cytaty z książek autora "Artur Przybysławski"
A z faktu,że mogę sobie coś pomyśleć,wynika tylko to,że mogę to sobie pomyśleć,a nie to,że jest tak,jak myślę,że jest.
Kiedy niczego nie oczekujemy,cokolwiek dostajemy,jest prezentem. A nawet jeśli jest to czasem prezent nieco bolesny,to przecież - jak powiedział pewien duński lama - wszystko co nie kończy się kulką w łeb,jest rozwojem,a on wydarza się zwykle poza bezpieczną strefą nasze komfortu.
Jaka więc jest ta rzeczywistość, jeśli nie taka, jaką ją sobie wyobrażamy? Czy jest inna? Budda mówi, iż nie jest taka, jaka się nam wydaje, ale nie jest też inna. Jest po prostu taka, jaka jest, i choć może to w pierwszej chwili brzmieć banalnie, to przecież właśnie takiej jej nie widzimy, bo zwykle musimy do niej dokleić jakieś etykietki czy oceny, o których ona sama nie ma najmniejszego pojęcia.
Posiadanie ja jest więc dość drogie. Trzeba się liczyć z kosztami jego utrzymania, opłatami za użytkowanie, nakładami na rozwój, opłacać trzeba jego ubezpieczenie oraz inwestować w jego promocję.
(...) iluzja, choć nie istnieje, jest wszystkim, jest snem, ale jest snem pięknym, którym można się cieszyć, jeśli nie pojawia się potrzeba poszukiwania trwałego bytu.
Kurczowe trzymanie się sztywnego kodeksu moralnego zwalnia z myślenia i odbiera wolność.
Budda twierdził, że jedyny powód dla którego uczy, to fakt, że wszystkie istoty chcą być szczęśliwe. A szczęście to nader praktyczna strona naszego życia.
Już sam fakt, że problem stanowi problem, jest z jego strony bezczelnością, na którą nie należy się w ogóle godzić.
Kiedy więc myślimy, że świat jest taki, jaki się nam wydaje, a więc realny, zaczynamy w nim doszukiwać się czegoś, co jest tej realności gwarantem, czegoś stałego, wbrew oczywistości zmienności i niestałości wszystkiego, czego doświadczamy.
Oczywiście miło może być na rozmaite sposoby, dzięki czemu można literaturę różnicować. A zatem może być miło we wspomnianym przed chwilą przypadku, czyli miło egzystencjalnie, czyli że ogólnie jest kiszka i że każdy jest ostatecznie sam, ale miło przynajmniej komuś powiedzieć, że każdy jest sam, i tak sobie razem posiedzieć i pogadać o tym przy dobrej kawie. Można też dodać coś o Bogu, ale najlepiej żeby nie było do końca wiadomo, czy ostatecznie jest, czy go nie ma.
Każde życie jest świadectwem jakiejś filozofii.
Może być miło katartycznie (przepraszam za to nadęte słowo), czyli że emocje jak jasna cholera, zdrady, zerwania, zabójstwa, procesy twórcze za cenę życia, walka o władzę, psychologia dramatyczna, ogólnie intensywność taka, że na końcu jest zadyszka i trzeba aż usiąść i odpocząć, czyli oczyszczenie.
Nawet bowiem w przypadku uznanych, patetycznych smutów w rodzaju historii o zarąbaniu baby siekierą idzie nie o co innego, jak tylko o to, żeby komuś zrobiło się miło – miło na przykład, że oto tak przeżywa te głębokie rzężenia egzystencjalne, które autor był wyprodukował ku własnemu, poważnemu oczywiście, ale jednak zadowoleniu (czyli też miło), jak to on głęboko w duszę ludzką wejrzał, i to tak głęboko, że może teraz odłożyć swe pióro, długopis, rylec, komputer lub cokolwiek innego, czego użył do pisania, i zadowolony z siebie udać się na zasłużony posiłek, przy którym z lubością zadręczy współbiesiadników opowieściami o swojej twórczości w nadziei, że znów będzie mu miło, że już mu wcześniej było miło, jak to wszystko tak ładnie opisał. A zatem w literaturze – nie ukrywajmy tego już dłużej i powtórzmy raz jeszcze – chodzi o to, żeby było po prostu miło.
Książka jest jak zwierciadło i jeżeli zajrzy do niej małpa, nie wyjrzy z niej apostoł.
Może być miło, że miło, a nawet bardzo miło, ba, nadzwyczaj miło, lub wręcz przemiło, że natura, domek nad jeziorem, wsi spokojna, wsi wesoła, kontemplacja, wejście w siebie, droga, szklane paciorki, spotkanie mistrza i takie tam, panie tego, miody na duszę.