Kálmán Mikszáth urodził się w 1847 roku w północnych Węgrzech na pograniczu Słowacji. Parał się wieloma zawodami, literatura jednak pochłaniała go od wczesnej młodości. Uznanie uzyskał już za życia - w czterdziestolecie jego pracy pisarskiej urządzono mu uroczysty jubileusz, nadano tytuł doktora honoris causa uniwersytetu w Budapeszcie. Został też członkiem Towarzystwa im. Petöfiego i Akademii Nauk. W darze od narodu otrzymał posiadłość nazwaną swoim imieniem. Zmarł w 1910 roku.http://
Urocza satyra, w której na skutek boskiej pomyłki wskrzeszony zostaje szesnastowieczny bohater węgierski (i chorwacki) oraz jego dwustu kompanów. Dzielni wojacy bez większego powodzenia próbują się odnaleźć w dziewiętnastowiecznych realiach, tak obyczajowych jak semantycznych, a autor korzysta z okazji i kpi z rodaków, ile wlezie. Ponieważ jednak na cel bierze sobie współczesnych, dziś może „Nowa Zrianiada” funkcjonować jedynie jako zabawna ciekawostka.
Jak dla mnie rewelacyjna powieść, utrzymana w tym samym gawędziarskim tonie i konstrukcji, co inne pozycje Mikszatha.
Mamy tu wątek główny, czyli dzieje starzejącego się szlachcica o nadzwyczajnym sposobie bycia, ponieważ uważa się on za średniowiecznego rycerza. Jest również wątek miłosny, dotyczący dwojga młodych ludzi, który napędza akcję, a nawet w pewnym momencie wychodzi na motyw przewodni.
Występują wątki patriotyczne ale są raczej ukazane w postaci przerysowanej, gdyż autor lubi wytykać rodakom/postaciom przesadyzm i inne wady. Skupia się raczej na żartobliwej stronie historii, co czyni ją lżejszą.
Nie rozumiem niskiej oceny. Może kiedy książka wpada w ręce osoby, która nie jest specjalnym pasjonatem literatury XIX wieku, może wydawać się nudna, jednak dla mnie jest to książka przyjemna do przeczytania i polecam każdemu na wolny wieczór.
Uff, miało być kilka słów :)
Dodam też, że występuje w powieści postać Polaka i warto ją przeczytać, po to by dowiedzieć się co dla Węgrów oznaczało pojęcie "lengyelkedik" ;)