Kiedy nie dało się ignorować doniesień o coraz gwałtowniej zmieniającym się klimacie David Wallace-Wells postanowił gruntownie zbadać temat. Na podstawie licznych rozmów ze specjalistami z różnych dziedzin, mniej lub bardziej powiązanych z badaniami klimatu przedstawił wizję, co może już wkrótce się stać; jakie będą skutki globalnego ocieplenia dla życia na Ziemi. Obraz, jaki się rysuje powinien przerazić każdego, tymczasem, jak wynika z przypisów, najbardziej przeraził niektórych miliarderów, którzy już teraz lękają się o to, co zrobić, by - kiedy już będą kryć się w swoich bunkrach - nie zostali pozbawieni życia przez swoją ochronę. Większość z nas zaś bardziej niż konsekwencji zmian klimatu lęka się konsekwencji prób zapobieżenia im.
Ziemia nie do życia to książka opowiadające o możliwych konsekwencjach globalnego ocieplenia z podziałem na kategorie. Dodatkowo książka jest podzielona na 2 części - pierwszą, opowiadającą z zegarmistrzowską precyzją o powodziach, pożarach i innych kataklizmach w liczbach, oraz drugą, którą jest, powiedzmy, przemyśleniem autora. W zamyśle te dwie części miały utworzyć spójną całość, co w moim odczuciu nie do końca się udało. Zastanawiam się też nad kwestią gramatyczną drugiej części - czy to tłumaczenie, czy jest ona napisana w tak pogmatwany sposób? Książkę polecam, jednak nie dla osób bardzo wrażliwych, bo może dać poczucie beznadziei oraz skutecznie przesunąć moment zaśnięcia o chwile spędzone na smutnym rozmyślaniu.