Wergeld królów Jarosław Błotny 6,2
ocenił(a) na 611 lata temu Pamiętacie genialną grę Sida Meiera – Cywilizacja? Mogliśmy się w niej wcielić w największych przywódców świata. Ja najczęściej wybierałem cesarstwo Rzymskie. Zmieniałem bieg historii – rzymskie legiony korzystały z broni palnej i nowoczesnych technologii, a w cesarskich aglomeracjach powstawała kanalizacja a nawet metro. Odkrywałem nowe lądy, budowałem miasta, tworzyłem jednostki wojskowe, rozpętywałem wojny, rozwijałem naukę, ekonomię i religię, a nawet kilka razy zatknąłem flagę imperium rzymskiego na Alpha Centauri. Zawierałem pakty z sąsiadami, odbierałem wioski barbarzyńskim plemionom, niszczyłem cywilizacje, które stanęły na drodze niezwyciężonego Cezara… Tomasza. Gra wciągała na długie godziny, w czasie których całkowicie pochłaniała mnie alternatywna wizja rozwoju ludzkości. To były świetnie spędzone chwile.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ wspomnienia tamtego okresu powróciły podczas czytania „Wergeldu królów”, autorstwa Jarosława Błotnego. Tutaj także stykamy się z alternatywną wersją Imperium, tym razem za czasów cesarza Kommodusa. Według historyków ten okrutny i szalony tyran zginął w wieku 31 lat. Według autora tworzącego swoją historię Rzymu, szaleństwo Kommodusa skończyło się, gdy został ranny w czasie walki gladiatorów, jednak rana nie była śmiertelna. Od tego momentu Kommodusa nękają nawroty dziwnej choroby, w czasie których ma wizjonerskie oraz innowatorskie przebłyski. Realizując je doprowadza Imperium do rozkwitu.
Bohaterem książki jest Marek Lentiwiusz Katella rzymski namiestnik Sarmacji, który z rozkazu Cezara prowadzi kolejną wyprawę wojenną na teren dawnej, nieistniejącej jeszcze Polski, od źródeł rzeki Vistuli aż po Ocean Sarmacji, czyli nasze Morze Bałtyckie. Tak jak we wspomnianej na wstępie grze, oddziały wyposażone są w broń palną, armaty, lunety, kompasy, balony… i wiele innych wynalazków Cezara lub jego genialnych pomocników.
Momentami miałem skojarzenie z Silmarilionem, ale w wersji ulepszonej - z dialogami i dramatyczną fabułą. Opisy ziem i zamieszkujących je ludów, choć przecież historycznych, przypominają nieco dzieło Tolkiena, ale oczywiście w o wiele strawniejszej wersji, choć przyznam, że w „Wergeldzie królów” przydałaby się mapa - ilość plemion zamieszkujących dawną Polskę może przyprawić o zawroty głowy, a lekcji historii nie pamiętam już zbyt dobrze.
Książka trzyma w napięciu, a alternatywna wizja jest spójna i ciekawa. Autor imponuje wiedzą historyczną, ale podaje ją we wciągający sposób, unikając suchego wykładania faktów, wszystko okraszone ciekawą fabułą. „Oium ludu rzymskiego” zapowiada się na bardzo dobry cykl i z dużą przyjemnością sięgnę po kolejną część, a Wam sugeruję przeczytać tom 1 – „Wergeld królów”.