Sny umarłych 2022. Polski rocznik weird fiction Paweł Lach 7,2
„Siedział, a w zasadzie pół-leżał w fotelu z kciukami wciśniętymi w oczodoły. Nie wiem nawet, jak było możliwe, aby wbić sobie palce w oczy i tak zastygnąć. Wzdrygnąłem się, nie wiem, czy bardziej z powodu tej zupełnie nienaturalnej pozy czy może z powodu uderzenia świadomości, że […] tak a nie inaczej dokonał żywota. Kolejne delirium, nawrót dręczących go diabłów, a może obłęd, którego nigdy nie zauważyłem?” - Szymon Bokota „Sześcian”.
„Za czym tak desperacko tęskni ludzka, rozbita, krzycząca z samotności jaźń? Co jest tam – dalej – poza granicą świadomości? Skąd rodzi się nieświadomość, skąd rodzi się myśl? Skąd rodzi się jaźń? Przecież nie mogła powstać z niczego. Gdzie jest jej źródło? Dlaczego każdego z nas wzywa to niemożliwe do zrozumienia „coś”? – Marcin Mierzejewski „Ketamina”
Trzymając w rękach zeszłoroczną odsłonę „Snów umarłych”, aż chce się napisać krótkie: umarli nadal mają wiele do powiedzenia. Buzująca krew weird fiction w narodzie była tak gęsta, że pomimo przeszkód i zmian wydawcy projekt nadal ma się świetnie i z roku na rok przyciąga coraz większą rzeszę piszących.
Wierzę, że większość zna omawiany tu projekt, dlatego ograniczę się tylko do znanych mi ogólników. „Sny umarłych” to jeden z bardziej udanych projektów weird fiction ostatnich lat i efekt pewnego zapotrzebowania na dziwne historie w Polsce. Inicjatywa narodziła się początkiem 2018 roku, w Wydawnictwie Phantom Books Horror, a od jakiegoś czasu kontynuowana jest w zaprzyjaźnionym Wydawnictwie IX. Za dobór opowiadań nadal jest odpowiedzialny Wojtek Gunia (i możliwe, że Krzysztof Grudnik).
„Sny umarłych 2022” to marzenie każdego fana antologii. Dwadzieścia dwa opowiadania autorstwa znanych, jak i tych dopiero początkujących. Każdy miał równe szanse, jak i możliwości publikowania obok takich nazwisk jak Klonowski, Bednarska, Czarny, Luberda, Sobociński, czy Grudnik. Warto też wspomnieć, że jest to ostatni rocznik utrzymany w formule "ogólnoweirdowej". Pomysłodawcy nie chcą, aby dokonała się pewna stagnacja, dlatego kolejne będą miały określone uwarunkowania tematyczne (2023 - historia).
Jak przystało na antologię, znajdziemy tu różne teksty zarówno pod kątem objętościowym i tematycznym. Autorzy i autorki szukali grozy w starych lasach, piwnicach, blokach mieszkalnych, ruinach, a co najważniejsze w sobie samych. Każdy autor to jednostka ściśle indywidualna, toteż we wszystkich opowiadaniach spotkacie się z zupełnie innym odbieraniem grozy, dawkowaniem i dziwnością płynącą z ram gatunku.
Kilka z opowiadań nie trafiło w moje czytelnicze gusta, jednak doskonale wiem, że odbiorcy bywają różni i opinie mogą być zupełnie inne. Wszyscy szukamy w literaturze niesamowitej czegoś innego, a ja nigdy nie uważałem się za jakiegoś guru, by mówić, co jest dobre a co nie.
W omawianym dziś zbiorze, moimi faworytami okazali się kolejno Jacek Pelczar, Jarek Klonowski, Michał Puchalski, Michał J. Sobociński, Paweł Lach, Szymon Bokota i Robert Zawadzki. Podobało mi się również opowiadanie Oli Bednarskiej, jednak jest to historia, z którą się już spotkałem w jej debiutanckim zbiorku "Brudne sprawki wujaszka Hana" toteż nie wzięło mnie to z zaskoczenia jak za pierwszym razem.
Opowiadanie Jacka Pelczara, pt. "Copperhead. blues" to historia wypełniona muzyką, szaleństwem i tajemniczą figurką węża. Mialem już przyjemność obcowania z twórczością autora, jednak to opowiadanie jest najbardziej sugestywną opowieścią z dorobku Pelczara. Czytając, czytelnik czuje świdrujące go oczy i głód złego. Ostatecznie niczego tak naprawdę nie można być pewnym.
Jarek Klonowski okazał się autorem, który znowu mnie zaskoczył. Czytam go w miarę na bieżąco, wiem czego się spodziewać - a jednak ostatecznie się nie spodziewałem. "Pierwsze loty na księżyc" to niepozorna historia, która nie jest tym czym się wydaje, do tego z interesującym finałem.
Michał Puchalski, okazał się elastycznym autorem, który dosłownie wpłynął mi do głowy. Pomimo dość dobrze zarysowanej fabuły, autor zostawia wiele niedopowiedzeń i otwartych pytań dla czytelnika sprawiając, że ten długo jeszcze nie będzie mógł otrząsnąć się z zakończenia.
Kolejnym, o którym wyżej wspomniałem, jest Michał J. Sobociński. Autor, który ma już sporo publikacji za sobą, a którego dopiero dziś poznałem. W swoim "Czy w ogole nadejdzie koniec" czerpie garściami z pewnego Lovecraftowego opowiadania i robi to niesamowicie dobrze. Jego opowiadanie to jak nocna wizyta w kostnicy z grupą studentów medycyny.
Nie mniejszym zaskoczeniem, okazał się "Obserwator" Pawła Lacha. Niejednoznaczna groza prosto z ogromnych blokowisk to coś, co chłonę całym sobą. Do tego zawiera coś, co bardzo lubię, czyli problemy z poczytalnością autora.
Opowiadania Panów Bokoty i Zawadzkiego mają w sobie pewien wspólny element tajemnicy. Zupełnie od siebie odmienne, niepokoją niewypowiedzianą grozą, żalem, smutkiem i czymś jeszcze co nie potrafię do końca wyjaśnić.
Tak jak wspomniałem wyżej, w zbiorku jest też "To nie sąsiedzi" Oli Bednarskiej. Ci, którzy jeszcze nie czytali jej zbioru, odnajdą tu kawał dobrej historii i po raz pierwszy spotkają się z enigmatycznym wujaszkiem Hanem.
Dziękuje wszystkim 22 autorom i autorkom za wspaniałe kilka dni rozrywki. Obcowanie z weirdem to zabawa, która nigdy mi się nie znudzi.