Spisek Xizora Kevin Wayne Jeter 5,9
ocenił(a) na 36 lata temu Przeczytałem w niewłaściwej kolejności, najpierw "Polowanie na łowcę", a dopiero po nim "Spisek Xizora" z nadzieją, że te opowieści będą miały swoje oddzielne wątki, a tu okazało się, że niewłaściwa kolejność znacznie psuje zabawę czytania tej serii. Jeśli ktoś będzie miał chęć po nią sięgnąć - zdecydowanie powinien czytać we właściwej kolejności, taka moja uwaga.
Wydaje mi się też, że występują drobne niespójności i pokrywanie się wątków. Tak jakby autorowi coś nie do końca wyszło w jednej książce i musiał dopisywać historię w następnej.
Klimat westernowy - jak zwykle, ale poziom zawiłości intryg przekracza granice rozsądku.
To co mnie irytuje w filmach klasy D i w takich opowieściach jak ta, to przeciwnik wyposażony w broń, trzymający naszego bohatera na muszce i przemawiający: gada, gada, gada, gada (już był w ogródku, już witał się z gąską) - a wystarczyło strzelić i nasz bohater poszedłby na łono Abrahama nogami do przodu. A ta gadanina u drzwi Abrahama nie ma żadnego skutku, ani sensu: trupom jest wszystko jedno, czego się dowiedzą przed śmiercią. Te wspaniałe sytuacje, z których nasz genialny łowca wychodzi z życiem są nawet w tym nielogicznym uniwersum całkowitym absurdem. Z całą pewnością prawdziwi przeciwnicy odstrzeliliby naszego cwaniaczka wiele razy, a mit o poruszaniu się z szybkością większą, niż szybkość naciśnięcia spustu dowolnej broni, to jakiś żart. W kilku sytuacjach ponadto strzelali z celnością ślepej babci ciężko chorej na reumatyzm i Parkinsona łącznie. Jak w hollywoodzkim filmie klasy D.
Ostatni tom należy ocenić trochę wyżej, niż ten niniejszy.