Aksamitna Velvet Kat Martin 6,7
Nie jest to pierwsza książka tej autorki,którą czytałam,ale nie przeczytałam ich dużo,może ze dwie lub trzy.Nie są to złe książki,ale też nie zaliczyłabym ich do najlepszych,takie średniaczki.Intryga jest dość interesująca,choć lekko przewidywalna.W sumie to oczywiste,że porwana niewinność zakocha się w swoim porywaczu,a i on nie pozostanie obojętny.Podobały mi się jednak sceny pobytu Velvet w chatce i jej próby ucieczki.
Bohaterowie książki są dość sztampowi.Velvet jest silna,zdeterminowana i wie ,czego chce.Jest odważna ,lojalna i opiekuńca.Jednym słowem ideał.Jason nie jest taki kryształowy,ale jednak również odważny,walczy o swoje dobre imię.Wyraźnie czuć podział na postaci pozytywne i negatywne,oczywiście te drugie muszą źle skończyć.Szkoda,że postaci były takie biało czarne,chyba jedynie Jason ma lekkie odcienie szarości(a i to nie z wyboru,tylko z konieczności).Jedyna postacia,która jest odmienna od bohaterów książek opisanych w podobnych romansach jest dziadek Velvet,cierpiący prawdopodobnie na chorobę Alzheimera.
Sceny erotyczne opisane są ładnym językiem,są dość obrazowe,ale nie są to opisy kliniczne.Co zaskakujące,większość zbliżeń inicjowana jest przez bohaterkę.Jason stara się zachowywać dystans,ale jak sam mówi jest tylko człowiekiem i coraz częściej żądzi nim rozumek położony poniżej pasa.Zresztą to zdanie Jestem tylko człowiekiem przewija się niemal przez cała książkę,jak takie automatyczne usprawiedliwienie...Oczywiście jak to zwykle w romansach on wiecznie chodzi twardy,a ona mokra.Typowe...
Podobał mi się drugoplanowy wątek romansowy,nie chodzi tu o wymuszone małżeństwo(zresztą pomysł przymusu wychodzenia za mąż za swojego gwałciciela uważam za odrażający),ale o romans z przeszkodami.Kibicowałam mocno miłości Mary i Christiana.
W książce mnóstwo się dzieje,jest porwanie,niesłuszne oskarżenie,eks więzień ,małżeństwo z wyrachowania,zemsta,mamy tez motyw śledztwa,mimo to nie miałam wrażenia nadmiaru .Książkę czytało mi się dość płynnie.Męczył jedynie motyw śledztwa w sprawie zdobywania dowodów niewinności Jasona.Od początku wiadomo,kto zabił,więc przy tym śledztwie i nieudanych próbach zdobycia dowodów na niewinność bohatera odczuwałam lekkie znudzenie.
Trochę mnie też uwierały okrzyki typu przebóg,nie lubię takiego postarzania języka mówionego,tym bardziej,że poza tym cała niemal ksążka jest pisana językiem współczesnym ,bez grama stylizacji.Bodajże w jednej wypowiedzi głównego bohatera można spotkać dodatkowo słowo jeno...Poza tym wszyscy mówią normalnie prócz sceny,w której Velvet udaje służącą.Nie podobało mi się użycie przez Jasona stwierdzenia,że nie można ufać Velvet,w końcu to kobieta,wiadomo że go zdradzi.Wydaje sie to typowe dla osoby zdradzonej przed laty przez ukochana kobietę,ale Jason nie powinien aż tak generalizować.To że zdradziła go jedna kobieta nie oznacza ,że zdradzi go każda inna,a on sprawia takie właśnie wrażenie.
Widac jak ważna jest w tej książce gra pozorów .Nie powinno się okazywać zubożenia,bo arystokrata zawsze powinien wyglądać na bogatego.Nawet zerwanie zaręczyn nie jest takie proste,bo co ludzie powiedzą,jak ocenią eks parę.Dziewczyna może stracić reputację,mężczyzna może mieć problemy ze znalezieniem odpowiednio bogatej kobiety,dlatego najlepiej troche poudawać...
Dobrze została napisana końcówka książki,wydarzenia następowały po sobie szybko ,ale płynnie.Trochę zbyt przesłodzony epilog nie zepsuł mi jednak odczuć po lekturze.
Nie było źle,czytanie nie bolało,choć brakło mi trochę efektu wow.W każdym razie mam pozytywne odczucia po przeczytaniu książki.