bardziej realna niż rzeczywistość. Kiedy uciekłem z tego hałaśliwego świata, poza sobą samym nie miałem nikogo, kto mógłby uratować mnie przed popadnięciem w smutek. Bo popadłem w smutek.
Nie mieć historii, żadnej dającej się przewidzieć przyszłości, jedynie regularny puls niezmiennego teraz – jakie to byłoby uczucie?
Już minęło dwanaście miesięcy! Powinienem był prowadzić dziennik. Mój dziennik roku zarazy.
Noc, świat pogrążony w ciszy, jakby nikogo tu nie było, nawet mnie samego. Nie słyszę morza, które w inne dni grzmi i warczy, raz bliskie i zgrzytliwe, to znów dalekie i ciche. Nie zgadzam się na taką samotność. Dlaczego nie wracasz i mnie nie dręczysz? Przynajmniej tego bym od ciebie oczekiwał. Skąd ta cisza, dzień po dniu, noc po niekończącej się nocy? Przypomina mgłę, to twoje milczenie.(...)Przyślij tu swojego ducha. Poddaj mnie męczarniom, jeśli chcesz. Niech zagrzechoczą twoje kajdany, całuny niech spłyną po posadzkach, niech rozlegnie się lament zwiastującej śmierć zjawy, cokolwiek. Dałbym wszystko za ducha.
Byliśmy razem szczęśliwi, albo raczej nie byliśmy nieszczęśliwi, a to więcej niż się udaje większości ludzi - czy to nie dość?
Odjechali bogowie odjechali, w dniu osobliwego przypływu. Przez cały ranek wody w zatoce nabrzmiewały pod mlecznym niebem, wznosząc się na niesłychaną wysokość, a małe fale, raczkując, pełzły po spierzchniętym piasku, który od lat, prócz deszczu, nie zaznał wilgoci, i omywały obrzeża wydm.
Piję jak człowiek niedawno owdowiały- owdowiecony? - jak człowiek o niewielkim talencie i jeszcze mniejszej ambicji, któremu wiek przyprószył skronie, jak ktoś niepewny, zagubiony, potrzebujący pociechy i krótkiej chwili wytchnienia w alkoholowym zapomnieniu. Brałbym prochy, gdybym je miał, ale nie mam i nawet nie wiem, gdzie mógłbym je zdobyć.
Postaci ze snów w sposób oczywisty są i zarazem nie są tymi, za które je mamy.
W mojej głowie, nie zawsze potrafię oddzielić wspomnienia od tworów wyobraźni. Nie to, żeby między nimi istniały jakieś wielkie różnice, o ile w ogóle czymkolwiek się różnią... mówią, że nieświadomie wszystko sami na bieżąco wymyślamy, koloryzujemy i upiększamy, i jestem skłonny dać temu wiarę, albowiem rzeczywiście Pani Pamięć jest wielką i subtelną symulantką.
Wspomnienia, gdy im się przyglądam, płyną wartkim strumieniem, niemającym początku, niezmierzającym ku żadnemu końcowi...
Zdarzają się takie chwile, kiedy człowiek staje się neutralny, obojętny, niczym się nie przejmuje, niczego nie zauważa, często nawet w pewnym sensie przestaje być.
Czas i Pamięć są jak para wybrednych, pedantycznych dekoratorów wnętrz: nieustannie przestawiają meble, od nowa aranżują pomieszczenia, a nawet zmieniają ich przeznaczenie.