cytaty z książki "Miasto złudzeń"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Bez zaufania może istnieć człowiek, ale nie ludzkie życie: bez nadziei człowiek umiera. Tam, gdzie nie ma tego związku, gdzie dłonie nie splatają się, tam uczucia zanikają w pustce, a inteligencja staje się bezpłodna i szalona.
Nie jestem badziej samotny niż stumyk przy młynie, chorągiewka na dachu, niż gwiazda północna, południowy wiatr, kwietniowy deszcz, styczniowa odwilż, pierwszy pająk w nowym domu... Nie jestem bardziej samotny niż ten głupiec śmiejący się nad Stawem.
Będziesz mówił prawdę i prawda cię uwolni lub nie. (...) Idź wciąż samiuteńki to najlepszy sposób, żeby dojść do celu.
(...) Lecz noce były złe. Dwa sny wciąż podążały za nim i porywały go ze sobą o północy.
Nadzieja jest bardziej niepewna, ale silniejsza od wiary(...). W szczęśliwych latach pokłada się ufność w życiu, w złych pozostaje już tylko nadzieja. Ale ufność i nadzieja sprowadzają się do tego samego: stanowią niezbędne powiązanie umysłu z innymi umysłami, ze światem i z czasem. Bez ufności, bez nadziei człowiek umiera, uczucia zanikają w pustce, rozum staje się bezpłodny i szalony. Wówczas pomiędzy ludźmi jedyną więzią pozostaje ta, która łączy właściciela z niewolnikiem lub mordercę z ofiarą.
Gdzie wiatr w oddali zamarł wśród drzew, gdzie morze wzburzone porwało krzyk mew, z kamiennych stopni skąpanych w słońcu Córy Aireku piękne jak dzień... Milcząc, pustymi dłońmi zgarniają cień.
Któregoś ranka, kilka dni po jego przybyciu, doszedłszy do miejsca, w którym kończył się wzór tkanego przez nią materiału, Patrh pozostawiła w ogrodzie powarkujący z cicha, napędzany energią słoneczną warsztat i wspięła się na osłonięty parawanem balkon, gdzie umieszczono Falka. Nie spostrzegł jej. Siedział na sienniku, wpatrując się uważnie w zasnute mgiełką letnie niebo. Blask wypełnił jego oczy łzami, więc otarł je energicznie ręką. I wówczas, zobaczywszy swoją rękę, utkwił w niej wzrok, oglądając grzbiet i wnętrze dłoni. Marszcząc brwi, zginał i rozstawiał palce. Potem znów uniósł twarz w stronę blasku słońca i powoli, niepewnie, wyciągnął ku niemu rękę z rozpostartymi palcami.
— To jest słońce, Falk — powiedziała Parth. —Słońce...
— Słońce — powtórzył, wpatrując się w nie ze skupieniem, tak jakby próżnia i pustka jego istoty została wypełniona światłem słońca i brzmieniem określającego je słowa.
Tak rozpoczęła się jego nauka.