cytaty z książek autora "Fiodor Sołogub"
W tęsknych chwilach porannych dokonuje rachunku sumienia, wspomina swe życie i widzi, jak puste, było, niepotrzebne, pozbawione celu. Bezsensowne migotanie cieni zlewających się w gęstniejącym mroku.
Światło i cienie
I biją, boleśnie biją. Myślisz, że jak często biją, to się przyzwyczaisz? Nie można się przyzwyczaić. Że boli - to fraszka. Ale do krzywdy się nie przyzwyczaisz. A tam nikt nie będzie cię krzywdził. Nikt nie będzie ci rozkazywać, wymyślać, robić ci wyrzutów. Mozesz sobie robić co chcesz. Wszystko wolno. To tu, na ziemi tak jest - zrobisz nie taki krok jak trzeba, butelkę przeniesiesz z jednego miejsca na drugie, i już jesteś złodziej, już jesteś zhańbiony.
Żądło śmierci
- Kocha pan ludzi?
Riescnicyn uśmiechnął się niedbale, z wyrazem intelektualnej przewagi i odrzekł:
- Wszak sam jestem człowiekiem.
- A więc sam siebie kocha pan? - zapytała znowu Helena
Wzruszył wąskimi ramionami, sarkastycznie uśmiechnął się i powiedział nieszczerze uprzejmym tonem:
- Ludzie pani nie dogadzają? Czymże to, śmiem zapytać?
Widać było, że czuje się dotknięty w imieniu innych, że Helena dopuszcza możliwość niekochania ich.
- Czy można kochac ludzi? - zapytała Helena.
-Dlaczego by nie? - odpowiedział pytaniem Riescnicyn.
- Oni sami siebie nie kochają - rzekła chłodno Helena- nie mają zresztą za co. Nie pojmują, że jedno tylko godne jest miłości - piękno. O pięknie mają pojęcie tak wulgarne, że wstyd mi, że przyszłam na ten świat. Nie chce mi się tu żyć!
- A jednak pani tu żyje! - rzekł Riescnicyn.
Piekno
- To przecież straszne? - zapytał przerażony Kola.
- Masz ci los, straszne. Co tu strasznego? A po co żyć? - mówił Wania, skierowując ku Koli nieodparcie przezroczyste spojrzenie swych urzekających oczu. - Podłe to życie na tej przeklętej ziemi. Człowiek człowiekowi wilkiem jest na tej wstrętnej ziemi. Co tu strasznego? Zanurzyć się - i tyle, i już jesteś na tamtym śiwecie. A tam wszytsko jest inaczej.
Żądło śmierci
Czyż można żyć z takimi odpychającymi i nieczystymi myślami? Wprawdzie nie są moje, nie we mnie się zrodziły, ale czyż nie stały się moimi, skorom je tylko poznała? I czyż nie jest moje wszystko na świecie, i czyż wszystko nie jest związane nierozerwalnymi węzłami?
Piękno
- O czym ty tak marszysz?
Wania nie odezwał się, westchnął, odwrócił się do Koli, przyjrzał mu sie z dziwnym uśmiechem i powiedział:
- O różnych takich rzeczach. Najbardziej lubię o czymś bezwstydnym. Żebym nie wiem jak cię skrzywdzili - powiedział Wania - żebyś nie wiem jak był zły, jak tylko kręcisz katarynkę, zapominasz o wszystkich krzywdach.
- Katarykę? - zapytał Kola.
- Ja to nazywam kręcić katarynkę - wyjaśnił Wania. - Szkoda tylko, że nie gra bardzo długo.
Żądło śmierci
Nie ma na ziemi przyjaciela bardziej wiernego i czulszego niż śmierć. A ludzie boją się imienia śmierci, bo nie wiedzą, że jest ona prawdziwym i wiecznym, na zawsze niezmiennym życiem. Obiecuje inną postać życia - i nie oszuka. ona na pewno nie oszuka.
Żądło śmierci
Dlaczego tak jest? Powiedz. Dlaczego musimy tak parszywie żyć? Alboż to dlatego żyjemy na tej ziemi, żeby się wzajmenie żywcem pożerać? Za co? I jeśli jeden gwałci, to wszyscy muszą bez końca cierpieć?
Chłopiec wigilijny
Nie można było wybierać drogi, skręcić, jak się chciało, tu luh tam. Trzeba było wlec się razem z tłumem, a ciężkie i powolne były poruszenia tłumu.
W tłumie
- Widzisz, jaki jasny księżyc. Tam też byli ludzie ale wszyscy umarli. Jeszcze kiedy ziemia była słońcem. Na księżycu było wtedy ciepło, i było powietrze, i woda, dni i noce następowały po sobie, rosła trawa, po rosie, biegali weseli, bosi chłopcy. Ach, bracie, wszyscy umarli, zastygli - kto się nad nimi zlituje?
Żądło Śmierci
Kola zauważył przed sobą cienką gałązkę z małymi listeczkami. Wyróżniała się na niebie czarnym, bardzo pięknym rysunkiem.
<Ładnie> - pomyślał Kola.
Ktoś z tyłu szeptem zawołał na niego, jakby głos mamy:
- Kola!
Ale było już za późno. Ciało pochyliło się już ku wodzie, padało coraz szybciej.
Kola runął rozległ się ciężki plusk. Bryzgi, zimne i ciężkie, pokryły mu twarz.
Ciągle coś nowego wymyśla. Diabły mu się majaczą. Gdyby mniej siwuchy żłopał, przeklęty pijus.
Na wszelki wypadek postanowił rozpocząć od wtorku składanie wizyt dostojnikom miasta, aby naprawić opinię o sobie. Od poniedziałku nie należy zaczynać - to pechowy dzień.
Samotność, bogie i niezrównane, wielkie święto dla wielkiej i wyniosłej duszy, wielka udręka dla człowieka pragnącego poznać nieznane.
Chłopiec wigilijny
Znowu ogarnął ją strach i smutek.
I nagle przypomina sobie słowa Włodział
- Tam też będą ściany. Wszędzie ściany.
W rozpaczy załamuje blade, piękne ręce.
Światło i cienie
Na miękko zieleniejącym skwerze wesoło bawiły się dzeci. Igumnow patrzył na nie i uśmiechał się. Dokuczliwe wspomnienia dzieciństwa dręczyły go, dławiły litością. Myślał, że pozostaje mu tylko śmierć. To było straszne. Myślał jednak: .
Uśmiech
I wtedy wpuścili aniołowie Aniskę i Sieńkę do promiennego przbytku i ogrodów wonnych, gdzie na cichych trawach lśni miodowa rosa, gdzie w przeźroczystych brzegach płyną radosne wody.
Baranek
Helena chciałaby, żeby wszyscy ludzie stali się kiedyś takimi, żeby zrozumieli, że jest tylko jeden cel w życiu - piękno, i zbudowali sobie życie pełne godności i mądrości.
Piękno
- Cierpienie też jest przyjemne - szepnęła namiętnie Ludmiła. - I w bólu jest słodycz - byle czuć, że się ma ciało, byle tylko widzieć nagość i piękno ciała.
Ale urzędnicy się nie spieszyli. Od tego są właśnie urzędnikami.