Autorka książki „Diary of a South Beach Party Girl” (2007),która zyskała wiele pochlebnych opinii w Stanach Zjednoczonych. Przez wiele lat pracowała w organizacjach non-profitowych i udzielała się jako wolontariuszka na rzecz niewidomych, ubogich, potrzebujących i zwierząt. Właścicielka trzech kotów: Scarlett, Vashti i Homera. Obecnie mieszka na Manhattanie wraz z mężem Laurence’em Lermanem. „Odyseja kota imieniem Homer” to jej druga książka.http://
Jestem stuprocentową kociarą. Widzę kota na okładce - muszę przeczytać, nie ma innej opcji. Choć wiele kocich książek przewinęło się przez moje ręce, to ta… o tej nie zapomnę nigdy. Przejmująca. Dająca nadzieję. Przerażająca. Lekka. WYBITNIE dobra. Ale zacznę od początku.
"Odyseja kota imieniem Homer" autorstwa Gwen Cooper to książka, która przyciągnie każdego miłośnika zwierząt swoją niezwykłą historią i poruszającą narracją. Gwen staje przed nieoczekiwanym wyzwaniem – przyjęciem do domu kota, który nie ma oczu. Wydaje się, że to ogromna odpowiedzialność, której niełatwo sprostać, zwłaszcza gdy w jej życiu panuje chaos. Mimo to decyduje się przygarnąć małego Homera, który szybko udowadnia, że nie ma zamiaru podporządkowywać się żadnym stereotypom. Jego niezłomna wola życia i nieograniczona energia sprawiają, że staje się nie tylko pełnoprawnym członkiem rodziny, ale także prawdziwym bohaterem.
Cooper nie tylko opisuje wyjątkowe życie Homera, ale także ukazuje głęboką, emocjonalną podróż, jaką wraz z nim odbywa. Odyseja to opowieść pełna wzruszeń, która pokazuje, jak zwierzęta potrafią zmieniać nasze życie i przekraczać granice, które wydają się nie do pokonania. Nie mogłam się od niej oderwać! Wzruszała mnie, chwytała za serce i sprawiała, że zaczynałam patrzeć na życie z nowej perspektywy. Każda strona tej książki była pełna emocji, które poruszały najgłębsze struny mojej duszy.
"Odyseja kota imieniem Homer" to nie tylko książka o kocie – to historia o miłości, niezłomnej woli i nadziei, która zostaje z czytelnikiem na długo po zakończeniu lektury. Dzięki tej książce możemy zrozumieć, jak wielką wartość mają zwierzęta w naszym życiu i jak potrafią inspirować nas do bycia lepszymi ludźmi. To lektura obowiązkowa dla wszystkich miłośników zwierząt, a także dla tych, którzy potrzebują dawki optymizmu i wiary w to, że nawet w najtrudniejszych sytuacjach można odnaleźć światło.
Z pozoru zwykła książka o kocie. A tak naprawdę jest to historia, która oferuje dużo więcej.
,,Odyseja kota imieniem Homer" opowiada nie tylko o tytułowym kociaku bez oczu. Ta książka porusza ważne tematy z prawdziwego życia - zarówno opiekunki Homera jak i samego kota oraz jego starszych kocich współlokatorek.
Homer został uratowany gdy był jeszcze kociakiem, jednak żeby mógł przeżyć trzeba było usunąć mu oczy, bo były w naprawdę złym stanie. Po operacji pojawiło się pytanie, kto będzie chciał przygarnąć niewidomego kociaka.
Na szczęście pojawiła się Gwen, która pokochała Homera od pierwszego wejrzenia. A Homer zaufał jej od pierwszego dotyku.
Gwen miała już pod opieką dwa inne koty i tymczasowo mieszkała w małym mieszkaniu wraz z przyjaciółką. To jednak nie powstrzymało jej przed przygarnięciem czarnego kociaka.
Życie Homera z Gwen było pełne niespodzianek. Nowe rzeczy, nowe miejsca i nowe osoby. Jednak nie zraziło to Homera. On też potrafił zaskakiwać i doskonale pokazał, że kot bez oczu potrafi równie wiele jak inne koty, a nawet i więcej. Komunikował się poprzez dotyk i różne dźwięki, biegał z ulubioną zabawką, łapał owady w locie, przegonił włamywacza... i wiele, wiele więcej.
Gwen Cooper opisuje nie tylko poczynania Homera, ale także inne wydarzenia z życia codziennego. Dzięki temu możemy być świadkami poszukiwania nowej pracy, przeprowadzek, zawierania przyjaźni a także ataku z jedenastego września.
Myślę, że jest to książka idealna dla kociarzy, ale powinna się spodobać również osobom, które poprostu lubią dobre historie obyczajowe. Język publikacji jest przystępny, a historia zostaje w myślach jeszcze po przeczytaniu.