Najnowsze artykuły
- ArtykułyStrefa mrokuchybarecenzent0
- ArtykułyMiędzynarodowe Targi Książki w Warszawie już 23 maja. Włochy gościem honorowymLubimyCzytać2
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant70
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Magdalena Lewańska
Źródło: http://www.jankawydawnictwo.pl/autorzy_det.html
3
6,4/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller, literatura młodzieżowa, literatura dziecięca, czasopisma
Urodziła się w Warcie. Studiowała pedagogikę we Wrocławiu i biologię w Hanowerze. Od 1972 roku mieszka w Niemczech. Pisze opowiadania, nowele, powieści . Debiutowała w 1999 roku powieścią kryminalną „Wszystkie moje kaczuszki”; w 2008 ukazała się jej powieść dla młodzieży „Tajemnica drewnianej sowy”.
Publikowała także w „Esensji” (opowiadanie „Stara plebania” zdobyło nagrodę miesięcznika),w kwartalniku „Qfant” i w „Podkowiańskim Magazynie Kulturalnym”.
Publikowała także w „Esensji” (opowiadanie „Stara plebania” zdobyło nagrodę miesięcznika),w kwartalniku „Qfant” i w „Podkowiańskim Magazynie Kulturalnym”.
6,4/10średnia ocena książek autora
65 przeczytało książki autora
32 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Magazyn Silmaris nr 4/2017 (7)
Magdalena Lewańska, Barbara Mikulska
8,0 z 5 ocen
9 czytelników 1 opinia
2017
Najnowsze opinie o książkach autora
Magazyn Silmaris nr 4/2017 (7) Magdalena Lewańska
8,0
Plungwa – czytając ten tekst czułam się, jakbym sprawdzała znajomość obcego języka, którego dopiero zaczęłam się uczyć. Niby pojedyncze słowa rozumiem, ale jakoś nie składają mi się w jedną, pokazującą coś logiczną całość. To opowiadanie jest dla mnie zbyt wydumane, zbyt odjechane poza granice przemawiających do mnie klimatów.
Dziura w płocie – jak zawsze w przypadku Autorka opowieść napisana przepięknym językiem i stylem. Kilka liter, kilka słów i przed oczami miałam i stary domek, i połamaną jabłoń i kolorowe, magiczne Zapłocie. Bardzo ciekawie odmalowane zostały i postaci Zapłocia i przemiana Michaliny. Dobra opowieść z morałem, którego nie będę tu zdradzać.
Trzeba słuchać – No tak, zawsze wiedziałam, że nie należy ufać żadnym wróżbom i przepowiedniom. A Autorka, w typowym dla siebie nieco pieprznym stylu, tylko potwierdza moje przypuszczenia za pośrednictwem tej wielce ciekawej i na swój sposób zabawnej opowieści. I chociaż nie ma tu moich ulubionych krasnoludzich bohaterów, za to są inni, którym niczego nie brakuje, którzy żyją własnym życiem.
Zanim nadejdzie dzień – Nie za bardzo mogę się zdecydować, co napisać o tym opowiadaniu. Nie porwało, ale też dało się spokojnie przeczytać. Taki średniak.
Na drugą stronę – Zastanawiam się, o co tu chodziło, co to miało być. Mam tak zawsze, gdy zanurzę się w opary absurdu, a tego w tekście nie brak. Na szczęście w tym opowiadaniu absurdu jest w miarę strawna dla mnie dawka, więc nawet udało mi się przeczytać je w całości. Przyznaję też, że scena z Głodem nawet mnie nieco rozbawiła. Szkoda tylko, że Autor zaraz na dzień dobry musiał zaserwować niefajny wulgaryzm, dodatkowo wkładjąc go w kwestię kobiety. A jest przecież o wiele przyjemniejsza stara, dobra cholera, która by w tej sytuacji w zuepłności wystarczyła.
Legenda Suchego Strumienia – bardzo ładnie plastycznie napisana opowieść. Podobały mi się metafory i porównania. Jednak z czymś innym mam drobny problem. Narratorka wspomina Mirien i dziecko, jakby spotykała je nie po raz pierwszy. Zna imię zrozpaczonej kobiety, wie, że już nie ma czym płakać. O płaczu dziecka z kolei pisze tak, jakby słyszała je regularnie od jakiegoś czasu, a nie od chwili. A jednak narodziny legendy zdarzają się raz i to spotkanie też powinno być jednorazowe. Coś więc tu mi się nie zgrywa.
Inkluz – Bardzo sympatyczna bajka. W sam raz dla dzieciaków – i stylem i fabułą. A ciocię Zosię od razu polubiłam – za tę maszynę do pisania. Świetny zakup.
Sztormy – Pierwsze, co mi się, nasuwa po lekturze, to pytanie: kim, u diaska, są rinnoni? Jakiś rodzaj elfów? Goblinów? Czy jakieś inne stwory? Skoro w odróżnieniu od nich mieszkańcy wioski (czy generalnie krain poza Etmeriel) to ludzie, to rinnoni ludźmi raczej nie są. I tego brakło mi w tym tekście – słowa wyjaśnienia. Ciekawie dobrany tytuł, gdy w akompaniamencie i towarzystwie realnego sztormu, ma też miejsce drugi – w duszach i sercach, co zostało niezgorzej pokazane. Całkiem dobry tekst.
Enigma – sympatyczny tekścik, nie powiem. Uśmiechnęłam się kilka razy. Fajnie pokazany świat oczami dzieciaka. Tylko jedno podstawowe pytanie – gdzie tu fanatstyka? Przyzwyczaiłam się, że Silmaris to magazyn fanatstyczny…
Pies Pański – Trochę mnie ten tekst zmęczył. Sprawnie napisany, ale jak dla mnie miejscami przegadany. Miałam momentami wrażenie, że Autor po raz przysłowiowo setny powtarza pewne informacje. Doceniam za to pokazanie, chwilami dość drobiazgowo, oczami Hermana części życia klasztornego. I przyznaję, że spokojny ton i powolne tempo opowieści idealnie zgrywa się z nim klimatem.
Pospolity paradoks – Napisane ciekawym stylem i językiem. Tak niecodziennie. I szkoda tylko, że za formą nie poszła treść. Na początku jeszcze było fajnie, można się było uśmiechnąć pod nosem, gdy np. opisywane było działanie prowizorek. Później ten humor się gdzieś rozmył. Szczerze, to jako czytelnik połowę tekstu bym wyrzuciła jako kompletnie zbędną. Na przykład cała rozmowa doktor Joli z szefem, który proponuje jej nowe stanowisko. Zamęczył mnie ten pusty dialog. Ostatecznie skanowałam ten fragment wzrokiem, by szybciej go mieć za sobą. Podobnie ma się rozmowa Joli z profesorem – pełna dyrdymałów i oczywistości. Niby wkomponowuje się w styl całej historii, ale nudzi rozwleczeniem. I dochodzenie do ostatecznej konkluzji, czym jest ostatni świat, jest moim zdaniem nadmiernie przeciągnięte.
Kiedy rzeczywistość… - Trzecia część gawędy Jacka jak zwykle trzyma poziom. Aż chce się czytać dalej, więc mam nadzieję, że to jednak nie jest koniec.
Bohaterski duch Północy – W opowieściach Łukasza Malinowskiego czuć jego duszę naukowca. Widać, że doskonale wie, o czym mówi i pisze. A że opowiada o Północy, która i mnie jest bliska, to tekst po prostu pochłonęłam.
No i jeszcze słowo na temat wywiadu. Bardzo się cieszę, że mogłam go przeczytać. Aczkolwiek Martę już nieco znam, to zawsze miło poczuć się jak przy rozmowie ze starym przyjacielem i nawet dowiedzieć się jakichś nowych drobiazgów na jego temat.
Detektyw i panny Magdalena Lewańska
6,7
Pamiętacie porucznika Columbo? Zawsze ten sam garnitur i płaszcz, nieodłączne cygaro i kawa, czarna i mocna. Kiedyś uwielbiam ten serial i zagadki morderstw osób z wyższych sfer. Detektyw Dirk Tielke też wychowywał się na przygodach oficera śledczego Columbo, który stał się dla niego wręcz wzorem do naśladowania. Bo przecież nie koniecznie trzeba dużo sprzętu i techników, nie zawsze trzeba używać broni i siły fizycznej, by rozwiązać zagadkę, by wskazać kto jest winy.
Dirk - młody, przystojny, ambitny, i trochę samotny. Nic go nie trzyma w Hamburgu, więc kiedy tylko otrzymuje awans, bez chwili wahania przenosi się do Kirchdorfu, by objąć stanowisko szefa policji. Tylko czy to aby na pewno nagroda, ten awans, a nie zesłanie i zepchnięcie na boczne tory.
Kirchdorf, miasteczko jakich wiele, położone gdzieś niedaleko byłej granicy z NRD. Mieszkańcy, jedni bardziej sympatyczni inni mniej, ale wszyscy niewinni jak łza. Miasteczko w którym nic się nie dzieje, a jedyne co może zająć Dirka to prelekcje dla dorosłych o zapobieganiu przestępstwom. A jednak, choć wszystko wydaje się być monotonne i takie ułożone, to jednak detektyw w końcu wpada na trop przestępstwa.
„Chiński kurczak” to pierwsza opowieść, w której detektyw Dirk nie tylko poznaje miasteczko i jego mieszkańców, ale przede wszystkim piękną Alke. Dziewczynę, której największym grzechem, wykroczeniem, jest przeczytanie cudzej korespondencji. I choć początkowo Dirk nie może się skupić na zeznaniach niezwykłej dziewczyny, będąc zauroczony młodą damą, to po chwili dociera do niego, że być może doszło do prawdziwego przestępstwa. Bez chwili wahania rusza do domu dziecka w Holthausen, gdzie w raz z panią dyrektor, dokonuje makabrycznego odkrycia. Od tej chwili, już nic nie może mu przeszkodzić by odnaleźć Rolfa Alhers. W tym samym czasie, Isia Dobrzańska, niechcący potrąca dziwnego mężczyznę, który nie pamięta skąd się wziął w parku ani jak się nazywa. Opiekując się nim, nabiera wiele sympatii do nieznajomego, jednocześnie martwiąc się, że jest on niezmiernie podobny do poszukiwanego mordercy. Czy aby na pewno wie ona co robi, trzymając u siebie nieznajomego?
Druga historia dzieje się dwa lata później, kiedy detektyw Dirk przyzwyczaił się już do tego nieco sennego miasteczka, gdy myśli, że teraz już nic go nie zaskoczy. A tu niespodzianka, w jego mieście dokonano prawdziwej zbrodni, zabito bogatego obywatela. Początkowo wszystko wskazuje na porachunki mafijne, gdyż Reiner Pagel, miał być świadkiem koronnym i zeznawać w sprawie handlu żywym towarem. Jednak detektyw Dirk w to do końca nie wieży, nic nie pasuje do wniosków wyciągniętych przez Hamburdzką policję. Czy i tym razem uda mu się rozwiązać zagadkę i znaleźć prawdziwego mordercę?
„Detektyw i panny” to bardzo sympatyczna książka, w której jak dla mnie, prowadzone śledztwa są bardzo miłym dodatkiem do całości, pięknie dopełniając całości. Bo ja strasznie polubiłam tego sympatycznego detektywa, i mieszkańców Kirchdorfu. Przesympatyczną Isię, zmanierowaną Alkę oraz charyzmatyczną dyrektor Edeltraud. Każda z tych osób ma coś w sobie i nie da się ich nie lubić. Autorka stworzyła bardzo ciekawy świat, miasteczko jakich wiele a jednocześnie jedyne w swoim rodzaju.
Akcja książki toczy się niespiesznie, gdyż nie do końca ważne jest kto, ale dlaczego. Łatwo tez domyślić się, kto jest winny, jednak zanim dowiemy się tego na pewno, dowiemy się jaki był motyw.
Książka podobała mi się, momentami naśmiałam się z przedstawionych historii i bohaterów. W szczególności zapadł mi w pamięci pomysł kolegów Dirka, którzy za wszelką cenę, chcieli mu zapewnić rozrywkę i przywrócić wiarę w siebie. Mam wielką nadzieję, że autorka napisze kolejne części przygód detektywa Dirka Tielke !
Ps. Jedyne co mi się w tej książce nie spodobało to okładka, jest jakaś nijaka ;)