cytaty z książek autora "Mona Chollet"
Polowania na czarownice wymierzone były zwłaszcza w kobiety starsze dlatego właśnie, że wykazywały się one pewnością siebie, która dla mężczyzn była nie do zniesienia. Ośmielały się bowiem odpowiadać swoim sąsiadom, księżom i pasterzom, a nawet sędziom i katom.
(...) gdy Erik Midelfort pisze, że w społeczeństwach, które nie akceptowały niezamężnych kobiet, polowania na czarownice odgrywały rolę "terapeutyczną", Mary Daly zadaje dwa pytania. Po pierwsze, czy ośmielilibyśmy się użyć podobnego określenia w odniesieniu do pogromu Żydów czy linczów na Czarnych? A po drugie, dla kogo ta "terapia"?
Gdy w tekście w miejsce "czarownic" podstawimy "kobiety", uzyskamy znacznie lepsze zrozumienie okrucieństw, jakich Kościół dopuścił się wobec tej części ludzkości.
Nauczanie Kościoła, wedle którego dla własnego zbawienia trzeba zdradzać przyjaciół, zrodziło w końcu skrajny egoizm. Resztkę ludzkich uczuć utracono, gdy każdy podejmował wysiłek, by zapewnić sobie bezpieczeństwo kosztem pozostałych, nawet najbliższych, z którymi łączyły ich więzy krwi czy miłości. Zewsząd wyrugowano miłosierdzie, czułość i współczucie. Uczciwość opuściła szeregi chrześcijaństwa, a zapanowały niepodzielnie strach, smutek i okrucieństwo. [...] Coraz intensywniej wpajano pogardę i nienawiść wobec kobiet; zamiłowanie do władzy i dopuszczalność zdrady znalazły swe miejsce w kościelnym nauczaniu egoizmu. Zatracono wszelki szacunek dla podeszłego wieku. Smutki i cierpienie, jakim naznaczone bywa długie życie, nie budziły już w sercach najmniejszej życzliwości.
Niektóre kobiety przyswoiły sobie mizoginię w stopniu, który można by określić jako intoksykację, tak bardzo, że nie tylko wybaczają mężczyźnie, który zabijał inne kobiety, ale wręcz uważają to za wyjątkowo pociągające i fantazjują, że je także zabije.
W Genewie za czasów Kalwina dokonano egzekucji 35 "czarownic" w imię pojedynczego wersu z Księgi Wyjścia, głoszącego: "Nie pozwolisz żyć czarownicy" (Wj 22,17).
Uśmiercanie za pomocą tortur było metodą, jaką Kościół katolicki wykorzystywał do walki z kobiecym intelektem, bo wiedzę, którą dysponowały, uznawano za coś wysoce szkodliwego.
Medycyna wydaje się główną sceną wojny nowoczesnej nauki z kobietami. Medycyna, którą obecnie znamy, powstawała na bazie ich fizycznej eliminacji: ofiarą polowań na czarownice jako pierwsze jako pierwsze padły znachorki. Czerpały one z bogatego zasobu doświadczeń i były przez to o wiele bieglejsze w leczeniu niż ich licencjonowani koledzy po fachu, w tym wielu żałosnych konowałów, którzy skorzystali jednak na wyeliminowaniu tej "nielojalnej" konkurencji, przywłaszczając sobie znaczną część dokonanych przez nie odkryć. Od XIII wieku jednak, czyli na długo przed rozpętaniem polowań na czarownice, wraz z pojawieniem się na europejskich uniwersytetach wydziałów lekarskich, kobietom zakazano wykonywania zawodu lekarskiego.
O ile oficjalne lecznictwo, zarezerwowane dla najbogatszych, było tolerowane, o tyle działalność uzdrowicielek nie cieszyła się podobną pobłażliwością. Znachorki bowiem jawnie i wprost odrzucały fatalizm, jaki kler chciał zaszczepić ludowi w obliczu choroby. [...] Dlatego właśnie, by odkupić grzech pierworodny, kobiety miały znosić cierpienia, wydając na świat dzieci. Znachorki starały się im ulżyć, podając sporysz (buławinkę czerwoną), z którego pochodnych do dziś wyrabia się leki ordynowane kobietom w trakcie porodu i w okresie połogu. Wiele stosowanych przez nie roślin nadal wchodzi w skład nowoczesnego zestawu środków leczniczych. To czarownicom udało się dojść do głębszego zrozumienia funkcjonowania kości i mięśni, roślin i substancji leczniczych, już wtedy, gdy medycy w swych diagnozach uciekali się do pomocy astrologii.