cytaty z książek autora "Petra Dvořáková"
Bo mama mówi, że przecież mnie kochają, a kiedy dostaję lanie, to tata nie ma na myśli nic złego.
Na drzewie w parku śpi wrona. Jej skrzydła są swobodne. Tylko pazury na nogach mocno trzymają się gałęzi i nie puszczają. Głowę ma skuloną pod skrzydłem. W domu naprzeciwko gasną kolejne lampy. Tylko małe zimne światełka pod dachem lśnią w ciemności. Wrona jest jeszcze sama. Mimo to nie może się bać.
Siostra je ziemniaki, widzę, że już nie może, bo ciągle pociera dłońmi uda, ale i tak je w siebie wpycha, żeby potem mama ją pochwaliła, że ładnie zjadła.
I myślę, że skoro mam skrzydła, mogłabym spróbować wzbić się w powietrze, bo przecież skrzydła służą do latania.
Potem tata głaszcze mnie po włosach i mów, że jestem jego księżniczką. Trochę się wzdrygam, nie jestem przyzwyczajona do głaskania i jest to trochę dziwne, bo myślę, że tą samą ręką mnie bije.
Nie jest tragedią to, że człowiek zawiedzie i rozczaruje innych, ale to, że przestanie szanować własne granice. Że staną się one dla niego niegodne przestrzegania.
Ona zawsze była inna. Jakby nie rozumiała, czego się od niej chce.
W drzwiach zderzyłam się z siostrą, która szła umyć zęby. Udawała, że nie widzi, jak płaczę. Zawsze udaje, że tego nie widzi.
Często maluję dziewczynę z długimi włosami i spinkami. Wyglądającą dokładnie tak, jak ja chciałabym wyglądać.
Czasami miewam wrażenie, że im bliżej raju człowiek się znajduje, tym bardziej mu do niego śpieszono.
Żadnej z nas nie wolno jednak zapomnieć, że dzięki zdolności zapamiętywania nasze życie nieustannie podlega różnym interpretacjom i że pod wpływem kolejnych zdarzeń niemal bez przerwy je reinterpretujemy. A te ciągłe interpretacje i reinterpretacje wpływają na nasze aktualne myślenie i zachowanie.
(…) nawet najgorsze chwile wydają się znośniejsze, jeśli człowiek ma poczucie, że bierze aktywny udział w czymś ważnym.
Pierwszy lot pisklęcia jest krótki.
Powietrze płynie pod jego skrzydłami.
Wrona nie czuje strachu. Wrona nie czuje radości.
Świat wokół nabiera barw.
Tylko dom naprzeciwko wiązu pozostaje szary.
Gniazdo jest puste.
Wrona poprawia źdźbła dziobem.
Nie jest sama. Wokół niej lata samczyk.
Czarne skrzydła błyszczą w słońcu. Życie trwa.
Znów stanie się mu bliska.
Bo Kaśka zawsze, kiedy widzi mnie zapłakaną, mówi, że jestem obrzydliwa.
Gniazdo jest puste. Wrona poprawia źdźbła dziobem. Nie jest sama. Wokół niej lata samczyk. Czarne skrzydła błyszczą w słońcu. Życie trwa. Znów stanie się mu bliska.
W starym wiązie zaczyna się przebudzać życie. Wrona ogrzewa cztery jajka. To potrwa długo. Samczyk przynosi pokarm. W domu jest otwarte okno. W powietrzu niesie się ludzki krzyk. Dziewczyna z krótkimi włosami płacze. Wrona jest niespokojna. Ludzki płacz jej przeszkadza.
Nie potrafi zrozumieć, że wcześniej na przykład malowałam akurat taki kubek, który fajnie mi wyszedł. I że miałam na palecie wymieszane farby, a gdybym poszła wtedy zmywać naczynia, farby by zaschły. Ale takie sprawy matki wcale nie interesują. Ją interesuje tylko to, czy mam czysto w pokoju i tak dalej.
Nigdy nie przyznałabym przy dziewczynach, że tata mnie bije. Bo to jest dziwne. I chyba też dlatego, że ich w domu nie biją. Czy może one po prostu o tym nie mówią?
U wielu gorliwych katoliczek przejawia się pewna szczególna obojętność wobec cierpienia innych ludzi. Być może dzieje się tak, ponieważ traktują cierpienie jako ofiarę skladaną Bogu, jako niesienie krzyża. Przez to zatraciły naturalne współczucie dla osób zmagających się z problemami. Pogodziły się z tym, że wszyscy niesiemy swój krzyż, i to zamknęło je w uczuciowej pustce.
W bólu najbardziej przerażała mnie niepewność tego, jak intensywny może się okazać.