Jego ojciec był architektem i miejskim radcą budowlanym. Hoffmann rozpoczął studia medyczne w Heidelbergu, gdzie należał do korporacji akademickiej Corps Alemannia Heidelberg, a zakończył w 1833 r. w Halle. Po pobycie w Paryżu otworzył w 1835 we Frankfurcie praktykę. W latach 1844-1851 wykładał anatomię w Instytucie Badawczym Senckenberg (Forschungsinstitut Senckenberg). W 1848 r. był deputowanym do Parlamentu Przygotowawczego we Frankfurcie. Od 1851 r. był dyrektorem miejskiego szpitala psychiatrycznego ("Anstalt für Irre und Epileptische") we Frankfurcie. Był pionierem psychiatrii dzieci i młodzieży.
Światową sławę przyniosła mu książka dla dzieci Der Struwwelpeter (pol. Staś Straszydło) (1844),którą ozdobił własnoręcznie wykonanymi ilustracjami. Zapewne w 1858 r. Hoffmann opracował nową wersję ze zmienionymi ilustracjami, na której bazują wszystkie następne wydania książki.
O Juleczku, co miał zwyczaj ssać palec Ja wychodzę po ciasteczka” Rzekła mama do Juleczka. „Sprawiajże się tu przykładnie, Nie ssij palców, bo nieładnie. Bo kto palce w buzię tłoczy, Zaraz krawiec doń wyskoczy Z nożycami, zły okrutnie, I paluszki nimi utnie” Julek przyrzekł słuchać mamy, Lecz nie wyszła jeszcze z bramy, A już nieposłuszny malec Myk – do buzi duży palec! Wtem ktoś z trzaskiem drzwi otwiera, Wpada krawiec jak pantera I do Julka skoczy żwawo, Nożycami w lewo, w prawo - Uciął palec jeden, drugi! Aż krew pryska na dwie strugi! Julek w krzyk, a krawiec rzecze: „Tak z nieposłuszeństwa leczę!” Wraca mama – wielka bieda Juleczkowi ciastek nie da. Bo kto mamy nie usłucha, Temu dosyć bułka sucha! Płacze Julek w wielkiej trwodze A paluszki na podłodze...
Heinrich Hoffmann to psychiatra z przełomu wieków, który pewnego świątecznego dnia postanowił zakupić prezenty dla dziecka. Okazało się, że nic nie przyciągnęło jego uwagi. Tym samym sam postanowił stworzyć dzieło, które jego zdaniem każde dziecko chciałoby mieć. Tak powstała "Złota różdżka". Sam pisarz niezwykle się zaskoczył oszałamiającą karierą swojego dzieła. Twór ten wydano praktycznie w każdym zakątku świata i do dzisiaj bawi i uczy.
A o czym jest ta książka? Przede wszystkim to umoralniające i mające skłonić do grzecznego zachowania dzieci wierszyki. W każdym kraju następuje zwyczaj adaptacji chociażby imion dzieci. I tak w wersji polskiej mamy między innymi opowieść o Hani niebodze, która bawiła się zapałkami, mimo że mama ją ostrzegała przed taką zabawą. Jak się można domyślić, takie zachowanie nie skończyło się dla dziewczynki dobrze. Innym przykładem jest Konrad, który mimo ostrzeżeń ogryzał paznokcie. W wyniku spotkania ze szewcem, raczej już nigdy nawet się nie zbliży do tychże paznokci...
Znakomita zabawa zapewniona. Czytając opinie o tej książeczce, przeważają takie, że te wiersze to koszmar z dzieciństwa. Nie wiem dla czego? Ja uśmiałem się do łez czytając o kolejnych perypetiach tych biednych dzieciaczków. Przerysowane kary, za w gruncie rzeczy niewinne zachowania, miały sprawić że dzieci będą chętne do poprawy. Autor nie przewidział, że zupełnie niespodziewanie wyszła mu pyszna satyra, którą mimo tylu lat czyta się znakomicie. A wzbudzające kontrowersje kary cielesne, za niektóre uczynki, to po prostu echo tamtych czasów. Nikt nie musi się się kierować takimi zasadami teraz.
Krótko mówiąc polecam. Dodatkowy atut, to znakomite ilustracje i świetne wydanie. Taka pozycja na lata powinna przede wszystkim bawić dzieci, a nie straszyć.
Z zadziwieniem i niedowierzaniem czytam te wszystkie komentarze.
Daleko mi do poglądów choćby zbliżonych do tzw. bezstresowego wychowania, ale to, co przedstawiono w tej książce jest- delikatnie mówiąc- przesadą. Dla dorosłych te wszystkie "dydaktyczno-humorystyczne" wierszyki mogą być rzeczywiście zabawne, ale nie wiem, kto mógłby swojemu dziecku cokolwiek podobnego czytać na dobranoc.
"Rach-ciach! I prawej nie ma już ręki!
Rach-ciach! I lewej! Płacz! Krzyk! I jęki!
Mama wróciła, a Konrad płacze.
- Chodź no tu synku, niech no zobaczę,
czy grzeczny byłeś, czy posłuchałeś,
czy też paznokcie znów obgryzałeś?
Przyznał się Konrad, że krawiec krwawy
rączki mu obciął za złe zabawy.
Obiecał zatem, blady jak trup,
że da też spokój paznokciom u stóp."
Takie historyjki były może odpowiednie dla XIX-wiecznych dzieci chowanych w dobie kulturkampfu, ordnungu i pruskiego zamordyzmu. XXI-wieczne realia polskie są kompletnie inne. Oczywiście żadnym rodzicom nie powinno ograniczać się możliwości obrania przez siebie odpowiedniego modelu wychowawczego, w tym dobierania sobie bajek według uznania. Każdy powinien jednak wiedzieć, z czym ma do czynienia.
"Złotą różdżkę" uważam za szkodliwą. W wydaniu "poważnym" uznałbym ją za zabawną ciekawostkę o tym, co w głowach mieli XIX-wieczni psychiatrzy, ale w wersji dla dzieci- przedstawiona jako normalna książka z twardą, wielką okładką oraz dziecinnymi obrazkami- jest ona nie tylko zła, ale i do pewnego stopnia szkodliwa. Nie polecam, nie proponuję, radzę raczej unikać jej styczności z dziećmi. Jest wiele innych ciekawych i mądrych bajek, które można czytać dziatwie na dobranoc.