Płacz niemymi łzami Joe Peters 8,2
ocenił(a) na 82 lata temu Z początku nie spodziewałam się najgorszego, chłopiec miał ojca, który mocno go kochał i założyłam, że ten ojciec będzie o niego walczyć - i walczył faktycznie do samego końca, ale umarł tragicznie zostawiając chłopca na pastwę swojej okropnej matki. Ta śmierć ojca wywołała lawinę zdarzeń, które nie powinny wydarzyć się nigdy. Podczas czytania o krzywdach i okropnościach głównego bohatera pojawia się u czytelnika złość, irytacja, ogromny smutek - najgorsze jest to, że nikt, kompletnie nikt nie zareagował na to co się dzieje w domu tego dziecka, nikt nigdy mu nie pomógł i do samego końca tak naprawdę nikt mu nie uwierzył. Boli i frustruje bierność służb opiekuńczych, policji, dorosłych ludzi, którzy powinni byli już na samym początku zająć się chłopcem. Tej okropnej historii można było uniknąć, mogła nigdy się nie wydarzyć. Boli fakt, że nikt nie poniósł odpowiedzialności za cierpienie tego dziecka, nikt nie został sprawiedliwie ukarany, ani jego matka, ani reszta zwyrodnialców wykorzystujących niewinne dzieci. Pociesza odrobinę myśl, że to się stało w przeszłości, pojawia się nadzieja, że teraz takie rzeczy zostałyby szybciej wykryte, chociaż szczerze mówiąc i tutaj nie ma pewności, w dzisiejszych czasach też wielu dzieciom dzieje się krzywda. Po przeczytaniu książki czytelnikowi towarzyszy ulga, że główny bohater uciekł od okropnej przeszłości i już nie cierpi, a nawet, być może jest szczęśliwy. Ale oprócz ulgi czuję też frustrację, że nikt za te okropne czyny nie odpowiedział.