Adamantowy Pałac Stephen Deas 6,3
ocenił(a) na 28 lata temu "Smoki Stephena Deasa są piękne, niezrozumiałe i niepowstrzymane” - Brent Weeks. Bardzo ostrożna, krótka i trafna rekomendacja, jednego z najlepiej obiecujących się autorów współczesnej literatur fantastycznej. Nie można tego powiedzieć o reszcie, a już na pewno nie o samej książce. Wszakże, sam autor twierdził, że mając taką możliwość, zmieniłby w niej bardzo wiele.
Stephen Deas – brytyjski pisarz, specjalizujący się w fantasy. Debiutował sześć lat temu omawianą powieścią otwierającą cykl "Pamięć Płomieni”. Jego następne dzieło, "Łowca złodziei” to pierwsza część nowej trylogii autora, której drugi tom został nominowany do prestiżowej David Gemmell Legend Award, przyznawanej najlepszym powieściom fantasy
W dawnych czasach to smoki rządziły światem - ludzie byli dla nich jedynie zdobyczą, póki nie nauczyli się, jak ujarzmić te bestie. Obecnie hodowane są, by służyć jako wierzchowce dla rycerzy i cenne podarunki składane w ramach niekończących się dyplomatycznych gierek toczonych przez arystokratyczne rody. Imperium obrosło tłuszczem.
A teraz jeden człowiek chce je zagarnąć dla siebie. Gotów jest nie tylko otruć króla - tak jak wcześniej własnego ojca - ale także zamordować swoją kochankę i uwieść jej córkę. Jednak nawet on nie podejrzewa, że wkrótce cały kraj stanie w płomieniach. Podczas lotu zaginął jeden smok. A nawet jeden smok grasujący na wolności, dysponujący swą naturalną inteligencją i pełną mocą, może oznaczać katastrofę. Za sprawą pewnego wyzutego ze skrupułów najemnika pretendenci do tronu już wkrótce mogą stawić czoła setkom smoków.
Królowa Alifera zachwiała się, a potem próbując się odwrócić, została zasypana gradem ciosów. W końcu książę Jehal zdołał ją zepchnąć z siodła smoka, a ta runęła z wrzaskiem w dół. Jehal znów usiadł w siodle, ścisnął udami grzbiet smoka i zapiął uprząż. Nie dowierzał, że tak łatwo mu się to udało. Sollos powoli odetchnął. Nadal nie był pewien, co ma sądzić o swoim zadaniu. Dwóch jeźdźców miało, w miejscu, w jakim się znajdował, zabrać coś, co miało zaszkodzić ich królowej. On i Kemir zostali wynajęci w celu ich powstrzymania. Zadanie należało do takich, za które można oddać głowę, ale się zgodził. Teraz Sollos miał zaczekać, a potem wszystkich pozabijać. Smok zatoczył krąg nad aerią i zaczął zniżać się do lądowania. Kailin natychmiast przerwał pracę i wyprostował się. Chciał popatrzeć. Może smok należał dawniej do niego? Kailina i jego współbratymców zwano Łuskami, z powodu twardej i łuszczącej się płatami skóry. Większość z nich umierała na chorobę piskląt, która ich paraliżowała. Łuski rzadko dożywały sędziwego wieku. Królowa Shezira za dwa dni miała się udać w daleką podróż, niemal z jednego końca Krain na drugi, a potem miała się znaleźć w pałacu króla Tyana, gdzie będzie ją oczekiwał książę Jehal. Ona odda mu swą piękną białą smoczycę i rękę najmłodszej córki, a w zamian on ułatwi jej zdobycie władzy nad wszystkimi Krainami. To okrutna zamiana, ale przeznaczenie władców jest nie łatwe. Jednakże ukochana biała podopieczna królowej ma inne przeznaczenie do odegrania. Zupełnie nieświadomie, rozpoczyna sobie przypominać przeszłość. Wraca do niej prawdziwa potęga i natura, którą posiadali jej przodkowie. Jeżeli zostanie całkowicie uświadomiona, skutki będą nieodwracalne. Jednakże ludzie, wiedząc o zagrożeniu, nie robią sobie z niego wiele. Nadal poddają się swoim knowaniom i chęci osiągnięcia wielkości oraz nieograniczonej potęgi. Zamiast tego, wielu z nich pożegna się ze światem.
Jeżeli jeździec smoków, pragnie posiąść nowego smoka do swojej aerii, winien rozpocząć od przesłania listu do jednego ze władców z prośbą o pozwolenie. Jeżeli jeździec jest człowiekiem zapobiegliwym, dołącza do listu podarunek. Postanowiono, że im hojniejszy jest dar, tak istnieje większe prawdopodobieństwo, iż petent dostanie pozwolenie. Podarunek ten, to dopiero pierwsza z wielu opłat, jakie powinno się uiścić, zanim jeszcze narodzi się smok. Taki bieg zdarzeń ma miejsce od wieków. Ludzie zapomnieli o godności, majestatyczności, mądrości i dumie smoków, jak one same.
Stephen Deas nie ma szczęścia, jeżeli chodzi o publikacje swoich książek w naszym kraju. Debiut pisarza, "Pamięć płomieni: Adamantowy Pałac", raczej nie doczeka się kontynuacji, bo reprezentująca je firma już nie istnieje. Znowuż, następnemu dziełu, nie udało się wzbudzić dostatecznego zainteresowania odbiorców. Tak też, Stephen Deas najprawdopodobniej nie zagości już więcej na półkach księgarni, ani w naszych domowych bibliotekach. Przynajmniej nie w polskim tłumaczeniu. Wielka szkoda, bo pomimo faktu, że omawiana powieść to naprawdę gniot, tak następna jest świetna. Jednakże nie o niej mowa, a o "Pamięci płomieni: Adamantowym Pałacu", wiec powróćmy do omawianej historii. Ziemie Smoczych Krain podzielone są na siedem królestw. Potęga każdego z nich oparta jest na smokach. W samym centrum znajduje się Smocze Miasto, a w nim Adamantowy Pałac. Powoli zbliża się koniec kadencji jego właściciela, więc niedługo nadejdzie czas na wybór jego następcy. Stawka jest duża, bo ten jeden człowiek ma kontrolę nad resztą królestw. Wśród pozostałych władców rozpoczyna się gra, w której dawne reguły przestają obowiązywać. W zaistniałym zamieszaniu zagubił się smok. Jeden spośród setek. Jednakże, ten jeden może zmienić ten świat. Fabuła powieści opowiada o smokach, ich utraconej wolności, ale głównie o ludzkiej chciwości. Smoki w opowieści Stephena Deasa są różnorodne, urokliwe, inteligentne, i robią za tło, Zresztą, tak samo, jak cała natura świata uniwersum i gatunkowość postaci. Pisarz nie podarował im wiele przestrzeni na kartkach swojej książki, choć jeden z nich jest pierwszym z dwóch głównych wątków fabularnych. Dużo cech świata zostaje bez objaśnień, a te podstawowe powinny pojawić się na początku historii. Ponadto, siedem królestw, jeden człowiek z władzą nad nimi, morderstwa, okaleczenia, otrucia dla tronu, nie brzmi czasem znajomo? Tak, jeżeli macie w rękach wiele podobnych książek, to nawet dzieła Georga R. R. Martina pozostają monotonne. Poza takimi skazami, "Pamięć płomieni: Adamantowy Pałac" ma jedną ogromną wadę, która niemalże ostatecznie uniemożliwia dokończenie tomu. Jest to liczebność postaci. Istnieje ich ponad sześćdziesiąt. Jak na tak niegrubą książkę liczba jest GIGANTYCZNA! Nie ma znaczenia to, że większość nie bierze biernego udziału w historii. Samo zapamiętanie kto z kim, dla jakiego celu, powoduje chaos w mózgu, któremu człowiek pragnie podarować relaks. No więc, jeżeli zgubiliście się w opisie postaci z początku omówienia, to nie sięgajcie po dzieło, ponieważ nie nadmieniono każdej bohaterki i bohatera. Stephen Deas też nie poznał za dobrze gangu swoich postaci, więc trudno oczekiwać tego od odbiorców. To zresztą widać, bo czasami mocno się miota, a charakterystyczność i każde z rozdziałów, są bardzo krótkie.
Zaskakuje fakt, że "Łowcę złodziei" również napisał Stephen Deas. Dzieło, które posiada świetnie zachowane relacje mistrza z uczniem, wiele wartości i interesującą fabułę, poprzedza opublikowanie książki, przez którą przebrnięcie jest istną katorgą. Ponadto, nawet jeżeli następne części "Pamięci płomieni" są lepsze, to prędzej spadnie śnieg we wrześniu, niżeli te pojawią się w polskim tłumaczeniu. Brak jakichkolwiek zachęt do starań. Warto więc olać debiut autora i wziąć się za jego drugie, o wiele, wiele lepsze dzieło. Możliwe, że dzięki większej liczbie zainteresowanych osób, wydawnictwo Prószyński i S-ka zdecyduje się wznowić serię.