cytaty z książek autora "Bronisław Wildstein"
Przebaczenie to jest proces. Proces dotyczący dwóch stron. I tego, który przebacza, i tego, któremu się przebacza. Tego, któremu się przebacza, bo to wymaga od niego rozliczenia się ze sobą.
Nasza inteligencja to organ adaptacyjny. Uzasadnia nasze interesy. Zestraja nasz porządek wartości z naszymi działaniami.
Wspólnota jest bowiem czymś zasadniczo innym niż społeczna umowa. Stajemy się ludźmi, i to takimi, jakimi jesteśmy wyłącznie dzięki kulturze, a żyjemy w jej narodowych wariantach. Wpisani jesteśmy w ciąg zdarzeń, które ukształtowały naszą zbiorową, a więc również indywidualną tożsamość. Zwykle stwarzani jesteśmy w jednym języku, porozumiewamy się określonym kodem kulturowym, odwołujemy do fundujących naszą tożsamość wydarzeń, przeżywamy wspólne obawy wywodzące się ze wspólnych doświadczeń. Wspólnota pozwala nam przekraczać indywidualną znikomość. Dziedziczymy nasz kraj od poprzednich pokoleń i jesteśmy zobowiązani przekazać go następnym. Wspólnota to zobowiązanie wobec tych, którzy już nie żyją, i tych, którzy dopiero żyć będą.
Zuzanna przypomina sobie obrazy, kopie obrazów, które oglądała prowadzona głosem nieżyjącego już ojca. Powraca do jednego ze swoich ulubionych, Madonny kanclerza Rollin Jana van Eycka. Na pierwszym planie kanclerz klęczy przed Matką Boska z Dzieciątkiem, a dalej, za kolumnami wielkiego okna, rozpościera się nieskończony świat. Na tarasie, po którym spacerują paw i sroka, dwie odwrócone tyłem postacie, opierając się o balustradę, kontemplują ziemski pejzaż. Miasto z tłumem nierozpoznawalnych z tej odległości sylwetek ludzkich, z przegrodzoną łukowatym mostem rzeką, która wije się wśród pól i zielnych lasów z ukrytymi wśród nich wioskami i ucieka poza zasięg ludzkiego wzroku w krainę błękitnych gór o białych szczytach. Ale cała ta niekończąca się rzeczywistość ma sens tylko dlatego, że unosi się nad nią Boże błogosławieństwo. To tę łaskę kontempluje namiestnik tej krainy zatopiony w modlitwie w gęstych barwach planu pierwszego.
Wcześniej był tylko plan pierwszy. To, co ważne. Odwzorowywanie drugorzędnego krajobrazu nie było warte wysiłku. Zresztą jego odbicie odciągałoby wzrok od tego, co istotne. Potem mistrzowie tacy jak van Eyck zaczęli pokazywać również to, na co promieniowała wieczna i święta historia. Ich następcy coraz bardziej pogrążali się w zwodniczej wielości świata za oknem. Zapatrzeni w bawiącą oko, migotliwą różnorodność, przestali widzieć cokolwiek innego. Otwór w murze wchłonął ich. Zapomnieli o tym, co ważne, co rozgrywało się na pierwszym planie, o prawdzie, która wcześniej w całości ich zaprzątała. Nie pamiętając, nadal byli w niej zanurzeni, to ona nasączała ich świat znaczeniem, tworzyła jego ład, ale stopniowo parowała, ulatniała się, aby pozostawić ciąg niepowiązanych ze sobą zdarzeń, mozaikę barw i kształtów, które nie znaczyły już nic.
Brak znajomości historii pozwala tworzyć z niej ideologiczne wykładnie pod z góry założoną tezę. Tylko że takie rozliczenie jest wyłącznie swoją karykaturą.
Nic nie nauczyły wyznawców ducha czasu nieustanne i obciążone ponurymi konsekwencjami pomyłki im podobnych w XX wieku. Pewnie nie nauczą już nigdy. W rzeczywistości zamiast wcielać się w proroków rozpoznających "nieuchronne procesy dziejowe", lepiej wyciągnąć wnioski z historii, która kompromitowała wszelkie takie usiłowania. W tym kontekście odpowiedź na pytanie, czy Polaków stać na niepodległość, jest wyjątkowo prosta. Jeśli uznają, że ich nie stać, to niepodległości mieć nie będą; jeśli odpowiedzą, że tak, to mają szansę ją utrzymać i wzmocnić.
Ci, których widzieliśmy, potrafią nazwać swoich wrogów.(...)bez nienawiści nie można naprawdę wierzyć. Nienawidzić, a więc etymologicznie nie chcieć oglądać. Tolerancja kastruje ludzi. Odczłowiecza ich(...)Patrzę ciągle na te szwedzkie rośliny. Bez jaj, bez ducha, to wikingów wnuki... Tych wspaniałych wojowników, z rogami na hełmach, przed którymi drżała Europa... Czy to są jeszcze ludzie? Bez idei, odniesienia do transcendencji - biologiczna miazga!
-Czemu się dziwimy, no czemu się dziwimy?! (...) Przecież od długich miesięcy wiedzieliśmy, że to wszystko musi rąbnąć! Przecież nie można w nieskończoność dąć w tę bańkę! Ciągle liczyliśmy, że uda nam się wyrwać coś, zarobić na tym, czego nie ma! Powinniśmy się dziwić, że pieprznęło dopiero teraz!
Nikt nie zaprzeczył.
Niemalże wszyscy zdążyli wyrazić już oburzenie ekscesem "Kuriera": prezydent, premier, przedstawiciele większości partii rządzących i opozycyjnych, rzecznik praw obywatelskich, prezes rady sądowniczej i przewodniczący rady adwokackiej, kolejni członkowie episkopatu, szefowie stowarzyszeń twórczych i naukowych, rektorzy wyższych uczelni prezes stowarzyszenia Żydów polskich, przedstawiciele gejów i lesbijek, związek feministek i rzecznik organizacji Tolerancja.
Jego nazwisko nabierało charakteru epitetu. pojawiało się w tytułach: "Żeby nie pojawił się nowy Wilczycki" albo: " Ilu jeszcze Wilczyckich ukrywa się w polskich mediach?". Odnotowany został pierwszy przypadek wytoczenia sprawy o ochronę dóbr osobistych ze strony człowieka, którego dyskutant nazwał Wilczyckim.
Kataklizmy najnowszej historii Polski: wojny, straty terytorialne, przesiedlenia i komunizm, musiały odcisnąć się na poczuciu narodowej tożsamości. Kolejnym kataklizmem są działania dominujących elit III RP, które tę tożsamość zmitologizowały i postanowiły zwalczać. Konsekwentne niszczenie poczucia własnej wartości, która stanowi o narodzie, prowadzi do fałszowania historii. Obecnie nasz narodowy charakter ocenia się przez pryzmat Jedwabnego, zapominając o Westerplatte.