Najnowsze artykuły
Artykuły
Film o smoku, kolejny rekord „Chłopów”, ekranizacja dziecięcej klasyki i serial, o który walczą faniLubimyCzytać1Artykuły
„Fałszywe intencje” – weź udział w akcji recenzenckiej i wygraj thriller Mike'a OmeraLubimyCzytać1Artykuły
Świąteczny prezentownik, czyli pomysł na prezent. Literatura młodzieżowa i dziecięcaLubimyCzytać3Artykuły
Rozwiń dziecięcą wyobraźnię dzięki mocy opowiadania historii. Poznaj aplikację ReadmioLubimyCzytać3
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Michael Tamelander

1
6,3/10
Pisze książki: powieść historyczna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,3/10średnia ocena książek autora
14 przeczytało książki autora
12 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma

2008
Inwazja na Norwegię 1940
Michael Tamelander, Niklas Zetterling
6,3 z 10 ocen
26 czytelników 1 opinia
2008
Najnowsze opinie o książkach autora
Inwazja na Norwegię 1940 Michael Tamelander 
6,3

Kampanię norweską 1940 r. przywykliśmy postrzegać przez pryzmat udziału w niej Polaków (Narwik, Brygada Strzelców Podhalańskich, „Orzeł”, „Grom”, „Chrobry”) albo walk na morzu pomiędzy Royal Navy a Kriegsmarine. Tutaj otrzymujemy pracę wydaną pierwotnie w Szwecji (w 2000 r.),zawierającą spojrzenie z punktu widzenia Autorów skandynawskich, koncentrujących uwagę na działaniach lądowych, w których przeciwnikami Niemców byli jednak w pierwszej kolejności sami Norwegowie. Spojrzenie to dla czytelnika polskiego nowatorskie i bardzo interesujące. Tym bardziej, że pisząc z perspektywy lat (oraz może z powodu braku traumy udziału Szwecji w II wojnie światowej?) M. Tamelander oraz N. Zetterling potrafią zdobyć się na relację bardzo obiektywną, dostrzegającą blaski i cienie obecne po obydwu stronach konfliktu. Przede wszystkim nie dokonują ocen moralno-wartościujących. Ukazują cyniczne, przedmiotowe traktowanie Norwegii i jej neutralności (oraz całej Skandynawii) zarówno przez Niemców, jak i aliantów. Jedna i druga strona były gotowe tę neutralność naruszyć w imię własnych interesów strategicznych, licząc przy tym na brak oporu Norwegów. Niemcy uczynili to ostatecznie na większą skalę, wyprzedzając aliantów dosłownie o godziny (chociaż i to jest dyskusyjne – zaminowanie przez Brytyjczyków wybranych akwenów wód terytorialnych Norwegii nastąpiło niecałą dobę przed rozpoczęciem inwazji niemieckiej). Po drugie, ukazują zarówno mocne jak i słabe strony walczących wojsk. Bohaterstwo i chęć obrony kraju przez większość Norwegów, połączone jednak z wieloletnimi zaniedbaniami, brakiem przygotowań, wielkim bałaganem organizacyjnym, nieudolnością i przypadkami jawnej zdrady. Wystąpienie aliantów w roli obrońców zaatakowanej Norwegii, ale jednocześnie cyniczna gra polityczna, brak zdecydowania, słabe wyposażenie i wyszkolenie, często brak woli walki wysłanych wojsk (dość w sumie nielicznych),a na koniec odwrót bez uprzedzenia sojusznika, na którego ziemi walczono. Dobrze wypadła tylko Royal Navy, głównie jednak dzięki znakomitej postawie niższych dowódców i zwykłych marynarzy. Admirałowie spisali się znacznie gorzej. Dobre wyszkolenie, wola walki, inicjatywa na polu bitwy, wykazywana przez dowódców niższego szczebla i żołnierzy po stronie niemieckiej. Przyniosło to ostatecznie Niemcom zwycięstwo, pomimo niemal szaleńczo ryzykownego planu, sprzecznego z „normalnymi” prawidłami prowadzenia działań wojennych. Wbrew ogólnemu przekonaniu (podtrzymywanemu w wielu publikacjach) dokumenty obydwu stron wskazują, że Niemcy wcale nie mieli przewagi liczebnej, wręcz przeciwnie. Dominowali wprawdzie w powietrzu (co potrafili wykorzystać),za to alianci posiadali zdecydowaną przewagę na morzu (czego jednak odpowiednio wykorzystać nie zdołali). Zdecydowały szybkość działania, inicjatywa, wola walki. Kilka akapitów Autorzy poświęcili polskiej Brygadzie Strzelców Podhalańskich, chociaż wbrew informacji wydawniczej, zamieszczonej na czwartej stronie okładki, nie uwypuklają w jakiś szczególny sposób działań tej jednostki. Uwypuklać nie ma zresztą za bardzo czego. Stwierdzili, że jej żołnierze walczyli ofiarnie i odważnie, ale bez większych sukcesów. Brygada była słabo przygotowana i nie odegrała żadnej istotnej roli w bitwie o Narwik. Dla polskiego czytelnika to szok (czyż nie?),w świetle beznamietnej relacji oraz przytoczonych dokumentów niełatwo jednak z taką tezą dyskutować.
Przy tych wszystkich zaletach i niezwykle nowatorskim (przynajmniej w Polsce) spojrzeniu, publikacja ma jednak wiele istotnych wad, które zmuszają do obniżenia oceny. Tyle, że najprawdopodobniej winić za to należy nie Autorów lecz wydawnictwo „Bellona”, Tłumacza, Redaktorów, Konsultantów. Tłumaczenie wypada słabo, bardzo dużo błędów stylistycznych czy wręcz gramatycznych. Wiele fraz jest po prostu niezrozumiałych, brakuje im logiki, popadają w wewnętrzne sprzeczności. Do tego nader liczne pomyłki w zakresie terminologii (np. nie wiadomo dlaczego w całej pracy niszczyciele nazywane są „ścigaczami” - dla mniej zorientowanych, to zupełnie rożne klasy okrętów w dobie II wojny światowej),mylone są nazwy jednostek (np. Legion Cudzoziemski zamiast Legii Cudzoziemskiej),nazwiska wymienianych osób, daty wydarzeń, nazwy geograficzne (np. Oslofiord zamiast Ofotfiordu – pierwszy prowadzi do stolicy Norwegii, drugi do Narwiku – w obydwu rozegrały się dramatyczne starcia morskie, tyle, że na przeciwległych krańcach kraju),czy wręcz strony świata. Wydaje się mało prawdopodobne, by pomyłki te były dziełem Autorów monografii. Śmiem przypuszczać, że odpowiada za nie Wydawnictwo. Skądinąd, to nie pierwszy przypadek słabej pracy jego Redaktorów czy Korektorów. Z drugiej strony, należy docenić inicjatywę wydania tak oryginalnej (może nawet „obrazoburczej”) monografii ukazującej kampanię norweską 1940 r.