cytaty z książek autora "Elżbieta Turlej"
s. 225
(...) jedynym ratunkiem przed źle pojętą wolnością jest wiedza, że o tym, co dzieje się w nas i z nami pod wpływem wszystkich cudownych terapii, substancji czy diet.
- W czasach migających obrazków i sprzecznych komunikatów tylko wiedza może nas uratować - mówi mi kobieta, chirurg, obywatelka tego świata.
s.139
(…) podłoże anoreksji czy bulimii jest bardziej złożone. Czynników ryzyka jest wiele. To mogą być głodówki, odchudzanie się, perfekcjonizm, nadwaga, depresja, ale też alkoholizm w rodzinie, wykorzystywanie seksualne albo przemoc. Stereotypy – jak mówi dr Żechowski – lokują całą winę po stronie rodziców, ale nikomu nie pomaga. – ideałem byłaby praca z całą rodziną – przyznaje psychoterapeutka pracująca z cierpiącymi na zaburzenia odżywiania – bo choroba to tylko najbardziej widoczny, ale jednak element źle działającego systemu rodzinnego. a to oznacza wykopywanie również innych korzeni krzywd, nadużyć i grzechu. Praca rozpisana na lata.
Tymczasem w świecie konsumpcji nikt nie chce długiej terapii. Chce szybkich efektów, najlepiej takich, które da się pokazać na zdjęciach sprzed – po. I świat to ułatwia, bo do tej pory nie udało się w Polsce wprowadzić dobrej ustawy o zawodzie psychoterapeuty. Dobrej, czyli takiej, która służyłaby zarówno psychoterapeutom, ośrodkom szkolącym, a także osobom korzystającym z psychoterapii. Brak prawnego uregulowania zawodu psychologa czy psychoterapeuty to również brak samorządu zawodowego, który weryfikowałby kwalifikacje, nadawał tytuł zawodowy.
Efekty? Dziś psychoterapeutą – podobnie jak specjalistą od medycyny estetycznej czy dietetykiem – może się nazwać każdy. Czyli może bezkarnie i zasłaniając się dobrem drugiego człowieka zarejestrować działalność gospodarczą, powiesić w gabinecie certyfikat, np. psychologa wychowawczego(kurs trwa rok) albo coacha zdrowia psychicznego (kurs trwa od kilku do miesiąca). Ale zdarza się, że usługi psychologiczne cierpiącym na anoreksję czy bulimię oferują osoby kompletnie bez przygotowania. Pacjent nie ma ani gdzie weryfikować kwalifikacji, ani komu się poskarżyć, bo nie istnieje komisja etyki ani sąd koleżeński.
s. 212
- Przed wyjazdem z obozu pożegnałam się z dziewczynkami, które zostały tam chudnąć - mówię. - I wiesz, co im powiedziałam?
- Trzymam za was kciuki - zgaduje była uczestniczka obozu.
- Nie - odpowiadam - Powiedziałam: pamiętajcie, że jesteście piękne. Chwilę przedtem stały na wadze i dietetyk sprawdzał ich postępy w chudnięciu. Myślisz, że to zapamiętają? Myślisz, że te sowa padły w odpowiednim momencie?
- Nie. Dla nich jest już za późno - odpowiada.
s. 104
Wróblewski przekonuje, że celebrytka jako współczesna bogini wydaje się nie do ruszenia również dzięki wbitemu w głowę kobiet mechanizmowi obwiniania samych siebie. Wyznawczynie X, Y czy Z jako dziewczynki słyszały: "To wszystko twoja wina, dostaniesz za swoje". Jako dorosłe kobiety, kiedy nie chudną albo dieta promowana przez celebrytki im nie służy, wmawiają sobie, że tyją, bo jajka były od nieszczęśliwej kury, warzywa pryskane, a chleb oszukany, bo nie wypieczony w domu.
- Ciężko im odejść od naiwnej, dziecięcej wiary, że jeśli będą jeść tak jak celebrytki, staną się do nich podobne. Ciężko również zrezygnować z grupy wsparcie w postaci innych, podziwiających i naśladujących gwiazdę - dodaje psychodietetyk.
- Musimy na nowo stworzyć i zaimplantować pojęcie wolności - mówi mi chirurg plastyczny. - Ta, o której dziś wszyscy myślimy, jest kaleka. Brakuje w niej odpowiedzialności za drugiego, żywego człowieka. Firmy mogą sprzedawać wszystko, co chcą, komu chcą.
(...) przecież podróżujemy po świecie, w którym żyć znaczy tyle co konsumować. W tym świecie - zakłamywanym wiarą, nadzieją i miłością - wszystko jest możliwie.
Choroba, kaprys czy słabość nie mieściły się w kanonie. Przekaz idący z mediów był kategoryczny: nie chcemy ciebie chorej, rozkapryszonej albo słabej. Weź się w garść. Nieważne jak. Chcemy efektów.
Polski ruch body positive to ściema. Nikomu nie zależy na dobrostanie grubasa. Gruba kobieta jest potrzebna szczupłej do podbudowywania niedostatecznej dbałości o własne zdrowie.
- Dziś nie ma grzechu. Zniknął. W jego miejsce weszły pokusy - mówi Zuzanna. - Reklamy, poradniki, prasa namawiają nas: "zrób coś dla siebie', "pozwól sobie na chwilę zapomnienia", "wybaczaj sobie", "pokochaj siebie", "smakuj chwilę", "otwórz się na przyjemność". Kompas moralności pokazuje ciągle inny kierunek, jego wskaźnik kręci się, biega i zawraca. Jeszcze pamiętamy kilka haseł z dekalogu, z drugiej strony wiemy już, że katolicyzm to skompromitowana religia, z trzeciej strony słyszymy namowy do egoizmu i narcyzmu (#selfcare, #selflove), z czwartej próbujemy tworzyć nowe zasady moralne, mówimy o wzajemnym szacunku i zrozumieniu dla innych wyznań, ras, płci.
Znajdę kogoś z tego świata, kto powie głośno, że wszystko zostawia ślad. Nie ma bezkarnej ingerencji w ciało, w duszę i w serce drugiego człowieka. To wszystko w nas zostanie, a potem pójdzie dalej. W nasze córki, które kiedyś opowiedzą swoim córkom bajki z krainy konsumpcji, wyślą je do SPA kids friendly, zapłacą za obóz odchudzania albo operację powiększania piersi.
Musi być krew, pot i łzy.
Inaczej nie będzie się klikać.
My nie będziemy się klikać.
Gruby zawsze znajdzie swojego pana, a pan swojego grubasa.
Kochamy wyścigi na coraz bardziej absurdalne i restrykcyjne diety, które pozwolą szybko zrzucić kilogramy i dostać nagrodę w postaci powrotu do niezdrowych nawyków.
- W czasach migających obrazków i sprzecznych komunikatów tylko wiedza może nas uratować - mówi mi kobieta, chirurg, obywatelka świata.