cytaty z książek autora "Dorota Sumińska"
Pies słucha i wykazuje zainteresowanie, nawet jeśli nie do końca rozumie słowa. Kot słucha i wykazuje brak zainteresowania, nawet jeśli rozumie, co się do niego mówi.
...Moim zdaniem, Bóg dał nam zwierzęta jako sprawdzian człowieczenstwa...
-Zwierzęta nie mają świadomości. To tak, jakby nie wiedziały, że żyją. Po prostu jedzą, jak są głodne, uciekają, gdy je ktoś goni i rozmnażają się, gdy czują wolę bożą. I tyle. [...]
- Jeżeli są na świecie ludzie, którzy tak myślą, to świat musi zginąć. A oni wraz z nim.
Ludzie podzielili się na rasy, religie, kultury i uważają, że ich powinnością jest dbanie o swoich. Tymczasem to wcale nie jest ważne. Wiesz, piesku, najważniejsze jest współczucie. Ten rodzaj współodczuwania, który pozwala poczuć ból cierpiącego. Wy, zwierzęta, znacie to doskonale. To od was powinniśmy się uczyć, ale zamiast tego zadajemy wam ból.
...Wiem natomiast, że jeśli dusza jest siedliskiem uczuć - miłości, wierności, strachu i nadziei, to zwierzęta mają duszę. Jeśli duszą jest wrażliwość, współczucie i wola, to zwierzęta mają duszę...
A jeśli w siebie uwierzysz, to i świat w Ciebie uwierzy.
Nasze życie warte jest tyle, ile dobrego zrobiliśmy dla innych. Warte jest tyle ile dostało uśmiechów, okrzyków szczęścia, zamerdań ogonem, wymruczanych piosenek i uratowanych nawet malutkich żyć. Tak uważam.
Ci, którzy mówią: "Nie mogę patrzeć na cierpienie, nie mogę wziąć zwierzęcia, bo jestem zbyt wrażliwy, aby znieść jego śmierć, wcale nie są wrażliwi. Są egoistami najgorszego gatunku. Ty cierp w samotności. Giń z głodu i tęsknoty, bo ja nie mogę na to patrzeć. Potem robią sobie kolację, włączają telewizor i idą spać w poczuciu swojej wrażliwej wielkości.
Marzy mi się taki świat, w którym każdy człowiek razem z niemowlęcą wyprawką dostawałby blokadę na egoizm i okrucieństwo.
Miłości nie uczą ani w szkołach, ani na studiach,a w domach rodzinnych coraz rzadziej. Miłości trzeba się nauczyć samemu i nigdy nie jest na to za późno. Trzeba tylko chcieć. Duża część ludzi kieruje się wygodnictwem, a nie uczuciami. Jeszcze gorzej gdy kierują się tylko jednym uczuciem - miłością do samego siebie.
Jak można pomóc śmiertelnie choremu? Zapewnieniem o miłości. Obecnością w jego cierpieniu. Nigdy nie wolno narazić go na samotność.
Wypięty koci brzuszek, nadstawiony do głaskania, działa lepiej niż prozac.
Zrobiło się trochę smutno, a nie powinno, bo tak już jest, że każdy, kto się urodził, musi umrzeć. Ważne tylko, jakie było jego życie.
Przeraża mnie ludzka obojętność w stosunku do milionów zwierząt dręczonych w imię naszego apetytu, źle pojętej elegancji i chorych ambicji.
...na Sądzie Ostatecznym Pan Bóg odbierze ludziom mowę, a pozwoli mówić zwierzętom, i to one będą świadczyć o nas.
Moim zdaniem, Bóg dał nam zwierzęta jako sprawdzian człowieczeństwa. Skoro dane nam było dowiedzieć się, co jest dobre, a co złe, możemy wybierać. Za krzywdzenie zwierzęcia nikt nie utnie nam głowy, i to jest prawdziwy egzamin z miłosierdzia, o którym się tyle mówi. Kiepsko wypadamy w konfrontacji z własnym sumieniem.
...Ogród służy do "napawania się".[...] Kocham swój ogród. Najbardziej "napawam" się nim, kiedy widzę, ile ogród znaczy dla moich psów i kotów. Mają swój obszar wolności. Psy ganiają wzdłuż płotu albo bawią się, wyrywając sobie patyk. Bije z nich radość życia. Są prawdziwymi gospodarzami tego terenu. Koty buszują w gałęziach brzózki rosnącej przy domu i w trawie. Na szczęście ich polowania rzadko uwieńczone są sukcesem...
Moim sposobem na smutek jest miłość. Miłość ma wiele odcieni i każdy z nich jest najlepszym lekarstwem na każde zło.
Nasze życie warte jest tyle, ile dobrego zrobiliśmy dla innych. Warte jest tyle, ile dostało uśmiechów, okrzyków szczęścia, zamerdań ogonem, wymruczanych piosenek i uratowanych nawet malutkich, tycich żyć.
Ludzie nie traktują zwierząt poważnie. Nie liczą się z ich godnością i poczuciem odrębności.
Kochać można kogoś, kto odwzajemnia uczucia. I to już nie jest błahostka. Po to się żyje. Dla poczucia wspólnoty, bezpieczeństwa, które daje obecność bliskich, ciepłych i życzliwych istot.
...U kobiety stan "uzależnienia" od własnego potomka trwa około czterech lat. Potem dochodzi do głosu miłość rozważniejsza, mniej "chemiczna". [...] Ja byłam wzorcowym przykładem ssaczej matki. [...] A cały mój intelekt skierował się na przewidywanie i usuwanie ewentualnych zagrożeń z życia mojego dziecka...
Miałam już za sobą trzy małżeństwa. Każde coś pozostawiło w mojej duszy, a pierwsze nawet w ciele. Dało mi motor do działania- córkę. Najważniejszą osobę w moim życiu. Drugie pozwoliło poznać miłość. Trzecie- poznać strach. A teraz? Teraz jest to, co najważniejsze- nadzieja. Nadzieja na to, że miłość zostanie z nami na zawsze. Że strach nigdy nie zapuka do serca (...).
[...] tak miło przytulić się do pachnącej psiej osoby.
Moim sposobem na smutek jest radość moich bliskich, bez względu na gatunek. Roześmiana psia gęba cieszy tak samo jak ludzka. Wypięty koci brzuszek, nadstawiony do głaskania, działa lepiej niż prozac.
Kiedy dowiedział się, że nie jest już moim mężem, zadzwonił. W ciągu sekundy cofnął się czas. Jest to dowód na prawo działania "uciekającego króliczka". Gdy coś tracisz, to "coś" nabiera wartości. Nagle mój były mąż zapragnął znowu być mężem. Znowu mnie kochał i tęsknił za mną. (...) Pytał, czy wyjdę za niego jeszcze raz. "Tak, tak!!!" - krzyczałam w słuchawkę telefonu i płakałam. Miał zaraz wracać, ale nie wracał.
Ludzie to nieustający wędrowcy. Ciągnie ich w najdalsze zakątki świata. Biedni, mają nadzieję, że tam znajdą szczęście. Nie rozumieją istoty szczęścia. To nie rzecz. To wyuczona umiejętność.
... ojciec wyszeptał ostatnie słowa spierzchniętymi wargami
"wszystko jest w porządku. Nie bój się śmierci. Nie zniknę z Twojego serca, z Twojej pamięci. Tylko z oczu. To nic. Będę tak samo. Za rogiem, w drugim pokoju. Zawsze będę przy Tobie.
Buddyzm chroni prawo do wszelkiego życia, dlatego jestem wielbicielką tej filozofii. Niektórzy nazywają buddyzm religią, ale Budda nie był bogiem, ani nawet prorokiem. Był człowiekiem, który szukał sposobu na uwolnienie świata od zła i słabości.
Hycel to mało chlubny zawód, a jednak... W Polsce zarabia od kilkuset do trzech tysięcy złotych ZA ZŁAPANIE JEDNEGO PSA. Wszystko zależy od zamożności gminy, w której działa. Czy nie marzy o tabunach wałęsających się psów? No pewnie, że marzy. Skoro są pieniądze na hycla, to dlaczego nie ma na kastrację? Bo nie byłoby kogo łapać. Z pozoru rozwiązanie jest proste. Wystarczy zlikwidować profesję hycla, a wyłapywanie psów i kotów powierzyć etatowym pracownikom schronisk.(...) Pieniądze, które do tej pory dostawał hycel, starczyłoby na wykastrowanie rzeszy zwierząt.