cytaty z książek autora "Magdalena Tulli"
Z dzieckiem jest jak z pudełkiem - zauważyłam - Trudno wyjąć coś, czego się nie włożyło.
Nie ma na świecie rozwiązań tak złych, że nikt ich nie wybiera.
Prawo do zadawania pytań jest jak prawo do noszenia broni, ono też nie każdemu przysługuje.
Trudno przebaczyć komuś, kto nie ma sobie nic do zarzucenia. Ludzie nie umieją przełknąć krzywdy, za którą nikt nie przeprasza, więc próbują oddać ją temu, od kogo przyszła. Jeśli gniew jest duży, oddadzą każdemu, kto się nawinie. A jeśli to gniew bezsilny, zamieni się w nienawiść. Ciężar nienawiści dźwigają potem na własnych plecach, póki nie stracą sił. Wtedy ich przygniecie.
Przedtem, jeśli zdarzało mi się kimś zachwycić, to tylko potajemnie. Nie obciążałam swoim zachwytem innych ludzi, którzy nie wiedzieliby może, co z nim zrobić, to znaczy - jak się od niego uwolnić.
Chorujemy na pogardę, którą musieliśmy przyjąć, i bywa, że leczymy się, oddając ją innym. To ona zabija w nas solidarność.
Śmiertelnej rany można się wyprzeć, lecz wtedy będzie ją nosił ktoś inny. Przechodzi na potomstwo przez powietrze. Przez milczenie. Tajemnicę, której nie znałam, miałam wypisaną na czole - lecz nie dość czytelnie, by wzbudzać współczucie.
Żebyśmy mogli przebaczyć, kiedy nikt nie przeprasza (...) ktoś w nas musi umrzeć. Kto? (...) Ofiara.
O czym wtedy myślałam? O tym, że przeszłości jest za dużo, i to nie takiej, jakiej bym sobie życzyła, a przyszłości za mało, i to nie budzącej nadziei. Grzęzłam w przeszłości, w której wszystko poszło na opak, i w przyszłości nie widziałam dla siebie ratunku.
Ci, którzy nie dawali się porwać emocjom, nie mieli w sobie tego, co nas z tym światem wiąże. Umarli bezpotomnie. Nie ma ich wśród nas.
Chwila obecna nie ma perspektywy i zawsze jest mgłą, w której trzeba szukać drogi po omacku.
Świat nie życzył sobie jej miłości, i to już wszystko na ten temat. Powinna była chować ją za plecami jak złamany kwiatek, który wstyd komuś dać, najlepiej ukradkiem wyrzucić do kosza.
Czułam, wtedy, że na zewnątrz mnie nie ma miejsca na rzeczy, które nie chcą pomieścić się wewnątrz.
Warto czasem wysłuchać cudzych opinii - powiedział. - Nawet jeśli to dla nas przykre albo jeśli wydaje się nam, że wszyscy mówią od rzeczy. Zwłaszcza wtedy.
Wieczność nie jest naszym domem. Wygląda na to, że naszym domem jest chwila obecna, bez niej nie ma ani nas, ani świata. Nazywamy ją bieżącą, bo ona stale ucieka. Kiedyś ucieknie nam na zawsze.
Czasem przychodziło mi do głowy, że lepiej byłoby zniknąć, raz na zawsze, w mgnieniu oka rozpłynąć się w powietrzu, bez śladu.
To, że istnieje coś takiego jak reguły harmonii, nigdy mnie nie przestało zadziwiać. Może tak jest, że układając harmonie, bawimy się jakimiś nitkami wystającymi z osnowy świata? Lecz oczywiście nie wiemy, czym te nitki są naprawdę. Może nie dowiemy się nawet po śmierci.
Moja matka ukrywała tajemnicę, więc nie lubiła się z niczego tłumaczyć przed obcymi ludźmi. Jej tajemnicą było coś, co przeżyła i czego nie chciałaby przeżyć po raz drugi, nawet we wspomnieniach. Niestety to coś zaczepiało się o każdą z jej codziennych spraw jak kawał kolczastego drutu, nie wiadomo skąd przywleczony.
Ja nigdy nie wiedziałam, co robić, życie było dla mnie za trudne.
Prostacka siła pieniędzy płaconych za materiały i robociznę zawsze zrobi swoje, lecz nie obudzi natchnionej pasji. Można kupić rutynę, ale nie miłość do detalu. Gotówka nie zapewni szlachetnej równowagi lśnienia i patyny.
Żaden sekret nie jest bezpieczny na tym świecie, pełnym zdradzieckich szczelin.
Jak wiadomo z podręczników fizyki, żadna forma energii nie znika bez śladu, co najwyżej zmienia formę, czasami po drodze przewracając to i owo. Energia przemocy przekształciła się w błądzącą bez celu i kierunku energię cierpienia, żalu i nienawiści.
Chyba jeszcze nie wiesz, jaką męką jest udawać, że nadążasz za mętnymi aluzjami, których wcale nie rozumiesz, za czymś, czego ci wprost nie powiedzą, bo jednak trochę się krępują. Po co wyskakiwać ze skóry? Trzymajmy się własnej głupoty, ona nas chroni najlepiej.
Nic tak łatwo nie staje się oczywistością jak to, że jesteśmy nikim i tym będziemy, i nie ma dla nas innych widoków na przyszłość.
Jesteśmy osobni, z natury rzeczy samotni, i nie dlatego, że tak chcemy. Tego się nie da przeskoczyć. Serce każdego człowieka może bić tylko dla niego samego. [...] W oszołomieniu potrafimy zapomnieć o samotności, ulegamy złudzeniu, że miłość nas od niej na zawsze ocali. A potem przychodzi odczarowanie.
Z lekcji fizyki wynosimy przekonanie, że żadna forma energii nie znika bez śladu, przechodzi co najwyżej w inną formę, czasami po drodze przewracając to i owo. Toteż nie dziwi nas, kiedy energia przemocy przekształca się w błądzącą bez celu i kierunku energię cierpienia, żalu i nienawiści. W tej postaci przechodzi ona na własność dzieci i wnuków, można jej nawet użyć, ale zakres zastosowań okaże się ograniczony. Na przykład da się przekształcić ją w siłę – ale nie w pracę, jak sugerowałby podręcznik. Nikt nie jest jej panem. To ona, energia żalu i nienawiści, pamięć poniżenia, zaczyna nami rządzić i nie wiemy już sami, za kogo mamy się uważać. Wiemy tylko, że nasz ogólny bilans się nie domyka, pozostaje ujemny. I tak już musi być, z wyłączeniem najbardziej rozżalonych, którzy ruszą odebrać innym to, co im odebrano, gniewnych spadkobierców zbyt licznych upokorzeń, którzy wolą jednakowoż bić niż rozpamiętywać.
I gorycz, pod postacią zastarzałej złości, krąży w szerokim obiegu, zatruwając myśli i uczynki.