cytaty z książek autora "Jean-Marie Laclavetine"
Czytelnik to przecież chuj, a czytelnik masowy to chuj złamany.
Ten, kto stawia pytania, naraża się na wysłuchiwanie odpowiedzi.
Noty sprawozdawcze, szkicowane w ciągu pięciu czy dziesięciu minut na temat książek zaledwie przekartkowanych, na tyle sprytne by sprawić przyjemność wszystkim i nikogo nie urazić. Większą część tych omówień zajmują cytaty, opatrzone paroma ceremonialnymi wyrazami zachwytu – ta technika wyrobiła mi renomę u wszystkich.
Wszystkich należałoby wciągnąć do tego klubu grafoholikow. Żeby nie wydali ani jednej powieści do końca życia. Życia prawdziwego.
Tak, piszę w wyniku wrodzonej wady. Tak: literatura nie służy mi do niczego oprócz zaspokojenia narcystycznych skłonności.
Odrzucać manuskrypty?: To zbyt łatwe.
Jakiś żebrak prosi przechodniów, żeby mu dopomogli w zebraniu pieniędzy na zapłacenie kolejnej raty za mercedesa.
Być wydawcą to znaczy przede wszystkim umieć mówić "nie". Cyril Cordouan opanował tę umiejętność w stopniu niedoścignionym.
Najmarniejsze półprodukty przemysłu wydawniczego sprzedają się skutecznie zachwalane głosem lekko podszytym szlochem.
Justine odczuwa wewnętrzne zażenowanie na myśl, że miałaby odbywać akt seksualny w obecności swych rękopisów.
Toskaninizuje zapamiętale ruchy swej dyrygenckiej pałeczki.
Można osiągnąć tylko nieznaczną poprawę. Takie już jest nasze życie.
Niech pani schlebia jego męskiej próżności, byle to pani czyniła subtelnie. Niech go pani wprawia w odurzenie zawoalowanymi komplementami, enigmatycznymi aluzjami, spojrzeniami przymglonymi wzruszeniem. Żaden mężczyzna się temu nie oprze, można to przyjąć za pewnik.
Każdego dnia marzy o natychmiastowym spaleniu wszystkich rękopisów, które uznaje za nienadające się do publikacji” (…) Ma ochotę unicestwić ten utwór, jego autora, samego siebie.
Ludzie podrzucają swe manuskrypty tak, jak się podrzuca niemowlęta w koszu z bielizną pod furtą klasztoru.