cytaty z książki "Harfa i cień"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Dla nich Christophoros – ten Christophoros, który nie zacytował ani jednego wersetu z Ewangelii w swoich listach i relacjach - był w rzeczywistości Księciem Zamętu, Krwawym Księciem, Księciem Łez, Księciem Klęsk, jeźdźcem Apokalipsy.
Złośliwa krytyka, małostkowość, a nawet potwarz, kwitną jak dzikie zielsko tam, gdzie ludzie, ponieważ to i owo czytali i uważają, że coś wiedzą, okazują szczególną radość, ostrząc sobie języki na bliźnich, tym bardziej jeśli nie wydają rozkazów, lecz muszą je wypełniać.
Jednakże niewiele złota było na tych wysepkach, któreśmy teraz odkrywali, wciąż tak samo zaludnionych przez nagich mężczyzn i kobiety, które jak to napisałem Ich Wysokościom, miały ”jakieś szmatki z bawełny niezbyt przykrywające ich przyrodzenie” i, wspomnijmy to w nawiasie, usiłowałem przedrzeć się wzrokiem przez te szmatki, podobnie jak moi Hiszpanie, którym na ten widok oczy wyłaziły z głowy tak dalece, że musiałem zagrozić im karom, gdyby w podnieceniu ulegli impulsom swej żądzy.
- Dokąd przybyliśmy mości admirale? – pyta mnie Martin Alonso z jadem ukrytym pod maską uśmiechu. – Najważniejsze jest to, że przybyliśmy – odpowiadam.
Jeśli Marek, Mateusz, Łukasz i Jan czekają na mnie na pobliskim brzegu, to jestem raz na zawsze skończony. Przestaję być dla potomności Niosącym Chrystusa, by wrócić do tawerny w Savonie.
Ani pani Gałki Muszkatołowej, ani pana Pieprza, ani pana Cynamonu, ani pana Imbira nie było nawet na lekarstwo. Co do złota, to mówiono o jego obfitości. I uważałem, że był już czas, aby ten boski kruszec ujawnił się, bowiem teraz, gdy jego istnienie na tych wyspach stało się znane, powstał nowy problem: trzy karawele stanowiły dług dwóch milionów.
A najgorsze ze wszystkiego jest to, że nie mam najlżejszego pojęcia, gdzie się znajdujemy.
Kilku Indian (...) miało kawałeczki złota zawieszone u nosa. ZŁOTO. Na widok tego cudu coś mną nagle wstrząsnęło. Nigdy dotychczas nie odczuwana chciwość zakiełkowała w moich wnętrznościach. Drżały mi ręce.
Nieufnym z początku, myślącym że to krew tubylcom, czerwone wino przypadło do gustu, gdy poznali jego działanie i teraz co chwila podnosili w górę wielki dzban, który im dałem, domagając się coraz to więcej trunku. Prawdą jest, że starałem się, aby dzień i noc byli pijani, bo wtedy przestawali jęczeć i lamentować, zapewniając mnie, kiedy trunek rozwiązał im języki, że jesteśmy bardzo blisko złota.
Żeby zawładnąć daną krainą, trzeba pokonać nieprzyjaciela, upokorzyć panującego, ujarzmić ludność, otrzymać klucze miasta i przyjąć przysięgę posłuszeństwa. Tutaj wszelako nic takiego się nie zdarzyło. Nic się nie zmieniało. Nikt nie walczył.
Pan Nasz powinien nam wskazać, gdzie jest źródło ZŁOTA.
Mówi się, że aby przywieźć siedmiu płaczących człowieczków o zaropiałych oczach i chorych, trochę liści i roślin, które nie nadają się do niczego innego jak do okadzania trędowatych i złoto, które ledwo widać na dnie tygla, nie warto było marnować dwóch milionów. – A prestiż waszych koron? – krzyknąłem? (...) - Oszust z ciebie jak zawsze.
(Indianie) wyobrażali sobie, że nasze kościoły są miejscami kaźni i postrachu dla sparaliżowanych, kalek, nieszczęśników i potworów, którzy kłębili się przed wejściem.
Ponieważ nie udaje mi się ze złotem, myślę, że będzie można złoto zastąpić nieporównywalną z niczym energią mięśni ludzkich, siły roboczej, której wartość wyraża się w tym, co produkuje, przy większych w końcu zyskach, niż te, które przynosi zwodniczy metal, przyjmowany jedna ręką, a wydawany drugą.
(Indianie) nie mogli pojąć, dlaczego wąż był wyobrażeniem zła, bo węże z ich wysp nie były jadowite.
Runęło jedyne moje zyskodajne przedsięwzięcie, jakie mi się powiodło i jakie miało być rekompensatą za brak złota i korzeni.
Zadał sobie pytanie, czy wraz z kultem Pieczeni, Rozbefu, Polędwicy, Bryzolu, Antrykotu lub tego, co niektórzy wykształceni na modłę angielską zaczynali nazywać „bife”, Rzeźnia nie stanie się w życiu miejskim budynkiem ważniejszym niż katedra lub kościoły Św. Mikołaja, Niepokalanego Poczęcia, Matki Boskiej z Montserrat, czy Matki Boskiej Litościwej.
Tym, o czym nie da się zapomnieć, kiedy będziesz zdawał rachunki tam, gdzie nie ma odwołania od wyroku ani kasacji, jest to, że z twoją bronią, liczącą 30 wieków przewagi, nad tą, która mogła ci się przeciwstawić, z twoim podarunkiem chorób nie znanych tam, dokąd przypłynąłeś, na twych okrętach przywlokłeś żądzę i rozpustę, głód bogactwa, miecz i żagiew, łańcuch, dyby, kilof i bicz.
Były wśród nich kobiety, które przed zbliżeniem grały na harfie lub tamburynie, „genuenki” rodem z jakiejś gminy żydowskiej, które mrugały do mnie porozumiewawczo, obmacując moje żądło, takie z oczami uczernionymi koholem, którym w tańcu fruwały motyle wytatuowane na brzuchu, inne jeszcze – prawie zawsze Mauretanki - które w ustach trzymają wypłacone im monety, aby bronić własnego języka od innych wścibskich języków; i te, które przysięgają na wszystko w świecie, że widziane od tylu nadal pozostają dziewicami, chyba że czyjaś szczodrość skłoni je do ofiarowania tego, czego nigdy nie ofiarowały nikomu; aleksandryjki, wymalowane jak maszkarony na dziobie statku niczym nieboszczki portretowane na pokrywach bogatych sarkofagów, dotychczas używanych w ich kraju; kobiety z całego świata, które mdleją od jęków udawanej rozkoszy i zapewniają, że nikt tak, jak ty, kończą z tobą w trzy podskoki, urozmaicając sobie nudę nawlekaniem paciorków nad twoimi lędźwiami, trudzącymi się, by wzbudzić to omdlewanie i jęki tak usilnie zachwalane, że płaci się za samo ich słuchanie.