Zacznę od siebie czyli autorki: Toskania jest moim wyborem i zrealizowaną potrzebą zmiany w swoim życiu. Wcześniej pracowałam jako instruktor plastyki i teatru i bardzo lubiłam swoją pracę, ale nie miałam wiele czasu na wewnętrzny rozwój i pogłębianie własnych umiejętności, uczyłam tego innych, od małych dzieciaczków po dorosłych.
Zostałam więc gosposią katolickiego księdza (perpetua). Krzysztof jest właśnie księdzem, takoż kościoła katolickiego. Jednak nie jest to dziwnym zbiegiem okoliczności, że akurat pracuję dla niego, gdyż dużo wcześniej byliśmy przyjaciółmi. Psy występują w spadku po jego koledze. Staramy się, by były katolickie, ale jakoś oporne są na religię, choć do kościoła z chęcią by zaszły, po jedzenie, gdyby tam się takowe dla nich znalazło.
Tak więc jak widać jesteśmy blisko związani z Kościołem, co bardzo lubimy :)
A z jednym z jego budynków nawet sąsiadujemy przez ścianę, z poziomu mieszkania można zajrzeć doń przez malutkie okienko.
Dzięki takim a nie innym charakterom, mądrej przyjaźni oraz "pięknym okolicznościom przyrody" powstaje właśnie ten blog oraz moje prace, na które w końcu znajduję czas. Tym niewielu osobom tu zaglądającym, które mają problem z używaniem czasami przeze mnie liczby mnogiej, chciałam powiedzieć, że nie jest ona zastrzeżona tylko dla relacji męsko-damskich. "My" oznacza tu przyjaciół i nic ponad to.http://www.matyjaszczyk.art.pl/
Odkąd tu zawitałam, najpierw turystycznie, zadziwiona jestem fenomenem czasu. Wydaje się, że czas nie rządzi ludźmi. Jest potrzebny tylko w ...
Odkąd tu zawitałam, najpierw turystycznie, zadziwiona jestem fenomenem czasu. Wydaje się, że czas nie rządzi ludźmi. Jest potrzebny tylko w przybliżeniu.
To już druga książka o życiu w Toskanii. Dla mnie jest to lektura bardzo relaksująca i uspokajająca. Druga część zapisków z bloga Katarzyny Matyjaszczyk nie rożni się klimatem od pierwszej, dlatego też zaczęłam się szczerze martwić że kończę książkę, a kolejnej nie ma. Wiedziona ciekawością poszukałam bloga Autorki w Internecie i jakaż była moja radość gdy odkryłam że blog istnieje i jest regularnie prowadzony od wielu lat (książki są z 2008 i 2009 roku) aż do dziś. Tak więc nie dość że mogę się cieszyć zapiskami na bieżąco to jeszcze mogę nadrabiać zaległości. Super.
Może lepiej żeby książka została w formie bloga. Z jednej strony mamy relację z pobytu pani w średnim wieku na plebanii jako gospodyni. Jest artystka, zajmuje się decoupagem, tudzież pięknie maluje. Przez rok pani Małgorzata sumiennie zapisuje mijające wydarzenia, dzieli się z czytelnikami wrażeniami ze zwiedzania okolicznych miast, chłonie piękno toskańskich krajobrazów, odtwarza detale pięknych świątyń. Zdradza tez tajniki włoskiej kuchni zwyczaje bożonarodzeniowe i wielkanocne, obrzędy ludowe, zanikającą pobożność. Przedstawia różne anegdoty, historie, opisuje lokalna społeczność. Jednak daleko jej do lekkości pióra Frances Mayes czy Petera Moore'a a może to przesyt tematyką cudownej Toskanii. Podobały mi się za to zdjęcia i zwariowane przygody pupili księdza, dwóch rasowych psich arystokratów.