Shan Sa urodziła się w Pekinie w rodzinie literatów. Jako dziecko nazywała się Yan Nini (oznaczające po chińsku dziewczynkę) jednak zmieniła imię na Shan Sa, które to oznacza 'szum gór', aby podkreślić swoją silną osobowość i dążenie do dojrzałości. W 1994 roku, Shan Sa ukończyła studia z zakresu filozofii. Od 1994 do 1996 pracowała jako sekretarz malarzy Balthus . Później wydała swoje pierwsze dwie powieści oraz zbiór poezji, spotkała się z uznaniem krytyków. W 2001 roku wydała swój największy sukces książkę "The Girl Who Played Go" (La Joueuse de Go). Książka otrzymała wiele nagród, m.in. Prix Goncourt des Lycéens (Prix Goncourt z uczniów szkoły średniej).http://shan-sa.com
Cztery opowiadania miał łączyć motyw wierzby,ale to chyba wszystko. Są one bardzo nierówne pod względem długości i tematu, bajkowa atmosfera pierwszej opowieści i brutalna rzeczywistość opisana w trzeciej to dla mnie za duży kontrast.
Najbardziej podobało mi się drugie opowiadanie. Czytelnik ma wrażenie, że akcja toczy się kilkaset lat temu, podczas gdy okazuje się,że to tylko dla mieszkańców twierdzy czas się zatrzymał. Próbowali zachować stare zwyczaje, a świat wokół nieustannie się zmieniał. Tymczasem jest już około roku 1911. Ciekawie wypadł opis Pekinu, dla ludzi mieszkających w najdalszym zakątku Chin to stolica z jej zmianami i pokusami była jak miejsce z bajki. Tylko zakończenie jest rozczarowujące , proza życia. To opowiadanie spodobałoby się tym, którzy docenili „Dzikie Łabędzie.Trzy córy Chin” Jung Chang.
Opowiadanie z czasów rewolucji tylko przeraża, strach myśleć co by było gdyby przyszło urodzić się w tamtych czasach: morderstwa na porządku dziennym i w obliczu prawa , dzieci denuncjują rodziców, koledzy wydają kolegów i nawet dobre wykształcenie nie jest w stanie zapobiec praniu mózgów jakiemu uległo tamto pokolenie.
Czwarte opowiadanie to raczej szkic , ledwie się zaczęło, a już się skończyło. Wszystkie one są jakby niedokończone i pozostawiają niedosyt.
Książkę kupiłam na wysprzedaży w Taniej Księgarni, zaciekawiła mnie autorka i temat. Kupiłam ją za 9 złotych i nie warto dawać więcej. Zaskoczyli mnie głowni bohaterowie tej powieści, jak z filmów z James Bondem. Ona, Ayamei, piękna , wysoka , wysportowana Chinka, umiejąca uwodzić i wykorzystywać swoje ciało. On, Jonathan, Amerykanin, o niebieskich oczach, blond włosach, zawsze uśmiechnięty i zawsze uwodzicielski. Każde z nich jest szpiegiem pragnącym przeciągnąć na swoją stronę wszelkimi środkami, głownie uwiedzeniem. Aby podgrzać atmosferę dostajemy jeszcze opisy erotycznych snów Jonathana. Jest jeszcze trzecia osoba tego dramatu, osoba –klucz tej rozległej siatki korupcyjnej i doradca premiera. To on ma najwięcej do stracenia gdyby ujawniono nielegalną sprzedaż broni Chinom i że chiński rząd infiltruje francuskie sfery polityczne. Jaka jest jego rola w tej rozgrywce? Gdyż rozgrywka jest między głównymi bohaterami. Po tylu latach życia pod różnymi przykrywkami najlepiej ich charakteryzują słowa z książki: „Nikt już nie wie, kto jest kim, ani kto kogo kocha.” Ona ma jeszcze większy dylemat. Kiedy przybyła do Francji była szpiegiem Komunistycznych Chin, w takim duchu przeszła okrutne szkolenie. Teraz minęło 14 lat, w Chinach funkcjonuje już gospodarka wolnorynkowa. Czym się teraz Chiny różnią od innych krajów świata, gdzie liczy się tylko wzrost gospodarczy i szaleństwo konsumpcjonizmu. Jakim ideałom i komu teraz służy Ayamei? Sama mówi: „Chiny się obudziły, ale utraciły duszę!”. Jak ta rozgrywka się skończy?
Książka intrygująca, ale nie porywająca. Możemy liznąć trochę międzynarodowej polityki i globalnych interesów. Jednak miejscami jest odrealniona. Można przeczytać.