Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać4
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Lech Majewski
Źródło: http://www.lechmajewski.art.pl/galeria/lechmajewski/lechmajewski05.jpg
23
6,6/10
Urodzony: 30.08.1953
Poeta, malarz, reżyser i pisarz - Lech Majewski mógłby należeć do medycejskiej Akademii Neoplatońskiej. Wciąż w podróży, poszukujący, pragnie poczucia wolności i przekracza zarówno granice krajów, jak i gatunków sztuki. Obrazy, spektakle, filmy, książki, instalacje i opery realizuje w USA, Brazylii, Anglii, w rodzinnej Polsce, w Niemczech, na Litwie i we Włoszech. Buduje swoje wizje z pierwotnych znaczeń, często ukrytych, wymagających ezoterycznej wiedzy, i czyni to w czasach wrogich kontemplacji, wrogich tradycji odczytywania symboli. W czasach promujących jedynie szybkość, łatwość i merkantylność jego utwory zanurzają nas w głąb, w gęstniejącą substancję tajemnicy, gdyż są podróżą w nieznane. (Paul Langham)http://www.lechmajewski.art.pl/
6,6/10średnia ocena książek autora
373 przeczytało książki autora
580 chce przeczytać książki autora
10fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Dialog, nr 11 / listopad 1976
Lech Majewski, Maciej Zenon Bordowicz
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
1976
Powiązane treści
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Moim celem jest przerzucenie narracji na odbiorcę. (...) Niewątpliwie jest w tym zaproszenie do wspólnej podróży, ja mam jedno wiosło, ale t...
Moim celem jest przerzucenie narracji na odbiorcę. (...) Niewątpliwie jest w tym zaproszenie do wspólnej podróży, ja mam jedno wiosło, ale ty masz drugie, bo inaczej nie przepłyniemy.
1 osoba to lubi
Upały. Duszące i ogłuszające. Jak uderzenia obuchem. Tak podejrzewam, chociaż nigdy nie zostałem nim uderzony. Nawet nie wiem, co to jest „o...
Upały. Duszące i ogłuszające. Jak uderzenia obuchem. Tak podejrzewam, chociaż nigdy nie zostałem nim uderzony. Nawet nie wiem, co to jest „obuch. Niemniej jednak brzmi prawdziwie.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Ukryty język symboli Lech Majewski
7,2
Niszowa propozycja narracji
Świat nawiązań, reminiscencji, prefiguracji, plastycznych odniesień i alegoryczności, to dla mnie labirynt raczej nieznany o tyle, że semiotyka wymaga stałego uzupełniania informacji by kontakt z dziełem sztuki stał się dialogiem. Nicią Ariadny, do pewnego stopnia, okazał się dla mnie zbiór luźnych myśli artysty Lecha Majewskiego. „Ukryty język symboli” grupuje przemyślenia reżysera wokół religijno-mitologicznych toposów i tematów, malarskich symbolicznych impresji, fascynacji liczbami i tętniącej biologiczności, zmysłowego i reporterskiego odczytania materii formującej wielkie miasta. Wyszedł z tego ciekawy punkt startu w przemyślenia w kilka możliwych kierunków. Najciekawiej wypadły, nieczęsto eksploatowane przeze mnie, labirynt kultury ludzkiej, a nieco mniej zaciekawienia zostawiłem wokół numeryczno-przyrodniczych rozważań.
Majewski kolekcjonuje obserwacje świata sztuki, miejskiej codzienności czy ustaleń nauki - od lat, a następnie buduje z nich zbiór faktograficzno-emocjonalnych wrażeń, które zapewne pomagają mu w pracy zawodowej jak inspiracje. Dzieląc się z nami tymi ułamkami umysłu, zaprasza czytelnika do rozsupływania symboliki, a docelowo, do namysłu nad codziennością, która zbyt często woli zatracać się w banalnej i zwulgaryzowanej percepcji świata. Przypominając wielowarstwowy przekaz malarstwa biblijno-greckomitologicznego walczy z powierzchownością i konsumpcją bezrefleksyjną, akceptując jednocześnie nieuchronność zmian:
„Plastikowe liście rzucają martwy cień.” (str. 59 – sztuczne drzewo postawione w budynku banku)
„Starożytna powolność i szybsza od samej siebie, infantylna supernowoczesność.” (str. 267 – opis współczesnego Tokio)
„A on w swoim okrucieństwie przyspiesza i coraz bardziej nie potrafimy za nim nadążyć. Mija nas wielokrotnie.” (str. 63 – o czasie)
„Największe fortuny zbudowane są na ludzkim lęku (przemysł farmaceutyczny, firmy ubezpieczeniowe).” (str. 67)
„Historia astronomii: kiedyś prymitywne narzędzia, wielcy astronomowie. Teraz wysublimowane narzędzia, anonimowi astronomowie.” (str. 77)
Najwięcej dał mi rozdział o malarstwie. Wraz z kilkudziesięcioma kolorowymi zdjęciami obrazów, Majewski zaproponował osobiste, symboliczne odczytanie dzieł sztuki (głównie renesansowych). Chyba najbardziej spodobała mi się interpretacja „Melancholii I” Dürera. Piękna miniaturka o twórczej niemocy w egzystencjalnej zadumie. Z przyjemnością śledziłem (niestety niezbyt liczne) wtrącenia o kinie. Majewski zachęca do sięgania po klasyków, tych nieco zapomnianych, którzy mieli coś do powiedzenia (zapewne na podstawie własnego gruntownego wykształcenia). Niewiele pozostaje w niedomówieniu w poniższym stwierdzeniu (str. 170):
„Furorę w amerykańskiej telewizji robi pewien 14-latek, który recenzuje filmy. Jest sensacją: jego opinie kupują gazety i stacje telewizyjne; w każdym stanie jest gwiazdą. Why? Bo uświadamia fakt, że kino szyte jest na miarę czternastolatków, i to jego opinia liczy się najbardziej. Amerykanie zaś mają po 14 lat i tego poczucia chcą od snu na jawie, czyli kina.”
W rozdziale ‘Xięga liczba’ odezwała się u mnie natura formalisty. Zdecydowana większość przywołanych faktów z matematyki i nauk przyrodniczych jest podana ciekawie (kilka było bardzo odkrywczych). Momentami jednak pojawiało się wrażenie o nadmiernym ‘usymbolicznieniu’ faktów. Majewski podaje jakoby zdumiewającą koincydencję relacji prędkości kosmicznych (pierwszej i drugiej),które łączy ‘pierwiastek z dwóch’. A to nie jest przypadek, bo wynika wprost z przyjętych definicji opartych na przemianach energii orbitalnych (str. 187). Zbyt literacko potraktował pojęcia, które mają jasno określone ramy (np. entropię – str. 217). Przez to zrodziła się pewna niespójność między różnymi składowymi tego rozdziału. Z jednej strony jest czysty fakt, z drugiej czasem niesygnalizowana alegoryczność w interpretacji. Mojej czujności taka desynchronizacja nie uśpiła, ale zastanawiam się nad innymi czytelnikami i sposobem rozumienia tych kilku niepokojących mnie elementów u autora.
Na szczęście moje powyższe marudzenie to detal. Cała reszta, to piękne połączenie wysublimowania i zachwytu nad światem z niepokojem o kondycję współczesnej cywilizacji, w której zbyt często zapomina się o niedopowiedzeniu, podtekście, metaforze,…, a fascynuje się dosadnością i topornością.
BARDZO DOBRE – 8/10
Bruegel: Młyn i krzyż Lech Majewski
8,9
Album wspaniały. W pierwszej chwili , gdy wpadł mi w ręce (przez przypadek) myślałam, że to po prostu duży album dzieł Bruegla i bardzo się ucieszyłam. Zdumiało mnie jedynie co ten Rudger Hauer robi na okładce... W następnym momencie dopiero zorientowałam się, że to zupełnie co innego...
Album składa się z trzech części. Pierwsza, najobszerniejsza i najbardziej dla mnie interesująca, to książka Michaela F. Gibsona "Młyn i Krzyż" poświęcona jednemu tylko (sic!) obrazowi Pietera Bruegla - "Droga krzyżowa" (w niektórych albumach zwanej też "Procesją na Kalwarię"). Dogłębna jego analiza, zilustrowana mocno powiększonymi fragmentami - to prawdziwa uczta. Każdy,kto choć trochę twórczość Bruegla zna wie, że na jego obrazach aż roi się od postaci, często miniaturowych, i nawet oglądając je w muzeum - trudno wszystko dobrze dojrzeć. A tutaj - jak na tacy - przynajmniej ten jeden można poznać naprawdę dokładnie. Prócz samego omówienia tego co na obrazie ma miejsce, autor zawarł tu również swoje refleksje i przemyślenia na temat samego malarza i postaci przez niego przedstawionych oraz opis wydarzeń historycznych, które miały miejsce za życia artysty i które na treść tego dzieła (ale i wielu innych) wpłynęły.
Napisana przez Dagmarę Drzazgę druga część albumu - "Lech Majewski. Świat według Bruegla" to, bogato ilustrowana zdjęciami, historia powstawania filmu. Chyba nie ma osoby, która już w części pierwszej nim się nie zainteresuje... Ja odszukałam go natychmiast w Internecie i z zachwytem obejrzałam - to prawdziwe artystyczne doznanie, uważam jednak, że należy oglądać go po przeczytaniu części pierwszej, która może być dla niego niejako wstępem - Lech Majewski wzbogacił bowiem treść obrazu i historię ludzi , którzy na nim się znajdują o elementy akcji przed i po tym co na nim widzimy. Rudger Hauer(jako mistrz) i Michael York(jako jego towarzysz i prawdopodobnie mecenas) - to wisienki na torcie. Oj, polecam...
Część trzecia to kilkadziesiąt niewielkich rysunków - "Scenorys" Jerzego Ozgi.
Cudowny, absolutnie cudowny album. Niestety już nie do zdobycia w polskiej wersji językowej:(... Może ktoś wznowi w przyszłości?