cytaty z książek autora "Piotr Matysiak"
Czuję się jak myśliwy, który upatrzywszy zwierzynę, podąża jej tropem, i rozglądając się, idzie za postrzałkiem znaczącym drogę ucieczki farbą. Żołnierz ma cel. Likwiduje cel, którym jest człowiek. Bo za likwidacją człowieka stoi tragedia rodziny (...) Żołnierz likwiduje cel i ma nie myśleć o nim w innych kategoriach. U myśliwych zwierzęta nie krwawią - one puszczają farbę.
Kurator to też człowiek - z krwi i kości, oddychający, myślący, mający sumienie i swoje odczucia. To istota tłamszona przez przepisy prawne, która w medialnym przekazie obwiniana jest za całe zło niewydolności systemowej.
Robi się to w prosty sposób – dokumenty prowadzi się tak, jakbyś danej rodzinie poświęcał całe swoje serce, nieba jej uchylał, spędził całe godziny i popołudnia na rozmowach i wspieraniu emocjonalnym, udzielał porad wychowawczych i motywował do zmiany postępowania i trybu życia. W rzeczywistości wygląda to tak, że wpadasz do swojej nadzorowanej rodziny, spędzasz u niej pięć minut, rozglądając się po pokoju i sprawdzając, czy dzieciaki żyją. Mimochodem zadajesz trzy pytania na krzyż, typu: „Wszystko w porządku? Dzieci zdrowe? Do szkoły chodzą? Lekcje odrabiają? Proszę pamiętać, że ma pani pomagać dzieciom w nauce i mieć kontakt ze szkołą. Jedzenie w domu jest? Opał jest? Alkoholu nie ma?”. I wychodzisz, mówiąc, że jak mają pytania, to niech zadzwonią albo przyjdą na dyżur, bo nie masz czasu i się śpieszysz, bo późno, a jeszcze inni czekają.
Normalny człowiek. Inteligent. A czym się mentalnie różni od patola?
Piękny obraz obywatela Polski Rzeczypospolitej, o którego dba więcej instytucji niż o niepełnosprawne dziecko wychowujące się w biednej rodzinie.
Żołnierz ma cel. Likwiduje cel, którym jest człowiek. O wiele łatwiej myśleć, że zlikwidowało się cel, nie człowieka. Bo za likwidacją człowieka stoi tragedia rodziny – może miał dzieci, żonę, chorą matkę, której zapewniał lekarstwa? Może był jedynym żywicielem rodziny? Żołnierz likwiduje cel i ma nie myśleć o nim w innych kategoriach. U myśliwych zwierzęta nie krwawią – one puszczają farbę. Brzmi łagodniej, prawda?
Wtedy do niej dotarło, że jeżeli czegoś nie zrobi, to skończy w rynsztoku.
Z jednej strony jestem empatyczny i niosę pomoc. Mam pomagać. Mam wpływać na rodzinę tak, aby zmieniło się u niej na lepsze. Mówię miłe słowa, pocieszam, wzmacniam,
podbudowuję. Z drugiej – bezwzględnie muszę podjąć decyzję o tym, co zrobić z dzieckiem, gdy jest coraz gorzej. Nie zważać na prośby, na lamenty, na ciągłe obietnice poprawy.