Sophia de Mello Breyner Andresen (1919-2004) – wybitna portugalska pisarka, poetka i tłumaczka. W 1999 roku jako pierwsza kobieta zdobyła najważniejszą portugalską nagrodę literacką – Prémio Camões. Sprzeciwiała się reżimowi Salazara i wojnie kolonialnej, była współzałożycielką Narodowej Komisji ds. Pomocy Więźniom Politycznym. Jej proza, pisana pięknym, poetyckim językiem, jest zakorzeniona w wartościach chrześcijańskich i kulturze klasycznej.
Jakie warunki musi spełniać poezja aby utożsamiać ją z wyrażoną spokojem pełnią? Zadając sobie to pytanie zastanawiam się czy przeczytane właśnie przeze mnie wiersze mogłyby aspirować do grona tych zjawisk, które umieją doprowadzić do odrodzenia świata. Ponieważ motywy w nich zawarte należą do tych ulubionych przeze mnie znaków, świadczących o szacunku dla wszelkiego bytu ale też wprowadzających mnie w stan samotnej żeglugi po perypetiach ludzkiego losu. Nie udałoby mi się uzyskać takiego zaangażowania gdyby nie pochodzenie poezji Sophii de Mello Breyner Andresen wprost od morza i powietrza. Może się to wydać absurdalne, jednak od dawna utożsamiam siły żywiołów z ciszą a ich kojące działanie przywołuję zawsze wtedy, kiedy wprowadzają mnie one na wyższe stopnie świadomości, te bardziej subtelne i zawsze kojarzące się z niezmiennością oraz ukojeniem. Dlatego wcale się nie zdziwiłem, gdy w ramach grecko-rzymskiej starożytności, zafascynował mnie lejący się z nieba wraz z żarem spokój.
Tchnieniem starego świata powitała mnie poezja portugalskiej poetki. Oddechem morza przyprawiła o nostalgię a zmienianymi co chwilę poetyckimi maskami uzmysłowiła fakt śmierci starych bogów. Czas tu wszystko przenika, czas oddziela przeszłość od teraźniejszości i biblijnym "w pocie czoła zdobywaniem chleba" ukazuje nierzadkie w tych wierszach chwile objawienia. Czy to jednak tylko cisza potęguje tak wspaniałe wrażenia? A może ktoś więcej? Wymagający od czytelnika bycia uważnym na zmieniające się odsłony życia i świadomym tego co nadejdzie. Poruszając się przez poezję Andresen od brzegu do brzegu samotności, odczułem niezwykłe nagromadzenie bytów jeszcze nieprzeżytych i będących przyczynkiem do kierowania spojrzenia tam, gdzie dotychczas mój wzrok nie sięgał.
Dzięki tym wierszom na nowo odżył we mnie mit Fernanda Pessoi i specyficzna zabawa przeciwieństwami. Wyraźnie ukazane przez Andresen oblicze rzeczywistości wcale nie musi się mijać z przemierzaniem odwrotności w wykonaniu twórcy heteronimów. Bardziej jest podobne do labiryntu, wieloznacznych określeń, sformułowanych dla potrzeb rozruszania skostniałych od braku poetyckich szarad umysłów. A w tym wszystkim Lizbona i wielokrotne wypowiadanie jej nazwy po to, aby ją lepiej widzieć. Przenikliwość spojrzenia poetki jest zadziwiająca jeśli wziąć pod uwagę jej umiejętność wywoływania olśnień wśród tych, którzy niczym uważni poszukiwacze wpadają na pisane wierszem skarby i niechcący odkrywają klasyczne i współgrające ze sobą motywy.
Skoro na początku wspomniałem o przeżywaniu wyrażonej spokojem pełni, to warto też odnieść się do zalewu szczęścia z jakim spotkałem się przy lekturze "Plaży Ingrina". Śpiew cykad wyniósł tu wszystko na najwyższe tony a szczyty południa zostały przesłonięte słonecznym pyłem. W takim nastroju można utracić wrażenie każdej pustki a przywołać radosne podniecenie. Towarzyszące temu przekonanie o górującej nad nami wszechmocy wprowadziło mnie w stan niebywałego wyciszenia a świadkiem tego była mała lilia. Chyba najlepiej oddadzą nastrój chwili ostatnie zdania wiersza:
"Moje kroki wsłuchują się w ziemię podczas gdy radość spotkania koi mnie i syci. Moje królestwo należy do mnie jak dobrze skrojona suknia. A na piasku na wapniu i na kamieniu piszę: tego ranka odradzam świat".
Znakomite klasyczne opowiadania jednej z najwybitniejszych portugalskich pisarek, o uniwersalnym, wciąż aktualnym przesłaniu. W prozie Sophii de Mello Breyner Andresen można wyczuć echa jej poezji: w rytmie i melodii zdań, w kreśleniu obrazów słowem. Głęboka humanistyczna refleksja dominuje tu nad akcją, pokazując, do czego prowadzi pogoń za pozorami władzy i potęgi, a do czego prosty zachwyt nad człowiekiem, przyrodą, pięknem i życiem.