Film "Legalna blondynka" widziałam już kilka razy, nie mając nawet pojęcia, że został nakręcony na podstawie książki. Postanowiłam wiec szybko nadrobić zaległości i ją przeczytać.
Porównując książkową i filmową wersję Elle stwierdzam, że ta w powieści jest nieco mniej blond. Choć Elle poszła na studia prawnicze kierując się niewłaściwymi pobudkami, dostrzegłam w niej osobę bardzo zaciętą i dążącą do realizacji swoich celów, poprzez ciężką pracę. Bo wiadomo, że dostać się na prawo i zdać egzaminy nie jest wcale łatwo. W naukę trzeba włożyć sporo wysiłku i Elle właśnie to robi. I choć ma się wrażenie, że Elle wiele spraw zawdzięcza jedynie przypadkowi i szczęściu, nie jest wcale tak głupią blondynką, za jaką ma ją większość otoczenia.
Książkę czyta się bardzo szybko. Jest to rodzaj lektury, przy której nie trzeba się zbytnio skupiać, dobra na chwilowe oderwanie się od szarej codzienności.
Każdy w głębi ducha jest blondynką!
„nie wolno myć głowy przez dwadzieścia cztery godziny po zrobieniu trwałej.” – powtarzaj sobie to jak mantrę na prawie!
A skoro już to zapamiętaliście, to przedstawiam wam Elle Woods, która wstąpiła za swoim byłym chłopakiem na prawo, aby udowodnić, że jest dobrym materiałem na żonę! Piękna, szalona i przebojowa „lalka Barbie” udowadnia wiele rzeczy swoim kolegom. A co najważniejsze, okazuje się nawet bystrzejsza od Warnera, tylko że teraz ma on narzeczoną... więc czego się nie zrobi, aby zrozumiał swoje błędy?
Zabawa była przednia! Od początku spodziewałam się takiego przebiegu wypadku, co nie znaczy, że lektura mi się zepsuła! Wszystko świetnie skomponowane, aby bawić i odprężyć!