cytaty z książek autora "Małgorzata Majewska"
Wielu ludzi w ramach własnej strategii obronnej unieważnia czyjeś emocje, żeby nie musieć być przy nim w cierpieniu.
Smutek jest bardzo szczególną emocją, bo jako jedyna nie ma struktury. Gdy ktoś nas wkurza, to jest moment wybuchu złości, określenia, kto nas wkurzył, i chwila przeżywania i wyrażania złości, na przykład, w postaci wulgaryzmów czy obwiniania kogoś. Natomiast ze smutkiem jest tak, że w niego wpadamy. Nie ma etapów: początku, środka i końca. Dlatego często się boimy, że będzie trwał.
Gdy złości mnie czyjeś zachowanie i w trosce o naszą relację mu o tym mówię, a w reakcji słyszę, że "wydziwiam i szukam dziury w całym", to czuję, że ten ktoś mnie nie przyjmuje z moimi trudnymi emocjami. Komunikuje mi prawo do warunkowej akceptacji: albo zrezygnuję ze swojego smutku czy złości i wtedy będę miała prawo przynależeć do grona normalnych ludzi, albo zostanę z tym trudnym przeżyciem odrzucona.
To, co mówimy, zależy od tego, do kogo mówimy. Jak postrzegamy naszego rozmówcę i jak chcemy przed nim wypaść.
Gdy ktoś czuje się niepewnie sam ze sobą, to często sztywne trzymanie się swoich racji daje mu poczucie bezpieczeństwa, a gdy pojawia się osoba, która widzi świat inaczej, to uratowanie swoich racji staje się ważniejsze niż relacja z tą osobą.
Kiedy rezygnujemy z obrony własnych granic, to tak naprawdę jesteśmy sami dla siebie przemocowi. Zdradzamy siebie wtedy, gdy nasza potrzeba przynależności jest silniejsza. Wolimy, by było "miło i sympatycznie" za cenę własnego dyskomfortu.
Język oswaja rzeczywistość. To, co nazwane, staje się rzeczywistością. Z kolei niedopowiedzenia, niepewność, lęk przed określeniem, są pożywką dla manipulacji.
W komunikacji zaburzonej próba przejścia na poziom emocjonalny najczęściej kończy się zamknięciem tematu.
Nasze emocje są naturalną reakcją na czyjeś słowa i nie można ich zaplanować.
Wykazanie innej racji wymusza zrobienie z tym czegoś. Tak naprawdę mam do wyboru dwa przymusy: albo muszę ci przyznać rację i w związku z tym muszę coś zmienić, czyli podjąć jakiś wysyłek, albo muszę cię unieważnić. Powiedzieć, że mówisz tak, bo jesteś kobietę/facetem, bo pracujesz/nie pracujesz, bo masz/nie masz dzieci. Liczba opcji unicestwienia cię i wykluczenia z grona poważnych ludzi, z których opinią wypada się liczyć, jest nieograniczona. I wygodna. Bo wtedy sama nie muszę nic robić.
Dopiero w odbiciu od racji wspólnoty formułujemy własne racje.
Język jest jak ubranie: najpierw idziemy do sklepu i wybieramy to, co najbardziej nam odpowiada. Potem co rano wyciągamy z szafy i wkładamy, z mniejszą lub większą rozwagą, te rzeczy, które w danym momencie wydają nam się najbardziej odpowiednie. Z ogromu słów dostępnych w naszym systemie językowym intuicyjnie wybieramy te, które w możliwie najbardziej adekwatny sposób wyrażają nas i nasze widzenie świata oraz najlepiej budują relacje z innymi.
Język mówi o nas, zdradza nas, pozwala dojść do głosu emocjom, o których wolelibyśmy zapomnieć. Możemy wmawiać sobie i światu, że nam na czymś nie zależy i w ogóle się tym nie przejmujemy. Jednak sam akt mówienia o tym, ubrania w słowa tego, co zdaniem mówiącego nie jest warte uwagi, wskazuje, że jest odwrotnie. Bo gdyby rzeczywiście to nie miało dla nas znaczenia, nie podjęlibyśmy wysiłku, by to opisać.
W naszej kulturze smutek jest jedną z najbardziej zakazanych i zagrażających wspólnocie emocji. Kiedy go odczuwamy, w innych często natychmiast budzi się potrzeba pocieszania nas, wyrwania z tego stanu, zrobienia czegoś, żebyśmy przestali się tak czuć.
Zobaczyłam, że ludzie, nawet jeśli potrzebują towarzystwa, często nie potrafią się w tej sytuacji odnaleźć. Na przykład zaczynają kompulsywnie gadać. (...) Ponieważ smutek jest właśnie tak przeżywany, wiele osób w dzieciństwie nauczyło się od niego odcinać. I później paradoksalnie piją po to, by znowu "bezpiecznie" go poczuć.
Największa samotność jest wtedy, kiedy nie mamy z kim podzielić się swoją historią, kiedy nie ma nikogo, kto zapewni przestrzeń na wysłuchanie nas: na usłyszenie i zobaczenie nas w tym, co mówimy.
Bym mogła towarzyszyć komuś w jego emocjach, najpierw sama muszę zyskać umiejętność pozostawania w kontakcie ze swoimi trudnymi uczuciami: wstydem, smutkiem, bezsilnością, bezradnością. Relacja z samym sobą kształtuje wszystkie inne i jeśli nie będziemy umieli okazać współczucia sobie, to nie będziemy potrafili okazać go innym.
Dopiero gdy uznamy, że nasze ciało i nasza seksualność to element przestrzeni JA, i zaakceptujemy, że nawet jeśli sami coś w sobie lubimy, to nie ma gwarancji, że komuś innemu to się będzie podobało, mamy szansę się z naszym ciałem utożsamić.
Krzykiem nazywam takie używanie słów, gdy oddalam się od siebie. Mogę skupić się na rzeczywistym krzyku i wtedy działa zasada: dopóki złoszczę się na ciebie, dopóty ty jesteś w centrum mojej uwagi i nie muszę zajmować się sobą. (...) Zewnątrz-sterowne patrzenie na świat pozwala przetrwać bez wglądu w to, co trudne w nas samych.
Złość to gwałtowna reakcja emocjonalna, która pojawia się wtedy, gdy tracimy kontrolę, na przykład, gdy uderzymy się w mały palec, ale też gdy ktoś próbuje przekroczyć nasze granice. Złość informuje nas, że ktoś lub coś nam zagraża, a my się na to nie zgadzamy.
Złość to emocja, gniew zaś to uczucie, które w nas dojrzewa stopniowo. Przejście od złości do gniewu przebiega w czterech fazach. Najpierw jest wybuch. Potem rozdrapywanie ran, czyli sięganie do dawnych wydarzeń. Trzecia faza to wskazanie winnych, czyli odpowiedzialnych - naszym zdaniem - za to, co się wydarza. Ostatnia faza to rozładowanie agresji i przejście do konkretnych, bardziej przemyślanych działań.
W obwinianiu zawiera się też jeszcze jedna bolesna i ważna kwestia. Osoba w tej fazie bardzo cierpi i jest jej strasznie trudno. I często gdy widzi, że po drugiej stronie nie ma przestrzeni na jej trudne emocje, to mówi różne rzeczy, by tamta strona poczuła się równie źle, uderza słowami tak, by zabolało.
Rodzice często próbują utrzymać władzę nad dziećmi poprzez zaszczepienie w nich przekonania, że świat poza rodziną jest niebezpieczny.
Bezradność - poczucie, że nie wiem, co w danej sytuacji zrobić. Bezsilność - wiem, ale nie daję rady, by wprowadzić tę wiedzę w życie.
Niekiedy ludzie mają wrażenie, że jeżeli druga osoba ma jakiś kawałek świata, w którym nie ma dla nich miejsca, to w głębokim przeżywaniu zazdrości czują, że stają się zupełnie nieważni i odrzuceni. Wolą więc (...) zaistnieć negatywnie poprzez pretensje i zaatakować, niż zająć się swoimi sprawami.
Zazdrość to cudowna emocja, bo podpowiada nam nie wprost, co jest dla nas ważne.
Manipulacja tym różni się od komunikacji, że ukrywa intencje, podczas gdy w komunikacji są one czytelne. W komunikacji, jeśli odbiorca pozna nasze intencje, to mamy dużą szansę na zbliżenie się w relacji. W manipulacji odkryte intencje przekreślają wiarygodność manipulanta i całą relację.
Często gdy smutek, będący jedną z bardziej podstępnych emocji, dochodzi do głosu, ludzie sięgają po alkohol, żeby dać sobie prawo do jego odczuwania. Mają potrzebę pobycia ze smutkiem, lecz świat i wychowanie każą im się na tyle kontrolować, że gdy są smutni, to sami sobie racjonalnie zakazują tak się czuć i dopiero gdy się upiją, mechanizmy kontroli puszczają.
Krytycyzm i osądzanie innych to po prostu strategia obronna pozwalająca nam nie konfrontować się z drugą osobą, tylko dać upust złości na nią za to, że narusza nasze granice, poprzez plotkowanie o niej i ocenianie jej w obecności osób trzecich.
Jeśli uważam, że ktoś robi to, co potrafi najlepiej, ale jego zachowanie jakoś mnie rani, to będę się trzymała od niego z daleka.