cytaty z książek autora "Maciej Parowski"
Nie ma mowy o spaniu - dorzucił ostro. - Zaraz po obiedzie mamy dyskusję.
- Przymusową?
- Nie - burknął - oczywiście, że nie. Dyskusja jest dobrowolna. Wszyscy w
niej uczestniczą.
Przy Kruczej wskakuje na pomost niesamowite indywiduum. Zasapany, skulony, podrygujący w szczurzym niepokoju, niski, zarośnięty mężczyzna w nieokreślonym wieku. Na głowie ma szwabski hełm z dużą osłoną karku i wymalowaną niezdarnie lotniczą biało-czerwoną szachownicą. Nisko zapięty na biodrach szeroki wojskowy pas opina wypuszczoną na spodnie bluzę w maskujące cętki. Do pasa przymocowane są dwa granaty zaczepne z długimi trzonkami, i jeden mniejszy, obronny, z karbowaną skorupą. Jest tam jeszcze saperka i niemiecki bagnet, o który stuka pistolet maszynowy przewieszony przez plecy na grubym konopnym sznurze. Raptem mały granat urywa się, spada, facet gnie się błyskawicznie ku stopom obutym w za duże trampki, łapie granat w locie, a potem, jak gdyby nigdy nic, grzebie przy zawleczce.
Co to jest, do diabła?
Gdybym widział w fantastyce tylko rozrywkę i ucieczkę, nie pisałbym tej książki. (...) Poszukałbym sobie innej pracy. Gdybym nie wiedział, jakim środkiem wypowiadania stała się fantastyka dla kilkudziesięciu osób, z którymi jestem związany, nie broniłbym gatunku. Gdybym nie wierzył w wyższość ducha nad materią, uległbym podobnie jak Bugajski szkodliwej psychozie, że wystarczy mieć gorszą od jakiegoś kraju elektronikę, żeby mieć odeń gorszą fantastykę. A przecież to nieprawda. Odwrotnie, jeśli jest jakaś dziedzina, w której możemy szybko dogonić świat, to właśnie dziedzina kultury, literatury. Także fantastycznej.
Fantastyka okazała się u nas literaturą, ruchem, wspólnota, jeżykiem nowej kosmicznej cywilizacji. Jest w niej naiwność, entuzjazm Verne’a i Clarke’a, ale tez liryczność Ray’a Branbury’ego, polityczna podejrzliwość Orwella, narkotyczne i metafizyczne odloty Philipa Dicka, kulturowe rebusy Jorge Luisa Borgesa […], logiczne gry Lewisa Carolla, mitologia Tolkiena, nowoczesna groza Kinga i antyreligijne prowokacje Jamesa Blisha. Od wyboru, do koloru.
Fantastyka jest dziś językiem i wspólnotą. Uczyć innych tego języka, to znaczy powiększać wspólnotę, ale i narażać ją na niebezpieczeństwa. Nie uczyć, to ryzykować zamknięcie w towarzystwie wzajemnej adoracji, wyrodniejącym w swoisty fantastyczny skansen, w którym powiela się gesty coraz bardziej konwencjonalne, wyprane z wartości artystycznej, emocji i znaczenia.
Mówi się, że konwencja fantastyczna myśli za autorów. Jak każda konwencja. Ale myśli zwłaszcza za tych, którzy nie mają nic do powiedzenia. Ci, którym coś ważnego coś leży na sercu i którzy nie zamierzają tego ukrywać, rozbijają konwencję, poszerzają ją.
Gdy ogłoszono, że sztuczne głowy są lepsze od prawdziwych - wielu zapragnęło skorzystać z dobrodziejstw amputacji. Na zdjęciach zamieszczonych w ówczesnych gazetach, które mam tu przed sobą, widać kolejki przed punktami przeszczepów. Podpisy pod zdjęciami mówią o ogólnym entuzjazmie.