cytaty z książek autora "Tadeusz Miciński"
Ja wybierając los swój - wybrałem szaleństwo.
Trzeba, żeby Polacy nareszcie zaczęli czytać Biblię. Nareszcie wówczas by zrozumieli, jak tańczą od lat tysiąca pod muzykę zmyśloną zupełnie.
U stropu mego gwiazda się żarzy
[serce me niegdyś kochało ją],
w przeanieleniu złotych witraży
ona się moją syciła krwią.".
Kiedy powrócisz, nie zdradzaj niczym, żeś był na górach niebosiężnych - bo jest wada tajemnicza obecnych Polaków: są zawistni, przywiążą ci kamienie do nóg, abyś musiał pełzać.
Szkoda Twych pięknych lat na pokutowanie za grzechy ludzkości, których popełniać nie przestanie - w czym należy przyznać jej zdrowy i wytrawny instynkt.
Ale to już los wszelkiej dialektyki - kto wojuje pojęciami, od pojęć ginie.
Podobno miłość jest zręcznym fortelem natury, dążącej do zachowania gatunku.
Człowiek, który cierpi, meczy się życiem a mimo to żyje i walczy dla dobra innych - wzbudza cześć.
Rodzina - ta Święta Arka Przymierza - czy nie bywa często skrzynką Pandory, skąd wylatują poniżenie, fałsz, brud, podłość!
Moje skały - Wam po prostu powiem: nigdy w życiu niczego urzeczywistnić nie zdołam, i tę miłość, która tuła się po dziewięciu dantejskich kręgach mego serca, będę musiał strącić w otchłań. Kobiecie jej nie oddam, gdyż każda jest Nietotą, lichą rośliną, pokrewną Lepidodendronów, na której jednak rozpryska zawsze kosa mojej metafizyki; Bogu nie - gdyż jest to malarz swej własnej bezeczci: El pintor de su deshonra - malarz, który w ludziach wymalował swą odwieczną infamię: jest On zły, mściwy, narzucający się ze zbawieniem, niepomagający nikomu, i jak fakir płynie na lichej tratwie przez najgłębsze nicości: nie dziw, że co chwila znika nam z oczu! Miłować nie mogę niczego, prócz bezmiarów, niezapełnionych jeszcze krzykiem żadnego okrętu Argo, żadnej karaweli Vasco Da Gamy, żadnego areoplanu, żadnego podwodnego statku, uwięzłego w Bizercie. Tam - wiecznie tam - bezdroże jedynie miłuję!
Obowiązek to jednak wielkie słowo. Gwałtem utrzymuje przy życiu i powoli uzdrawia.
Nie myśleć lub myśleć wybuchami - stało się już nałogiem narodu; nie działać lub działać konwulsyjnie - stało się jego polityką; nie uświadamiać - lub uświadamiać dopiero w przytułku czy więzieniu - jest ich Tragedią, która ma wszystkie cechy operetki.
Zapaliła się czasza od łzy Lucyfera, wybuchnął ogień pełny i czysty, ogień wiary zbratanej z mądrością. Uwierzył bowiem już i Lucyfer, że nie jest Sam w kosmicznej pustce Materii.
Tymczasem moja mądrość polega na tym, że żyję z dala od ludzi, bo inaczej byłbym przez nich od razu strącony aż na dno. Wywędrowałem do takich krajów, gdzie w ogóle już nazwa człowiek staje się nonsensem.
Nędzni, którzy spoglądają w niebiosa, jakby proszą przeznaczenia o litość - my, słysząc potem ich łkania nocne i jęki, przekonywamy się, że matką najokrutniejszych tortur jest nadzieja.
Mistyka moja nie była snem szklanym - ja - niby ciężko okuty w żelaza czarne rycerz - szedłem po górach duchowego realizmu - i w Kuźnicy - przy ogniu kraterów podziemnych wykuwałem mosty Życia Nowego.
Duch tylko jest mądry, a człowiek musi wątpić, aby szedł, musi szukać, aby znalazł, musi nie znajdywać, aby wierzył, musi uwierzyć, aby tworzył co dnia w boskiej protuberancji swą jutrznię dnia powszedniego.
Jest to najgłębsza potrzeba urzeczywistnienia.
Wszelka moc, piękno, praca, chcą się urzeczywistnić przez mediumizm tego drugiego człowieka...
Jest to problem ważniejszy niż śmierć.
Jest to problem, czy spełnić swe przeznaczenie szczęścia na ziemi -
czy zamknąć się w pustyni.
Przeznaczenie - nie małżeńskiej łożnicy, lecz związania najwyższych kresów swego jestestwa z tym drugim tajemniczym tworem - by utworzyć Blask.
Żyjemy fałszowanym trującym produktem materializmu dziejowego, chełpiącego się ze swej niepoczytalnej, niepodległej rozkwitom- myśli, tudzież rozcieńczoną religijną zupą dla nędzarzy.
Lecz w otchłani był Bóg, czyli to niepojęcie radosne mówienie z nieskończonością.
... jak Chrystus rządzi w sferach religji naszych uczuć - w sferach Miłości, wyższej nad zmysłowość - tak Lucyfer jest Królem naszych Jaźni w dziedzinie Wiedzy. Zastrzegam raz jeszcze, że używam pojęcia Jaźni - nie jako świadomości indywidualnej, lecz sfery nadświadomej, ultrafioletów osobowości
oto labolatorium dla myśli twych, samotniku!
Nie idź do tej, która cię odrzuci, nie rozumiejąc tak dokładnie, że choćby w 72 przekładach z komentarzami załączyć biblię twej duszy, ona, w najlepszym razie, kazałby tę biblię ładnie oprawić i umieściła w szafce, aby jej nikt, ale to nikt jej nie ruszał.
-Ludzkość, zamiast pojąć naukę Jaźni z życia Jezusa, urobiła sobie twarde intelektualne dogmaty - rzekł Mag.
A wszakże jeszcze na krzyżach z V wieku Chrystus wyobrażony był żyjącym z odkrytymi oczyma i bez oznak fizycznego bólu. Było to bowiem światło z krzyża, który w najdawniejszych symbolach Egiptu, Peru czy Indii - oznaczał zawsze reinkarnację, ewolucję, czyli pierwiastek niezniszczalny życia.
Jezus wiódł uczniów... męką swych skrzydeł astralnych.
Byłbym najgłupszy, najbardziej szkodliwy fantasta, jaki mógł się narodzić, gdyby nie to, że Jaźń jest większa niż wszystko.
W ogóle, nie jest to człowiek, którego można zmusić do cierpienia, kiedy mu się cierpieć nie spodoba wcale.
Wesel się na wyżynach i dawaj innym tę radość.
Pacholę Święte rękę swą maczało w krwi i błogosławiło światy, Lucyfer, archanioł wiedzy, piorunami miotał przeciw bezwstydnemu, głupiemu szataństwu wylęgłemu z kałuży.