cytaty z książek autora "Steven Pinker"
Istnieje jednak inny sposób pojmowania dziedzictwa nowoczesności. Ci, którzy odczuwają nostalgię za tradycyjnym życiem, zapominają, jak bardzo nasi przodkowie chcieli się z niego wyrwać. Chociaż ludziom żyjącym we wspólnotach spajanych więziami, które poluzowała nowoczesność, nikt nie dawał do wypełnienia kwestionariuszy szczęścia, wiele wybitnych dzieł sztuki powstałych w okresie przejściowym unaocznia ich ciemną stronę: zaściankowość, konformizm, plemienność i kojarzące się z talibami ograniczenia autonomii kobiet. Wiele powieści z okresu od połowy XVIII wieku do początku XX stulecia ukazuje zmagania jednostek z dławiącymi normami arystokratycznego, mieszczańskiego i wiejskiego życia, by wymienić choćby dzieła Richardsona, Thackeraya, Charlotte Brontë, George Eliot, Fontane’a, Flauberta, Tołstoja, Ibsena, Alcott, Hardy’ego, Czechowa i Sinclaira Lewisa.
Taka jest natura postępu. Do przodu ciągną nas pomysłowość, współczucie i humanitarne instytucje, do tyłu pchają nas ciemniejsze strony ludzkiej natury i drugie prawo termodynamiki. [...]
Od czasów Oświecenia i wynalezienia nauki w każdym roku udaje nam się stworzyć odrobinę więcej, niż zniszczyć. A kilkuprocentowa różnica z upływem dziesięcioleci sumuje się do czegoś, co można nazwać cywilizacją (...). [Postęp] to kamuflujący się proces, który można zobaczyć dopiero po fakcie. Dlatego mówię ludziom, że mój wielki optymizm co do przyszłości jest zakorzeniony w historii.
Ludzka przemyślność, która tak doskonale radziła sobie z opracowywaniem broni i strategii, zostawała z niczym, kiedy kazano jej się zająć kwestią przyziemnych przyczyn wojny. Zamiast potraktować wojenną zarazę jako problem ludzki do rozwiązania przez ludzi, stworzyli oni fantazję o gorącogłowych bogach i przypisywali swoje tragedie zazdrostkom i szaleństwom bogów.
Kiedy Europa stawała się bardziej zurbanizowana, kosmopolityczna, skomercjalizowana, uprzemysłowiona i świecka, jednocześnie stawała się coraz bezpieczniejsza.
Chociaż wielu intelektualistów, w ślad za świętym Augustynem i świętym Hieronimem, pogardza biznesmenami za ich samolubstwo i chciwość, w rzeczywistości wolny rynek premiuje empatię. Dobry biznesmen musi dbać o zadowolenie klientów, żeby konkurencja mu ich nie podebrała.
Jednak kiedy nasza planeta krążyła po wszechświecie zgodnie z niezmiennym prawem ciążenia, gatunek ten znalazł również sposoby na zmniejszenie liczby ofiar przemocy i umożliwienie coraz większemu odsetkowi ludzi tego, żeby żyli w pokoju i zmarli z przyczyn naturalnych. Przy wszystkich udrękach w naszym życiu, przy wszystkich trudnościach, jakie na świecie pozostały, spadek przemocy jest osiągnięciem, które powinniśmy docenić, i powodem do hołubienia sił cywilizacji i oświecenia, które to osiągnięcie umożliwiły.
Stulecia, za którymi ludzie odczuwają nostalgię, były stuleciami, w których żonom cudzołożników obcinano nosy, ośmioletnie dzieci wieszano za drobne kradzieże, od rodziny więźnia żądano opłaty za rozkucie kajdan, czarownice przepiłowywano na połowę, a marynarzy chłostano do żywego mięsa. Moralne oczywistości naszej epoki, na przykład że niewolnictwo, wojna i tortury są złem, uznano by za sentymentalizm pięknoduchów, a koncepcję powszechnych praw człowieka za sprzeczność samą w sobie.
Kara śmierci jest jedną z wielu form instytucjonalnej przemocy, które niegdyś uchodziły za niezbędne do funkcjonowania społeczeństwa, ale po ich zniesieniu społeczeństwo doskonale sobie bez nich poradziło.
Eksplozja pisarstwa i czytelnictwa wydaje mi się najlepszym kandydatem na czynnik zewnętrzny, który uruchomił rewolucję humanitarną. Zaściankowy światek wioski i klanu, dostępny za pomocą pięciu zmysłów i czerpiący informację od jednego dostawcy, a mianowicie Kościoła, ustąpił miejsca całemu kalejdoskopowi ludów, miejsc, kultur i idei. Poszerzenie horyzontów umysłowych z kilku powodów mogło uzupełnić ludzkie uczucia i przeświadczenia o szczyptę humanitaryzmu.
Niewykluczone, że stulecia temu nasi przodkowie musieli tłumić w sobie wszelkie oznaki spontaniczności i indywidualności, aby się ucywilizować, ale ponieważ dzisiaj antyprzemocowe normy są głęboko zakorzenione, to być może niektóre zahamowania możemy sobie odpuścić, ponieważ niczemu już nie służą. Zgodnie z tym sposobem myślenia pokazywanie przez kobiety dużych połaci skóry i publiczne używanie brzydkich słów nie musi być oznaką degeneracji kultury. Wręcz przeciwnie, jest to oznaka, że żyją oni w społeczeństwie tak bardzo cywilizowanym iż nie muszą się bać molestowania ani napaści.
Podejrzewam, że istnieje prostsza hipoteza na temat wpływu czystości na wrażliwość moralną: ludzie stali się mniej odrażający. Ludzie brzydzą się brudem i płynami ustrojowymi, toteż tak jak dzisiaj wielu z nas obchodzi z daleka bezdomnego, który cuchnie kałem i moczem, może w dawnych wiekach ludzie byli bardziej opryskliwi wobec sąsiadów, ponieważ sąsiedzi ci byli bardziej odrażający.
Czytanie uczy przyjmować cudze spojrzenie. Kiedy w twojej głowie są czyjeś myśli, obserwujesz świat z punktu widzenia tej osoby. Hipoteza, że nawyk czytania słów innych ludzi mógł zrodzić nawyk wchodzenia w ich umysły, łącznie z ich przyjemnościami i cierpieniami, nie wymaga zbyt wielkiego przeskoku myślowego. Przyjęcie choćby na chwilę perspektywy kogoś, kto sinieje pod pręgierzem, rozpaczliwie odsuwa płonące drewienka od swojego ciała, może skłonić czytelnika do zadania sobie pytania, czy rzeczywiście należy kogokolwiek poddawać takim okrucieństwom.
Dzieci są ludźmi tak samo jak dorośli i mają prawo do życia i nietykalności cielesnej, gwarantowanego przez umowę społeczną, której państwo zawdzięcza swoją władzę. Fakt, że inne jednostki-rodzice-wysuwają właścicielskie roszczenia do dzieci , nie może uchylać tego prawa.
Wskaźniki zabójstw i rozbojów z dziewczynami w roli sprawców osiągnęły najniższy poziom od 40 lat, a wskaźniki posiadania broni, bójek i poważnych obrażeń cielesnych zadanych lub doznanych przez dziewczyny spada od dekady. Serwis YouTube jest tak popularny, że w nadchodzącym czasie możemy spodziewać się kolejnych nakręcanych przez zamieszczane tam materiały wybuchów histerii (sadystyczne babcie? krwiożercze niemowlęta? myszoskoczki mordercy?).
My, dorośli, chronimy samych siebie za pomocą przepisów, policji, regulacji wewnętrznych w miejscach pracy i norm społecznych. Potrafię sobie wyobrazić tylko jeden powód, dla którego dzieci miałyby być mniej chronione: lenistwo i bezduszność, która nie pozwala nam spojrzeć na życie z ich punktu widzenia. Dzieci i nastolatkowie od dawna padają ofiarą drobnych przestępstw, takich jak kradzież kieszonkowa, niszczenie ich rzeczy i obmacywanie, zlokalizowanych na ziemi niczyjej między szkolnymi przepisami i kodeksem karnym. Również w tej dziedzinie interesy młodszych przedstawicieli rodzaju ludzkiego są w coraz większym stopniu uwzględniane.
A chociaż lubię o sobie myśleć jako o człowieku całkiem empatycznym, nie mogę powiedzieć, żeby to empatia powstrzymywała mnie od wynajmowania płatnych zabójców do rozprawienia się z moimi krytykami, wdawania się w bójki na pięści na parkingach, grożenia mojej żonie, kiedy zwróci mi uwagę, że zrobiłem coś głupiego. Być może spadek przemocy trochę zawdzięcza takim bardziej pragmatycznym czynnikom, jak roztropność, rozsądek, poczucie sprawiedliwości, samokontrola, normy i tabu, a także koncepcje praw człowieka.
Stary Testament każe nam kochać naszych bliźnich, a Nowy Testament każe nam kochać naszych nieprzyjaciół. Przyznam jednak szczerze, że nie kocham moich sąsiadów, nie mówiąc już o nieprzyjaciołach. Lepszy byłby zatem następujący ideał: nie zabijaj sąsiadów, ani nieprzyjaciół, nawet jeżeli ich nie kochasz.
Nasi niedawni przodkowie musieli się jednak obchodzić nie tylko bez przyziemnych wygód, lecz również bez wyższych i szlachetniejszych dóbr, takich jak wiedza, piękno i kontakty międzyludzkie.
Idea, że Holocaust był wytworem oświecenia, jest niedorzeczna, jeżeli nie obrzydliwa. Ideologia nazistowska, podobnie jak ruchy nacjonalistyczne, romantyczno-militarystyczne i komunistyczne z tej samej epoki, wyrosła z XIX-wiecznego kontroświecenia, a nie z nurtu myślowego, który łączy ze sobą Erazma, Bacona, Hobbesa, Spinozę, Locke'a, Hume'a, Kanta, Benthama, Jeffersona, Madisona i Milla.
Pozostaje jednak zagadką, dlaczego ci wybitni myśliciele tak rzadko wstępowali na światową arenę i dlaczego ekspansja rozumu tak się ślimaczyła. Dlaczego ludzka racjonalność potrzebowała tysięcy lat na dojście do wniosku, że z niewolnictwem coś jest nie w porządku? Albo z biciem dzieci, gwałceniem kobiet bez obstawy, eksterminowaniem tubylczych ludów, wsadzaniem homoseksualistów do więzienia czy wypowiadaniem wojen z powodu urażonej próżności królów?
Tak jak świat literacki i rewolucja czytelnicza roznieciły XVIII-wieczną rewolucje humanitarną, globalna wioska i rewolucja elektroniczna być może przyczyniły się do długiego pokoju, nowego pokoju i rewolucji praw w wieku XX.
Flynn sugeruje, że w XX wieku rozumowanie naukowe przeniknęło ze szkoły i innych instytucji do codziennego myślenia. Więcej ludzi pracowało w biurach i w wolnych zawodach, skutkiem czego mieli do czynienia z symbolami, a nie plonami, zwierzętami i maszynami. Ludzie mieli więcej czasu, który spędzali na czytaniu, graniu w kombinatoryczne gry i śledzeniu wydarzeń na świecie. Według Flynna efekt był taki, że mentalność naukowa weszła do codziennego dyskursu w formie skrótowych abstrakcji.
Teoria Newtona, zgodnie z którą jeden zbiór praw rządzi ruchem wszystkich przedmiotów we wszechświecie, była pierwszym krokiem ku jednemu z największych osiągnięć ludzkiej myśli-jedności wszystkich nauk, którą biolog E. O. Wilson nazwał "konsiliencją". Po tym jak Newton zburzył mur między tym, co ziemskie, a tym, co niebieskie, runął kolejny, kiedyś równie solidny (a dziś tak samo zapomniany) mur między twórczą przeszłością a statyczna teraźniejszością.
Teoria, zgodnie z którą własne dzieci można kształtować jak glinę, narzuciła rodzicom nienaturalne, a czasem nawet okrutne metody wychowawcze. Zniekształciła wybory dokonywane przez matki próbujące pogodzić różne role życiowe i spotęgowała cierpienia rodziców, których dzieci nie spełniły pokładanych w nich nadziei.
Pisanie i czytanie nie polegają na przelewaniu naszego wewnętrznego monologu na papier albo na odtwarzaniu go przy użyciu mikrofonu. Łączą się raczej z nieustannym poszukiwaniem kompromisów między myślami, które staramy się przekazać, a dostępnymi środkami wyrazu, jakie oferuje nam język. Często szukamy słów po omacku, jesteśmy niezadowoleni z tego co napisaliśmy, bo nie udało nam się wyrazić tego, co chcieliśmy przekazać, albo - kiedy wszystkie kombinacje słów wydają się nietrafne- odkrywamy, że tak naprawdę nie wiemy o co nam chodzi.
Ogrom wiedzy zmagazynowanej w naszej pamięci z pewnością nie jest w niej przechowywany w postaci słów i zdań, za których pośrednictwem poznawaliśmy poszczególne fakty. Co przeczytałeś na poprzedniej stronie? Mam nadzieję, że potrafisz odpowiedzieć na to pytanie. A teraz spróbuj zapisać słowo w słowo to, co przeczytałeś. Prawdopodobnie nie jesteś w stanie przypomnieć sobie ani jednego zdania w jego dosłownym brzmieniu, a może nawet ani jednego zwrotu. Zapamiętałeś istotę tych akapitów - ich treść , znaczenie, czy też sens - ale nie sam język.
Dzieci nie muszą chodzić do szkoły, żeby nauczyć się poruszać, mówić, rozpoznawać przedmioty albo zapamiętywać cechy osobowości swoich przyjaciół, chociaż te zadania są znacznie trudniejsze od czytania, dodawanie czy zapamiętywanie dat historycznych. Muszą jednak chodzić do szkoły, żeby przyswoić sobie język pisany, arytmetykę i nauki ścisłe, bo te dziedziny wiedzy i umiejętności powstały zbyt niedawno, żeby w procesie ewolucji zdążyły się ukształtować jakiekolwiek związane z nimi ogólnogatunkowe zdolności.
Jakaś część ludzkiego umysłu musi być wrodzona - chociażby sam mechanizm odpowiedzialny za uczenie się. W umyśle musi być coś, co spostrzega świat fizycznych przedmiotów, a nie kalejdoskop migających punktów; coś, co wnioskuje o treści zdania, zamiast bezmyślnie je powtarzać; coś co interpretuje zachowania ludzi jako próby osiągnięcia pewnych celów, a nie jako trajektorie podrygujących rąk i nóg.
Rzecz jasna siły nowożytności - rozum, nauka, humanizm, prawa jednostki - nie działały konsekwentnie w jednym kierunku, nie zaprowadzą na świecie utopii ani nie położą kresu tarciom i ranom, które wiążą się z byciem człowiekiem. Jednak do wszystkich korzyści przyniesionych nam przez nowożytność w dziedzinie zdrowia, doświadczenia i wiedzy możemy dodać jej rolę w zmniejszeniu przemocy.