Kiedy Katie poznała Cassidy Camille Perri 6,0
ocenił(a) na 23 lata temu Nie tego się spodziewałam.
Katie jest po rozstaniu z facetem i pewnego dnia w pracy poznaje Cassidy, która zmienia jej życie.
Czytałam kiedyś książkę o gejach, która mega mi się podobała, więc z wielką ochotą zabrałam się za książkę o lesbijkach. Niestety mój entuzjazm ostygł tak szybko, jak się zaczął.
Od samego początku ciężko mi było wkręcić się w tę historię, co było spowodowane stylem autorki. Sama nie umiem określić, co dokładnie mi przeszkadzało, ale od początku do końca po prostu źle mi się tę książkę czytało. Była dziwnie napisana i trochę chaotyczna.
Czytając, odniosłam wrażenie, że jest tutaj więcej przemyśleń, wspomnień, zastanawiania się i przeżywania niż akcji i samej fabuły. Miałam wrażenie, że jest to coś na zasadzie: 2 strony coś się dzieje, 5 stron myślą i przeżywają. Jaki jest z tego wniosek? Nudziłam się. Proste 😂😂
Ale przejdźmy teraz do sedna, czyli relacji dziewczyn. Według mnie, ona po prostu nie istniała. One częściej były oddzielnie niż razem, co było rozciągane do granic możliwości, a sceny, gdzie jednak były obok siebie, zostały potraktowane po macoszemu i opisane po łebkach. Niby coś, ale jednak nic. Wyglądało to tak, jakby autorka chciała coś napisać, ale jednocześnie się bała. Tak samo zresztą było przy jakimkolwiek kontakcie fizycznym. One nawet jak były obok siebie, to były oddzielnie. Nie tworzyły żadnej relacji czy więzi. Nie było między nimi chemii, napięcia lub przyciągania. Dodatkowo nie zostały nawet opisane sceny pocałunków (o seksie nie wspomnę),co jeszcze bardziej spłycało ich związek i odbierało mu jakiegokolwiek uczucia czy emocje. Nie oszukujmy się, ale jednak sceny seksu dopełniają relacje bohaterów, a tutaj kompletnie nic nie zostało przedstawione.
Dodatkowo wszystko było opisywane naokoło, a nie wprost. Tak jak mówiłam. Nawet pocałunki nie były opisane.
Jestem okropnie rozczarowana, spodziewałam się i chciałam czegoś więcej. Nie było tutaj relacji, chemii, seksu. Tak naprawdę trudno jest mi napisać, co właściwie tutaj było. Wszystko i nic, ale rozciągnięte najbardziej jak się dało.