Kronika końca świata Jakub Mielnik 5,6
![Kronika końca świata](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/199000/199543/205406-352x500.jpg)
ocenił(a) na 610 lata temu Z tyłu okładki znajdziecie zdanie, że "nie jest to książka podróżnicza" i muszę się z tym zgodzić. Owszem autor opowiada o swoich podróżach, dzieli się z nami swoimi uwagami, spostrzeżeniami, jednak nie zachwyca się przyrodą czy zabytkami, ale zagląda do miejsc, gdzie dzieją się rzeczy ważne, często przełomowe, czasami tragiczne. Myślę, że jest to bardziej zbiór reportaży i chyba właśnie tego można się było spodziewać po autorze, który od lat jest reporterem. Przez dwadzieścia ostatnich lat miał okazję relacjonować wydarzenia z wielu europejskich krajów, był na Bliskim i Dalekim Wschodzie. I to właśnie o tych jego wyprawach jest ta książka.
Zaczyna się ona w miejscu, gdzie kiedyś była wioska Lambadeuk.
"Za oknem szumiał Ocean Indyjski. Pas zrujnowanego wybrzeża ciągnął się kilometrami. Z rybackich wiosek wciśniętych miedzy brzeg oceanu a porośnięte dżunglą góry zostały resztki. Tropikalny raj zamienił się w bezludną pustynię. Zwały desek, ogołocone przez fale podmurówki domów, wraki samochodów ciągnęły się po horyzoncie. Tylko pozbawione dachów mury meczetów i kilka palm urozmaicało krajobraz".
Zaglądamy do Berlina, gdzie właśnie runął mur, do ogarniętej wojną Jugosławii, ale też do miejsc, gdzie można było zupełnie nieskrępowanie imprezować.
"Zasypialiśmy na jakimś tanecznym maratonie na Bałkanach, by ocknąć się w przydrożnym rowie koło Bordeaux albo krzakach w Szkocji".
Czytamy o Tajpej, Kambodży, Pekinie, Tokio, Bagdadzie i wielu innych miejscach oraz ludziach, którym przyszło tam żyć i ciekawostkach z tamtego świata.
Widać, że przez lata autor się zmienia z młodego, beztroskiego chłopaka, imprezowicza, w partnera, męża i ojca. Jego dziewczyna, a później żona, towarzyszy mu w wielu z tych podróży, mieszka z nim na krańcach świata. Potem pojawia się też ich dziecko.
Oprócz tekstu w książce znajdziecie też zdjęcia. Nie ma ich dużo, są czarno-białe, ale świetnie uzupełniają opowieść. Sam autor tłumaczy się dlaczego dokumentacja fotograficzna jest tak skromna.
"Z ilustrowaniem moich opowieści zawsze jest pewien problem, bo ja nie lubię fotografować. Wolę patrzeć, rozmawiać, zapamiętywać, łudząc się, że w ten sposób stopię się z otoczeniem, stanę się częścią a przez to dowiem się więcej. To pretensjonalne tłumaczenie. Prawda jest taka, że w najlepszych momentach nie ma pod ręką aparatu a nawet jak jest, to szkoda po prostu psuć chwili obiektywem".
Jest to kolejna niecodzienna lektura, wymagająca pełnego skupienia, pozwalająca się wczuć w klimat miejsc bliskich i odległych, poznać ludzi, którzy nigdy nie staną na naszej drodze.
Myślę, że dla osób, które interesują się polityką, życiem ludzi w rożnych miejscach na świecie będzie to ciekawa lektura. Ja niestety z polityką jestem na bakier i dlatego do niektórych fragmentów podchodziłam bez entuzjazmu. Za to już ludzie i ich losy, inne kultury są dla mnie bardzo interesujące i te fragmenty wynagradzały mi wcześniejsze znużenie. Znalazłam w tej książce wiele ciekawych informacji, czasami szokujących, momentami aż niewiarygodnych.
Chociaż polecam Wam "Kronikę końca świata" to nie mogę przemilczeć też jej wad. Lektura jest dosyć chaotyczna. Mam wrażenie, że autor momentami za dużo chciał powiedzieć naraz, przeskakiwał z tematu na temat, wprowadzał dygresje, przez co trudno było mi się w tym wszystkim połapać. Chciałoby się, by niektóre wątki zostały bardziej rozwinięte, mniej pozostawiono naszej wyobraźni, inne bardziej uporządkowane, a niektóre nawet pominięte. Wtedy tę książkę czytałoby się łatwiej i z większą przyjemnością. W obecnym kształcie jest ona wyzwaniem, któremu nie każdy będzie w stanie podołać.
"Koniec świata jest procesem ciągłym, który, podobnie jak historia, nigdy się nie kończy".
http://korcimnieczytanie.blogspot.com/2013/12/jakub-mielnik-kronika-konca-swiata.html