cytaty z książek autora "Stanisław Brejdygant"
Nie było ćpania, żadnych prochów, żadnych igieł. Tylko gorzała. I seks. Piliśmy i - przynajmniej ci, którzy nie za duzo wypili i mogli - kochali się. Gdzieś w kącie. Tradyjnie, we dwoje, ale bywało, że zbiorowo.
Mieszkanie wydało mi się zawrotnie duże, trzypokojowe.
Moja rodzina wówczas składała się z trzech osób.
Zastanawiam się czasem, jak dalece zamknięta, wypełniona obecnością innych, ograniczona przestrzeń pokoju wpłynęła na moją mentalność, na moją wyobraźnię?
Wcześnie szukałem kontaktu ze światem, wychodziłem
ze skorupy pokoju, by pooddychać szerzej. Ogrodem mego
dzieciństwa był tajemniczy, pełen pustych, rozbitych klatek i wybiegów ogród zoologiczny.
Kto wie, może na zawsze pozostała we mnie potrzeba życia w ograniczonej ścianą przestrzeni.
To była jakby nieobecność. Bo on chyba się już nie bał. Robił swoje i oswojony był z myślą, że przestanie istnieć.