cytaty z książek autora "Agata Mojcner"
Iluzja nie ma w sobie CZĘŚCI prawdy. Iluzja JEST prawdą, tyle że kryjącą się za tarczą utkaną z kłamstw, podstępu i dekoncentracji.
- Idziesz? - spytał bezczelnie.
- Gdzie?
- Dziś będę dżentelmenem i odstawię cię na drugi brzeg.
- Jasne - roześmiała się - Na pewno wsiądę z tobą na motorówkę. Dzięki, ale mam plany na jutrzejszy ranek i nie obejmują one pływania po lagunie weneckiej w stanie początkowego rozkładu.
- Wygląda jak szynka przed wędzeniem - podsumowała, drapiąc się po nosie.
Ku jej zaskoczeniu, parsknął śmiechem.
- Co cię tak bawi? - uniosła brwi.
- Zawsze porównujesz ludzi do jedzenia zanim ich zabijesz? - spytał wesoło.
- Często - mruknęła - Ty będziesz moją wisienką na torcie.
Nie próbuj mnie wyzywać. Przynajmniej do chwili, gdy będziesz w stanie mnie pokonać lub gotowa na śmierć. Nie myśl sobie, że masz u mnie taryfę ulgową, moja droga. Zaciągnęłaś za to całkiem spory dług, a ja kiedyś zgłoszę się po jego odbiór - nachylił się do jej ucha - Jesteś mi winna jedno życie.
Życie jednak, podobnie jak śmierć, miało w zwyczaju zaskakiwać.
Najprostsze rozwiązania zawsze najtrudniej przychodzą do głowy.
Odgłos jego kroków, po którym orientowała się, że ją goni, ustał. Wstrzymała oddech. Niedobrze. Bardzo niedobrze.
To tak, jak z jadowitym pająkiem w pokoju. Wiesz, że jest źle, kiedy go zobaczysz, ale robi się jeszcze gorzej, gdy zniknie z pola widzenia i boisz się wykonać jakikolwiek ruch.
(...) ideały istnieją jedynie w teorii. W praktyce wszystko ma słaby punkt.
Nic nie jest idealne. A każda rodzina ma jakiegoś trupa w szafie.
- Cholera. Mam złe przeczucia. Gdyby był tu jeszcze jakiś wiadukt, z którego można by było zeskoczyć na dach wagonu...
- Już widzę, jak byś skakał - wywróciłam oczami - Uwierz, to o wiele lepsze wyjście. Mniejsze ryzyko śmierci. Lecz jeśli aż tak bardzo chcesz się zabrać za to niekonwencjonalnie, zawsze możemy użyć brzozy jako katapulty.
To gra, w której nie ma zasad, schematów, utartych szablonów czekających na wypełnienie. Moim wrogom może się tak wydawać; mogą grać według reguł, które sobie wymyślili. Mnie to nie dotyczy. Już nigdy nie będę czyjąś marionetką. Nigdy nie będę robić tego, czego się po mnie spodziewają. To partia szachów, Sonia. Rozgrywka, w której oni próbują mnie zamatować, a ja wywracam szachownicę i ich figury lądują na podłodze. W kawałkach.
Marzenia z dzieciństwa mają to do siebie, że rzadko się spełniają.
- Nadal twierdzisz, że nie potrzebujesz pomocy?
Stał oparty o jeden z filarów i patrzył na nią ze szczerym rozbawieniem.
- To nie jest śmieszne - warknęła, demonstracyjnie zakładając ręce.
- Ależ oczywiście, że nie - odparł, zagryzając usta - To raczej tragiczne. Młoda, ładna dziewczyna gubi się w spokojnej dzielnicy podczas wieczornego biegu... Brzmi jak zwiastun thrillera.
- Jeśli dodamy do tego natarczywego, irytującego nieznajomego, który ją zaczepia, to owszem - uniosła brwi z drwiącym uśmiechem.
- Dałaś radę zrzucić maskę przed facetem, którego nienawidzisz, więc tym bardziej zrobisz to przed tym, na którym ci tak zależy.
Przez dłuższy moment myślała nad jego słowami.
- Jeśli cię posłucham, stracę go - mruknęła w końcu, patrząc na jego dłonie trzymające ster.
- Być może tak - odparł, spoglądając na nią przez ramię - Jeżeli jednak tego nie zrobisz i będziesz dalej brnąć w kłamstwa, wtedy owszem, stracisz go. I to z całą pewnością.
- Trzy miliony. Wow - pokiwała głową z uznaniem, siląc się na uśmiech - A całe życie myślałam, że jestem bezcenna.
Igor spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Ciebie to śmieszy?
- Nie, oczywiście, że nie - natychmiast spoważniała - Po prostu w najśmielszych snach nie przyszłoby mi do głowy, że kiedyś ktoś wyda na mnie zlecenie. To niedorzeczne.
Jestem dobrą kryminalistką, choć językoznawcy uznaliby to pewnie za oksymoron.
Igor nie żył. Ktoś go zamordował. Została sama, kompletnie sama. W wielkim, cichym, pustym domu, gdzie nikt już nie będzie na nią czekał i budził z dręczących koszmarów. Gdzie nie będzie nikogo, z kim mogłaby porozmawiać zawsze i o wszystkim.
Dawne życie przywodziło mi na myśl czarną dziurę, z której cudem udało mi się wydostać. Jeżeli na powrót stałabym się jego częścią, mogłam zostać wessana tak głęboko, że już nigdy nie wystawiłabym nosa poza horyzont zdarzeń, nie mówiąc o ucieczce.
Nie mam już marginesu błędu; to co mogło, posypało się. Na szczęście zostały mi jeszcze fundamenty.
Nie znałam go zbyt długo, ale wiedziałam że był perfekcjonistą i nie znosił nie odnajdywać się w sytuacji. Następna cecha, którą dzieliliśmy.
Nigdy nie jesteś bezbronna. Ludzie zbyt często zapominają, że najskuteczniejszą bronią jest ich własne ciało.
Jawnych wrogów należy kontrolować, trzymając ich na dystans. Ukrytych najlepiej mieć pod ręką i dawać im złudne poczucie, że są potrzebni.
Niestety, obawiam się, że odpowiedzi na twoje pytania nie będą równie optymistyczne jak fakt, że wciąż oddychasz.
- Chcesz prawdę? - zapytał - Jesteś tego pewna, Nina? - odwróciła się, by na niego spojrzeć - Prawda może zrobić większą krzywdę niż kłamstwo.
- Nie jestem pewna, czy cokolwiek jest jeszcze w stanie zrobić mi krzywdę.
Myśl o przyjacielu sprawiła, że pustka w moim sercu zakłuła boleśnie, jednak nie byłam w stanie wściec się za to, że wyjawił prawdę na mój temat zupełnie obcej dla mnie osobie. Jak by na to nie spojrzeć, w ten sposób kolejny raz uratował mi życie.