Długo zajęło mi przebrniecie przez te książkę, niestety ma swoje dobre i słabe punkty. Niektóre watki strasznie nużą inne wciągają bez reszty. Intryga o tak mamy tutaj intrygę, dzięki podstępowi Xizora udało się zniszczyć gildie łowców nagród. Jego pojawieniu się zwykle towarzyszyło sporo emocji, jak on świetnie knuje jak przewiduje lubię te postać. Kud'ar Mub'at nadal nie wiem jaki czytać jego imię, jakim cudem taka fajna postać ( a w zasadzie postacie ) nie pojawiła się w żadnym filmie. Jedyny w swoim rodzaju i genialny, chciałbym więcej tej postaci. Neelah spodobała mi się jej postać, choć mam wrażenie ze na początku ukazywana jest raczej jako dzika kotka mogąca podrapać, a potem zmienia się w damę w opałach, Boba ja przytłacza dominuje. a ona się mu podporządkowuje. Boba Fett to jest dopiero suki*yn nigdy nie wiesz czy gdy z tobą współpracuje to tak jakbyś był sam. Pozbawiany moralnego kręgosłupa nawet się nie zawaha przed zabiciem/ użyciem dawnego towarzysza jak zasobu. D'harhan to co zrobił z nim Boba było epickie, ale i cos co mnie strasznie wkurzyło, nie tak się nie robi. Dengar nadal nie umiem zrozumieć jak pomoc Bobie mogłoby mu pomóc więcej zyskałby zabijając Bobę. Bossk to ci irytujący gad, denerwuje, denerwuje ciągle jest… mimo słabszych momentów czyta się dobrze jak ktoś lubi intrygi, łowców nagród będzie zadowolony
Drugi tom sagi o przygodach Boba Fetta, po oszukaniu bosska Fett odlatuje z Dengrem i Neelahw bliżej nieznanym kierunku. Dziewczyna jednak nie ufa Fettowi, próbuje przekabacić Dengara na swoja stronę… stąd znowu rodzi opowieść o wydarzeniach z przeszłości łowców nagród. Polowanie na Trhin Voss'on'ta było niezłe od samego uknucia spisku, po jak dla mnie dziwny sojusz i finał który był od początku przeze mnie wyczekiwany. Same wątki na Kuat z początku mnie irytował ale po tej konfrontacji wielkich rodów no sam miód, to trzeba przeczytać. Pojawia się tez ciekawy watek u mojego ulubionego pająka i to co powtarzane było już w zbroi co z bilansem…